Przejdź do głównej zawartości

Status związku: mąż/żona

Mam 22 lata, studiuję, pracuję, wychowuję samotnie kota. Wydawałoby się, że moje życie podobne jest do codzienności wszystkich moich rówieśniczek i rówieśników, okazuje się jednak, że niekoniecznie. Niektórzy z nich wzięli na siebie jeszcze jeden obowiązek: małżeństwo.


Ostatnimi czasy, kiedy leniwie przeglądałam tablicę na Facebooku, w oczy rzucał mi się natłok ogłoszeń o zaręczynach, ślubie, dzieciach i zaczęłam się zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nimi, a może żyjemy w różnych światach. Jednak po głębszym namyśle znalazłam wśród swoich znajomych, a nawet rodziny takie przypadki, mogące śmiało reprezentować to grono osób, które wskoczyły na wyższy poziom stanu cywilnego.

Jak moi bohaterowie stali się częścią tego wszystkiego
A gdyby tak… zbadać, jak się czuje osoba w moim wieku stając na ślubnym kobiercu? A może pójść krok dalej? Postanowiłam więc założyć sobie górną granicę wieku – 20 lat – w którym dany delikwent stał się mężem lub żoną i po prostu, po ludzku przepytać ich wszystkich.
Stworzyłam coś w rodzaju ankiety z pytaniami otwartymi i starałam się znaleźć kilka osób, które zgodziłyby się pomóc mi odkryć tę tajemnicę. Bardzo chciałam, aby stosunek przepytanych mężczyzn i kobiet wynosił 1:1, jednak nie tak łatwo znaleźć pana, który w tak młodym wieku założyłby obrączkę na palec. Nie wszyscy również byli skorzy do podzielenia się doświadczeniem. Tak więc z bólem serca przyjęłam miażdżącą przewagę kobiet i pozostałam przy 2 panach i 5 paniach o  zróżnicowanym wieku od 21 do 68 lat: Karolu (imię zmienione), Katarzynie (imię zmienione), Magdalenie, Aleksandrze, Kamilu, Sylwii oraz Annie.

Dojrzałość przed ołtarzem?
Wyobraźcie sobie to: stajecie przed ołtarzem czy przed urzędnikiem. Obok Was stoi ktoś, kto przynajmniej w założeniu będzie stał już obok Was do końca życia. W zdrowiu i w chorobie, zobowiązując się do miłości, wierności, uczciwości… Piękna chwila? Pewnie tak, jednak na pewno stresująca. Przed Wami poważna decyzja, ważniejsza od jakiejkolwiek innej do tej pory, wymagająca – no właśnie – dojrzałości. Niezależnie od płci, aż pięcioro pytanych stwierdziło, że czuło się osobą dojrzałą stojąc na ślubnym kobiercu. Magdalena określiła to jednak inaczej: „Było to szalone, spontaniczne, skok na głęboką wodę, z przekonaniem że to ten jedyny i dużą dawką zaufania; nie czułam się dojrzała”. Z kolei Katarzyna zwróciła uwagę na inną kwestię – to, że nie czuła się dojrzała było dla niej po prostu ludzkie, jednocześnie jednak zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji i jako osoba wierząca ufała, że Bóg pomoże jej odnaleźć się w tej nowej roli i da jej siłę, by dojrzeć do bycia żoną.

Inaczej sprawy się miały, kiedy zapytałam o różnicę w emocjach między ślubem a zaręczynami. Tylko dwie osoby stwierdziły, że ich odczucia były takie same. Dla pozostałych dużo poważniejszy był sam ślub. Dla Sylwii spore znaczenie miało to, że o zaręczynach rozmawiała z mężem wcześniej. Niewiele się od nich zmieniło, tym bardziej, że ciągle mieszkali osobno. Dla niej to ślub był poważny i ważny, bo to od tego momentu tak naprawdę zaczęła nowy rozdział.

A co po ślubie?
Zawsze myślałam, że dla osób mieszkających razem przed ślubem sama ceremonia niewiele zmienia, przynajmniej „technicznie”. Jednak każdy z pytanych, niezależnie od sytuacji „sprzed”, stwierdził, że małżeństwo zmieniło jego życie. To co właściwie takiego się dzieje?
Otóż dopiero na tym etapie małżonkowie poznają swoje zachowania, docierają się, uczą się kompromisu oraz bycia razem w zwykłej, szarej codzienności. Czasem trzeba ustąpić, przyzwyczaić się do siebie nawzajem.

