Przejdź do głównej zawartości

'Moje córki krowy'. Tragikomedia rodem z życia

Moje córki krowy to polski film w reżyserii Kingi Dębskiej, która wcześniej pracowała głównie nad paroma odcinkami popularnych polskich seriali, takich jak M jak Miłość czy Na dobre i na złe. Bez wątpienia wrażenie robi obsada z Agatą Kuleszą, Gabrielą Muskałą i Marianem Dziędzielem na czele, a także Łukaszem Simlatem oraz Marcinem Dorocińskim w rolach drugoplanowych.



Muszę przyznać, że do obejrzenia Moich córek krów podchodziłem od dłuższego czasu, zachęcany przez znajomych wieloma pozytywnymi opiniami. Obawiałem się jednak, że film będzie jedną z tych niestrawnych, przeintelektualizowanych produkcji, które budzą nieuzasadniony zachwyt, choć ogląda się je, umierając z nudów.

Dobra historia i żywe charaktery
Już pierwsze minuty filmu wyprowadziły mnie z błędu. Na samym początku poznajemy Martę, aktorkę będącą gwiazdą jednego z popularnych polskich oper mydlanych, która musi odwieźć swoją mamę na planowaną wizytę do szpitala. Zapowiadające się rutynowo badania jednak nie dochodzą do skutku, gdyż mama Marty mdleje, czego przyczyną okazuje się być groźny wylew. Historia szybko zaczyna skupiać się wokół relacji głównej bohaterki z jej siostrą, Kasią. Kobiety w obliczu tragedii, mimo wielu różnic charakterów, muszą wspólnie zaopiekować się schorowanym ojcem oraz zmierzyć się z własnymi słabościami. Okazuje się, że cała historia opowiadana jest w odpowiednim tempem. Reżyserka wie, które momenty należy poprowadzić szybko, jednak wydaje się też pewna co do tego, jakie sceny wymagają chwili na przemyślenie i złapanie oddechu. Świetnie nakreśleni są też wszyscy bohaterowie. Skomplikowane charaktery głównych bohaterek oraz ich ojca są idealnie uzupełniane przez lżejsze i humorystyczne postaci pokroju męża Kasi, Grzegorza, życiowego nieudacznika i bezrobotnego. Wszyscy oni sprawiają wrażenie bardzo wiarygodnych osób i bez wątpienia każdy z nas do tych bohaterów dopasuje kogoś znajomego.


Życie to gorzka komedia
Moje córki krowy to idealna gorzka komedia, w której elementy tragizmu i komizmu są właściwie jednym. Kiedy przyjdzie nam ochota, aby uronić łzę, dosłownie jeden tekst sprawi, że zaczniemy się gorzko śmiać, aby po minucie znów być w szoku i odczuwać żal z powodu tego, co przeżywają bohaterowie filmu. Scenariusz w najmniejszym stopniu nie moralizuje i nie narzuca żadnych oczywistych wniosków. Całość zachęca raczej do spokojnego przeanalizowania własnego życia i tego, czy nasze relacje z najbliższymi nie są czasem zbyt podobne do tych, które występują pomiędzy głównymi bohaterkami.
Wszystko w Moich córkach krowach wydaje się być bardzo prawdziwe, nie znajdziemy tu sztucznych, teatralnych tekstów ani nieprawdopodobnych sytuacji. Olbrzymie brawa należą się także Dębskiej za stworzenie niesamowicie swojskiego klimatu, w którym każdy szybko się odnajdzie. Oglądając ten film, ma się wrażenie, że właściwie wkroczyło się w codzienne życie przeciętnej rodziny, która akurat przeżywa bardzo ciężki okres spowodowany chorobą bliskiej osoby. Z jednej strony widzimy olbrzymią tragedię, ale z drugiej nie brakuje tu codziennego humoru i troski o codzienność.

