Tegoroczna
ceremonia rozdania Złotych Globów, czyli nagród przyznawanych przez
Hollywoodzkie Stowarzyszenie Prasy Zagranicznej, nie przyniosła większych
zaskoczeń, jeśli chodzi o samych laureatów. Nie oznacza to jednak, że
przebiegła ona bez najmniejszych niespodzianek i kontrowersji.
Tradycją już jest, że od 1952 roku, oprócz nagród w
głównych kategoriach, przyznawany jest także jeden honorowy Złoty Glob dla
osoby, która w szczególny sposób przyczyniła się do rozwoju kultury i rozrywki.
Wśród wielu laureatów tego wyróżnienia znalazły się osoby takie jak np. Walt Disney, Frank Sinatra, Alfred Hitchcock,
Elizabeth Taylor, Anthony Hopkins czy Steven Spielberg. W tym roku tę wyjątkową
nagrodę otrzymała Meryl Streep. Sam wybór wydaje się w pełni uzasadniony, gdyż
laureatka trzech Oscarów oraz ośmiu Złotych Globów i niezliczonych innych
nagród bez wątpienia jest jedną z najwybitniejszych i najbardziej
rozpoznawalnych ikon Hollywoodu.
Polityczna
Meryl Streep
Spory szum wywołało natomiast przemówienie aktorki
po otrzymaniu wyróżnienia. Laureaci nagrody honorowej otrzymują bowiem więcej
czasu na swoją przemowę, aniżeli reszta nagrodzonych osób. Większość z nich
opowiadała zazwyczaj o tym, jak przebiegała ich kariera, kto szczególnie
przyczynił się do tego, że tak wiele osiągnęli i jaki moment uznają za
przełomowy w swoim życiu. Meryl Streep słynie jednak z otwartości (ponoć jako
jedna z nielicznych gwiazd nie wyznacza przed wywiadami tzw. „listy zakazanych
pytań”) oraz politycznego zaangażowania i starannie przygotowanych przemówień. Porusza
ona często problemy związane z polityką Stanów Zjednoczonych, ale nie szczędzi
komentarzy na temat reszty świata. Amerykańska gwiazda wypowiadała się m.in. w
2014 roku w wywiadzie dla „Dużego Formatu” o walce z ideologią gender w
Polsce. W tym roku przemowa Streep
przytłumiła jednak wszystkie inne wydarzenia podczas rozdania Złotych Globów,
jak np. pocałunek Ryana Reynoldsa z Andrew Garfieldem czy też pełną wpadek
przemowę Toma Hiddlestona (za którą aktor przeprosił, tłumacząc się olbrzymim
stresem, co faktycznie było widoczne na scenie).
Emocjonalna
przemowa
O czym mówiła Meryl Streep? Jej mowa zaczęła się od
wymieniania tego, skąd pochodzą niektórzy z obecnych na ceremonii aktorów.
Następnie zapytała, czy posiadają akty urodzenia i stwierdziła, iż Hollywood
zbudowane jest na ludziach z różnych zakątków świata, a w sztuce prawdziwe
znaczenie ma pasja i chęć, a nie pochodzenie. Aktorka powiedziała, że wśród
wielu wykonań aktorskich w tym roku, jedno zszokowało ją najbardziej. Chodziło
jej o moment, w którym Donald Trump w czasie jednego z przemówień podczas
kampanii wyborczej parodiował niepełnosprawnego dziennikarza, wyginając ręce i
mówiąc w prześmiewczy sposób. Streep uznała, że takie coś jest niedopuszczalne
nie tylko w przypadku osób zajmujących najwyższe stanowiska w państwie, ale w
ogóle. Aktora uznała, że to właśnie dziennikarze powinni teraz być szczególnie
czujni i walczyć o sprawy takie jak równość czy tolerancja. Dodała także, iż
spory obowiązek spoczywa również na ludziach sztuki, w tym oczywiście na
aktorach. Przemówienie laureatki honorowego Złotego Globu spotkało się z
gorącymi oklaskami wśród zebranych na ceremonii gwiazd.
Powinna
czy nie powinna?
Z łatwością można się domyślić, iż przemówienie
Meryl Streep wzbudziło uznanie mediów, które przychylne są demokratom,
natomiast przez media bliższe republikanom zostało jednoznacznie skrytykowane.
Moim zdaniem aktorzy, tak jak każdy człowiek, mają prawo wypowiadać się na temat
spraw, które dotyczą ważnych, politycznych
czy też obyczajowych spraw. Jeśli ich głos może rozbrzmieć na cały
świat, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby taką sytuację wykorzystać.
Zastanawiam się jednak nad tym, czy Meryl Streep nie wykorzystała czasem
sytuacji, aby zaatakować Donalda Trumpa bez wyraźniej przyczyny. Aktorka już
niejednokrotnie wypowiadała się na jego temat w mediach podczas kampanii
wyborczej, a także była zagorzałą zwolenniczą Hillary Clinton. Sam nie jestem
zwolennikiem Trumpa, jednak ten już znacznie wcześniej wypowiadał się na temat parodiowania niepełnosprawnego dziennikarza.
Stwierdził, że chodziło mu o niezgodny z prawdą artykuł, który został kilka lat
wcześniej napisany na jego temat, a parodiował niekompetencję autora, nie
wiedząc nawet o stopniu jego niepełnosprawności. Oczywiście tłumaczenie to wydaje się mało
przekonujące.
Wracając do wypowiedzi Meryl Streep, odnoszę dziwne
wrażenie, że aktorka raczej nie potrafi pogodzić się z porażką Hillary Clinton
i jako osoba opowiadająca się za tym, aby każdemu dać szansę i nie oceniać zbyt
pochopnie, powinna być może zaczekać na początek prezydentury Trumpa i dopiero po
jakimś czasie go ocenić. Przecież już wydaje się, że większość opinii
kontrowersyjnego kandydata miała mu przynieść tylko popularność i rozgłos, a
niekoniecznie będzie je realizować.
Bez
odpowiedzi się nie odbyło
Oczywiście również Donald Trump nie mógł pozostać
dłużny gwieździe i szybko nazwał ją w swoim wpisie na Twitterze najbardziej
przecenioną aktorką i zwrócił uwagę, że nawet go nie zna, a bardzo krytykuje.
Swój wpis zakończył wymownym Ona jest….
Mam dziwne wrażenie, że wybór Trumpa był tak dużym ciosem
dla zwolenników demokratów, że nie potrafią oni pogodzić się z porażką Hillary
Clinton, dlatego ciągle atakują prezydenta elekta. Często wykazują przy tym
hipokryzję, zaprzeczając swoim własnym słowom o tym, że każdy zasługuje na
szansę. Niestety, coraz bardziej wydaje się oczywiste to, że ostatnie wybory
prezydenckie w Stanach Zjednoczonych były raczej wyborami „przeciw komuś”, a
nie „za kimś”. Boli to przede wszystkim, gdyż to właśnie Ameryka uznawana była
za państwo, w którym ludzie angażują się w różnego rodzaju działania, gdyż są
wierni swoim ideom i czują pewnego rodzaju powołanie. To
niezwykłe społeczeństwo obywatelskie było podawane jako wzór zaangażowania i
współpracy międzyludzkiej. Jeśli wartości te upadają w kraju, gdzie się
narodziły i stały się tam priorytetowe, to na co może liczyć reszta świata?
Patryk
Godula