„Tryb życia zdecydowanie się zmienił pod względem spędzania wspólnego czasu, ale także prozaicznych czynności takich jak sprzątanie, robienie zakupów, planowanie budżetu rodzinnego. Jeśli chodzi o relację, w małżeństwie musimy bardziej o nią dbać. Troska o nią często umyka w codziennych problemach i zabieganiu, a bez walki o relację małżeństwo zaczęłoby się sypać” – mówi Katarzyna.

Wczesny wiek/późny wiek
Zapytałam mężów i żony o to, czy uważają, że osoby w tym wieku co oni kiedy brali ślub zawsze są dojrzałe. Tutaj, jak jeden mąż (!), wszyscy stwierdzili, że nie. Kluczowym słowem okazało się  „zawsze”. U pań pojawiły się takie odpowiedzi, które podkreśliły, że to zależy od związku w którym dana osoba jest, od jego długości, dojrzałości relacji. Zwróciły one jednak uwagę na to, że nie warto zwlekać, czy to z punktu widzenia zegara biologicznego, który ma znaczenie, jeśli mają pojawić się dzieci, czy ze strony „przeciągania” podejmowania tej decyzji z różnych powodów, ucieczki przed powiedzeniem „tak”.

A co z górną granicą? Według większości pytanych ona po prostu nie istnieje. Anna, mężatka z niemal 50-letnim stażem uważa, że każdy wiek jest dobry. Nawet stulatek – kawaler albo wdowiec - może się ożenić, bo dzięki temu nie będzie samotny. Co ciekawe, pojawiła się jedna odpowiedź określająca „późny” wiek. Magdalena wskazała tutaj przekroczenie 30-go roku życia.

Czy dwudziestolatki są dojrzalsze od dwudziestolatków?
O dojrzałość płci przeciwnej toczy się bój. Pani Anna uważa, że kobiety w tym wieku są dojrzalsze od mężczyzn, jednak młodsi ankietowani coraz częściej zdają się zauważać różne odcienie tej sprawy. Żadne z nich nie potrafiło jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, najczęściej pojawiało się „niekoniecznie” czy „to zależy”. Jednak odpowiedzią, na którą zwróciłam szczególną uwagę, była wypowiedź Katarzyny: „W perspektywie dzisiejszych czasów myślę, że to [zawieranie związku małżeńskiego przez mężczyzn do 20-go roku życia – przyp. autorki] o kilka lat za wcześnie, choć oczywiście zakładam istnienie wielu wyjątków. Wręcz byłoby dobrze, gdyby tych wyjątków było coraz więcej. W dzisiejszym świecie jest duża potrzeba wychowywania dojrzałych mężczyzn przez ich dojrzałych ojców. Kobiety, które myślą, że same wychowają syna, są w ogromnym błędzie – nawet jeśli z przyczyn niezależnych od nich syn nie ma ojca, to matka musi mu zapewnić jakiś wzór mężczyzny. Tak działa natura i nie ma co sobie wmawiać, że jest inaczej.”

Jedno, co na pewno widać po odpowiedziach na to pytanie, to to, że pogląd na szybsze dojrzewanie kobiet się zmienia. Coraz częściej postrzegamy człowieka jako jednostkowy przypadek, a nie element ogółu, którymi rządzą te same prawa. To chyba bardziej sprawiedliwe, prawda?

Zawód: żona/mąż. Dzień: 1.
Jak właściwie czujesz się, kiedy wstajesz rano i wiesz, że masz na palcu obrączkę i nic nie jest już takie jak kiedyś? Poprosiłam ankietowanych o podanie trzech określeń, jakie przyjdą im do głowy, gdy pomyślą o ich pierwszym dniu w nowej roli. Pojawiły się określenia takie jak:
szczęśliwy/-a, spokojny, kochany, zmęczona, dumna, niepewny, zdezorientowany/-a, ciekawy, ważniejsza, poważniejsza, niewyspana, głodna.

A zatem małżeństwo mogę określić jako niezły roller coaster. I wiecie co? Wygląda na to, że rzeczywiście tak jest. Nie ma wieku odpowiedniego, jest odpowiedni stan. Każdy musi wiedzieć, czy jest zdolny do tego, aby dzielić z kimś życie, porzucić część „ja” na rzecz „my”. Nie zatraca się indywidualności, ale nagle jest się odpowiedzialnym nie tylko za siebie, ale także za męża czy żonę. Jest to na pewno piękna relacja, która wymaga jednak wyrzeczeń. Jeśli oswoimy tę sytuację, jeśli naprawdę jesteśmy gotowi na małżeństwo i znaleźliśmy „tego jedynego” czy „tą jedyną”, to chyba nie ma się czym martwić. Wystarczy uzbroić się w siłę, cierpliwość i… miłość.