Obsada to połowa sukcesu
Dobry, życiowy scenariusz, świetne teksty i niesamowita swojskość, o której pisały, tak naprawdę nie miałyby żadnego znaczenia, gdyby reżyserka nie znalazła aktorów mogących podołać przełożeniu tekstu na obraz. Każdy jej wybór związany z obsadą wydaje się w pełni trafiony. Agata Kulesza idealnie spisuje się w roli bardziej racjonalnej, starającej się ograniczać emocje Marty, kiedy to Gabriela Muskała musi podołać roli często rozhisteryzowanej i bardzo emocjonalnej Kasi. W grze obu aktorek nawet przez moment nie czuć sztuczności, a napięte relacje między siostrami oddają w tak przekonujący sposób, że tylko utwierdzają widza w przekonaniu, jakoby oglądał na ekranie prawdziwą rodzinę.
Świetnie wypada także Marian Dziędziel w roli schorowanego ojca głównych bohaterek. Zarówno momenty wymagające dramatyzmu, jak i te komediowe wypadają u niego niesamowicie przekonująco, choć właściwie ciężko było spodziewać się czegoś innego po tak wybitnym aktorze. Momentami zastanawiałem się tylko, jak bardzo musiał on walczyć sam ze sobą, aby nie na jego twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu, kiedy jego bohater rzucał jednym z wielu tekstów, które bez wątpienia rozweselą każdego, szczególnie w tych najbardziej dramatycznych momentach. Na uznanie zasługuje też Marcin Dorociński, wcielający się w męża Kasi, Grzegorza. Jego postać, mimo iż epizodyczna, doskonale uzupełnia film o dodatkowe elementy humorystyczne.
Właściwie sporo dobrego mógłbym jeszcze napisać o obsadzie tego filmu, jednak myślę, że i tak nie odda to nawet w połowie świetnej pracy, jaką wykonali aktorzy.

Moje córki krowy nie tylko dla córek i matek
Choć tytuł filmu może sugerować, że jest to raczej dzieło skierowane do damskiej części publiczności, to jest to zdecydowanie mylne wrażenie. Moje córki krowy to film dla każdego. Pozbawiony wulgarności (nie licząc kilku przekleństw, których użycie jest w pełni uzasadnione) i skupiający się na życiu zwykłych ludzi może się podobać osobom młodszym, starszym, kobietom i mężczyznom. Każdy zapewne znajdzie w nim coś innego i różne rzeczy uzna za najistotniejsze, jednak myślę, że nie będzie osoby, która nie odnajdzie w nim elementów z własnego życia. Każdy się wzruszy i będzie miał jednocześnie ochotę się śmiać. Czy może być lepszy powód, aby zobaczyć jakikolwiek film?

Patryk Godula 

Ocena: 10/10
Zalety:
+bardzo życiowa, wciągająca historia
+świetni aktorzy idealnie oddający charaktery bohaterów i relacje między nimi
+muzyka
+wiele, wiele innych. Ten film trzeba zobaczyć.
Wady: brak   

Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z

„Pan mąż” i „szanowny artysta” w jednej osobie

Marek Grechuta nie od dziś jest dla mnie synonimem fenomenalnej dykcji. Zachęcam do podważenia mojej tezy – zapewniam, że wybitny krakowski artysta nadal pozostanie niedoścignionym mistrzem w swym fachu. Gdy daję ponieść się jego twórczości, w uszach dzwoni mi każda głoska, a on nad wyraz precyzyjnie nadaje kolor przyrodzie i miłości, oplata je czule ramionami, powierzając poświęcone im teksty opiece ciepłej barwy głosu.  Uznawany za najważniejszego przedstawiciela polskiej poezji śpiewanej, Marek Grechuta odszedł 9 października 2006 roku. W pamięci słuchaczy pozostał między innymi jako członek formacji Anawa czy Grupy WIEM. Stworzył nieśmiertelne utwory takie jak Dni, których nie znamy , Korowód (mający już stałe miejsce w Topie Wszech Czasów radia Trójka), czy Ocalić od zapomnienia z tekstem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Jest jeszcze co najmniej jeden wyjątkowy utwór, przy którym warto się zatrzymać. Chodzi mianowicie o I Ty, tylko Ty będziesz moją panią – czy kiedykolwiek