Demotywacja.
Często jej doświadczamy, chociaż nie zawsze o tym wiemy. Nierzadko ze strony
tych, którzy powinni nas wspierać. Ale czy ktokolwiek, choćby wiele dla nas
znaczył, ma prawo jej wobec nas używać?
Rozpocznę
od największego znanego mi demotywatora, czyli szkoły. Przyprowadzasz do niej
dziecko ciekawe życia, pełne pytań i z optymistycznym podejściem do świata
tylko po to, żeby zmienili ci go o 180 stopni, bo przecież taki mają program i
muszą się go trzymać. Swoją drogą to nie tylko program. Na palcach jednej ręki
mogłabym policzyć nauczycieli, których spotkałam, a którzy nauczali z pasją,
zachęcając przy tym do zgłębiania tematu na własną rękę. Większość niestety nie
motywowała ani do nauki, ani do zadawania jakichkolwiek pytań. Pewnie wielu z
nas chociaż raz było świadkami sceny, kiedy nauczyciel zachęcał do przyznania
się, jeżeli ktoś czegoś nie zrozumiał, po czym zaczął wyrzucać takiej osobie,
co ona robiła przez całe zajęcia, że przecież to jest proste. Klasyk. Pomijam już
fakt, iż oczywiście nikt z grona pedagogicznego raczej nie był nigdy skory do
zauważenia, że matematyk nie musi być dobrym polonistą i na odwrót, bo po
prostu nie mają do tego zdolności. A efekt? Uczniowie siedzą i kiwają głową, że
rozumieją, zwłaszcza jeżeli jest to kompletną bzdurą, ponieważ się boją. Więc
oduczają się zadawać pytania, bo i po co?
Nie
tylko nauczyciele mają talent do skutecznej demotywacji. Ile to razy rodzina i
najbliżsi, słysząc nasze plany, starali się nas zniechęcać. Przykład? Chłopak
chce zostać malarzem, więc oczywiście najpierw się nasłucha, że to nie zawód,
że nie będzie z tego pieniędzy, że powinien sobie darować, odpuścić i zacząć
myśleć o czymś innym. I nie ukrywajmy tego, iż wielu ludzi ugina się pod
naciskiem najbliższych i ze swoich marzeń rezygnuje. Tylko dlaczego? Dlaczego
ci, którzy powinni zachęcać chłopaka do czegoś, co na pewno uczyniłoby go
szczęśliwym, już na wstępie odbierają mu do tego zapał? Stop z tym. Niech
próbuje. Jeżeli się nie uda – trudno. To jego życie i to on musi podejmować
swoje decyzje. Czasem będą błędne. Owszem. Ale dzięki temu czegoś się nauczy.
Niestety,
również obcy dla nas ludzie, których pytamy o radę, potrafią skutecznie
zdemotywować. Przykład? Fora internetowe. Załóżmy, że chcemy zacząć przygodę z
muzyką i kupić sobie keyboard, tylko że ogranicza nas budżet. No cóż, na
instrument za 10 tysięcy nas nie stać, ale mimo wszystko chcemy zacząć się sami
uczyć, bo to nasze marzenie, nasza pasja. Pytamy więc na forum muzycznym o
instrument do nauki za 500 złotych i co dostajemy w odpowiedzi? Wiadomości
informujące nas o tym, że z takim budżetem nie ma sensu zaczynać, że dostaniemy
zabawkę, że i tak się niczego nie nauczymy i żebyśmy w ogóle sobie darowali
albo dołożyli 4 tysiące na instrument, który chociaż mierny, to jakieś podstawy
nam zapewni. I co dalej? Kupować ten instrument, mimo iż wszyscy odradzają? I
niech mi dane będzie powiedzieć, że nie rozumiem reakcji forumowiczów. Czy
instrument za 500 złotych naprawdę do niczego się nie przyda? Ja wiem, że
większość z ludzi, którzy tak odpisują, uważa się prawdopodobnie za mistrzów
cechu i nieomylnych, bo przecież przeszli edukację muzyczną i wiedzą wszystko,
co moim zdaniem nie usprawiedliwia ich wcale. Sama do szkoły muzycznej
chodziłam i uczyłam się, że jakość instrumentów jest ważna i zgadzam się z tym,
bo z droższym instrumentem możemy zrobić więcej Uważam jednak, że jeżeli ktoś
zaczyna i nie ma pieniędzy na coś lepszego, niech startuje z tym, co ma.
Instrumenty tańsze może i mają gorszą jakość, ale zdolny człowiek zagra na
wszystkim, a na sprzęt z wyższej półki zawsze przyjdzie czas. Piszę o sprzęcie
muzycznym, ale tak naprawdę dotyczy to wszystkiego. Za każdym razem, kiedy
zechcemy coś kupić, znajdzie się ktoś, kto będzie nas zniechęcać.
Kolejnych
przykładów mogłabym opisać tysiące, ale schemat jest ten sam. Zamiast dodać
człowiekowi odwagi, żeby zadawał pytania, realizował swoje marzenia, rozwijał
talenty, stawiamy przed nim setki przeszkód, które go blokują. Przestańmy to
robić, bo nie mamy do tego prawa, a tworzymy w ten sposób tylko kolejnego
stłamszonego człowieczka, który będzie niezadowolony ze swojego życia.
Agnieszka
Cegieła.