Tolerancję, a co za tym idzie – nietolerancję, możemy rozumieć na różne sposoby. Każdy poprzez indywidualne podejście. Jedni otwarcie się przyznają, że nie lubią, kiedy coś lub ktoś jest „inny”, „różny”, „nie taki jak wszyscy”. Drudzy zaś po prostu akceptują takie zjawiska lub osoby. Są też tacy, którzy udają, że im one nie przeszkadzają, żeby uchodzić, za otwartych ludzi. Taka refleksja pojawiła się u mnie po przeczytaniu na stronie wyborcza.pl artykułu o tym, że Polska znajduje się w czołówce państw europejskich, jeżeli chodzi o wskaźnik nietolerancji. Pomimo że badania zawierały kwestie prawne, a nie społeczne, to można zauważyć, że faktycznie taki problem w naszym kraju istnieje. Nie da się ukryć, że nasze prawo nie mówi prawie nic o równości, obronie przed działaniami wynikającymi z czystej nienawiści. Dlaczego więc Polacy, jeśli chodzi o to zagadnienie, tak kiepsko wypadają na tle innych państw? Prawdą jest, że boimy się tego, co nowe, inne, nieznane. Wolimy żyć w utartej