Złote rady
Na koniec przytoczę kilka rad, które daliby młodym ludziom stojącym u progu nowego etapu w w życiu  pytani przeze mnie małżonkowie:

1. Pamiętaj, że miłość i małżeństwo to wielkie wyzwanie, ale nie jesteś w nim samotny. (Karol, 22 lata, został mężem mając 19 lat)

2. Nie ma jednej idealnej rady. Chyba ciesz się całą sobą, bo to szczęśliwy i wspaniały dzień dla  
Ciebie i Twojej drugiej połówki. (Magdalena, 22 lata, została żoną mając 19 lat)

3. Trzeba chociaż rok razem mieszkać. (Aleksandra, 45 lat, została żoną mając 20 lat)

4. Przygotuj się na wiele poświęceń dla dobra małżeństwa. (Kamil, 21 lat, został mężem mając 19 
lat)

5. Żono, dbaj o męża! (Sylwia, 22 lata, została żoną mając prawie 20 lat)

6. Na pewno zastanów się, czy razem z narzeczonym jesteście ze sobą w pełni szczerzy - jeśli 
Sakrament ma być ważny.  A poza tym rozdzielcie między zaufane osoby obowiązki związane z 
organizacją ślubu i wesela, żeby trochę się odciążyć w tych ostatnich dniach przed uroczystością. No 
i najważniejsze: pamiętaj o tym, że nie przygotowujecie się do ślubu i wesela, tylko do małżeństwa - 
tu jest cel i istota. „Wyjątkowy dzień jak z bajki” jest cudowny, ale co nam z niego zostanie, jak 
miesiąc później obudzimy się w domu z gburem, który nawet nie chce zjeść z nami śniadania, bo 
idzie z kumplem na piwo i nie obchodzi go, jak się z tym czujemy. Trzeba przygotować się na 
budowanie relacji przez całe życie, bo ona sama się nie zbuduje. Warto np. umawiać się na 
małżeńskie randki, planować poważniejsze rozmowy, robić sobie niespodzianki i w ogóle walczyć o 
siebie nawzajem. (Katarzyna, 21 lat, została żoną mając 20 lat)

7. Najważniejszy jest kompromis, ustępowanie jeden drugiemu, patrzenie na potrzeby małżonka. 
(Anna, 68 lat, została żoną mając 19 lat)

Te rozmowy, wypowiedzi dały mi niejaki pogląd na sprawę małżeństwa i już wiem, że i ze mną (przynajmniej pod tym względem) i z nimi wszystko jest jak najbardziej w porządku. Każdy ma swój czas na zmianę stanu cywilnego, nadejdzie choć możliwe, że niektórzy nigdy się na nią nie zdecydują. Ważne jest, aby znać dobrze samego siebie i nie traktować ślubu jako konieczności, przymusu czy jednego z elementów listy „do zaliczenia”. Jak przyjdzie ten moment – będziemy wiedzieć. A potem? Wszystko samo jakoś się potoczy. A do rad moich rozmówców dorzuciłabym tylko jedno – wzajemny szacunek.

Marta Szybiak
martamszybiak@gmail.com
zdjęcie: Sofia Vetriak

Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z

„Pan mąż” i „szanowny artysta” w jednej osobie

Marek Grechuta nie od dziś jest dla mnie synonimem fenomenalnej dykcji. Zachęcam do podważenia mojej tezy – zapewniam, że wybitny krakowski artysta nadal pozostanie niedoścignionym mistrzem w swym fachu. Gdy daję ponieść się jego twórczości, w uszach dzwoni mi każda głoska, a on nad wyraz precyzyjnie nadaje kolor przyrodzie i miłości, oplata je czule ramionami, powierzając poświęcone im teksty opiece ciepłej barwy głosu.  Uznawany za najważniejszego przedstawiciela polskiej poezji śpiewanej, Marek Grechuta odszedł 9 października 2006 roku. W pamięci słuchaczy pozostał między innymi jako członek formacji Anawa czy Grupy WIEM. Stworzył nieśmiertelne utwory takie jak Dni, których nie znamy , Korowód (mający już stałe miejsce w Topie Wszech Czasów radia Trójka), czy Ocalić od zapomnienia z tekstem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Jest jeszcze co najmniej jeden wyjątkowy utwór, przy którym warto się zatrzymać. Chodzi mianowicie o I Ty, tylko Ty będziesz moją panią – czy kiedykolwiek