Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Ale czy
wszyscy ludzie na tę przyjaźń zasługują?
Zwykle zaczyna się pięknie. Dajmy za przykład święta – czas
radości, miłości i prezentów. Ale żeby móc się z prezentu w pełni cieszyć musi
być on trafiony, o czym wiemy, dlatego pytamy się naszego szkraba, co chce, a
chce psa. No OK, przecież nie odmówimy, a on się zobowiązał, że będzie o niego
dbać. Więc kupujemy mu go i „puff”, czary-mary, po miesiącu szczeniak już mu
się znudził. I mamy kłopot. Dzieciak już się psem nie zajmuje, my nie mamy
czasu, a zwierzę wymaga uwagi, więc wyrzucamy, bo przecież to nam ma być
wygodnie, a to jest tylko pies. I „taadaa”. Pies na ulicy. Magia. Grunt, że
pozbyliśmy się odpowiedzialności, której przecież chcemy nauczyć nasze
pociechy, tłumacząc im, iż człowiek
dorosły – człowiek odpowiedzialny. I tu, rodzicu, jest problem. Nie nauczysz
dziecka brać odpowiedzialności za cokolwiek, jeżeli najpierw dajesz mu zwierzę,
a później je wyrzucasz. Pokazujesz mu tylko, że może robić to, co mu się podoba
i jak mu wygodnie. A obowiązki? E tam. Nasza wygoda przede wszystkim. Szkoda
tylko, że w edukacji pomaga ci nieświadomie pies, który przy twojej pełnej
świadomości ląduje na ulicy. Także brawo, twoje dziecko wyrośnie na tak
wspaniałego człowieka, jakim jesteś ty. Żart. Wspaniały nie jesteś.
Ale nie tylko nietrafiony prezent jest powodem, przez który
zwierzęta są wyrzucane. Jest też magiczny czas w roku, kiedy się to dzieje. A
mianowicie wakacje. Rezerwuje sobie taki człowiek wakacje w czterogwiazdkowym
hotelu (bo lans się musi zgadzać) i nagle szok – zwierzęta nie są akceptowane.
Albo inaczej. Planuje taki leżeć przez dwa tygodnie plackiem na plaży i pies
nie bardzo pasuje mu do obrazka, bojeszcze piaskiem przysypie i opalenizna nie
będzie równa. No, ale przecież zawsze można psa wyrzucić. Nawet w drodze na
cudowne wakacje! Wystarczy zatrzymać auto gdzieś w polu (chociaż co
„odważniejsi” robią to w bardziej widocznych miejscach) i wyrzucić zwierzę. A
potem śmiało można jechać dalej. Co tam stworzenie, które nam ufało, za które
powinniśmy być odpowiedzialni, a które teraz nie bardzo wie, co się dzieje,
gdzie jego „rodzina” i dlaczego jest tam sam. Nasza wygoda przede wszystkim.
I jest też kolejny (bardzo przekonywający) powód do pozbycia
się psa, a mianowicie kiedy nagle się okazuje, że psy się starzeją i nie są już
takie urocze, a – co więcej – wymagają dodatkowej opieki. Niestety, pies nie
zawsze będzie szczeniakiem, nie zawsze będzie wesoło biegał podczas spacerów, bo
po prostu się zestarzeje. A jak wygląda starość psa? Różnie. Jeden przejdzie ją
bez większych utrudnień, drugi będzie ledwo chodził, jeszcze inny poważnie się
rozchoruje i trzeba będzie często odwiedzać weterynarza. A to przecież kosztuje
i nie jest wygodne. Komu się chce jeździć na drugi koniec miasta ze
zwierzakiem, kiedy leci ulubiony serial w telewizji albo mecz Ligii Mistrzów,
albo noga boli, albo co tam kto innego wymyśli, żeby tylko nie jechać.
Wygodniej wyrzucić, a poza tym to przecież wina zwierzaka, bo nie uprzedził, że
się starzeje i mogą być problemy.
Są też oczywiście inne powody, jak na przykład uświadomienie
sobie, że pies jednak wymaga jakieś opieki, że może niszczyć przedmioty czy
złapać pchły, że biega, śmierdzi, szczeka, wymaga jedzenia, spaceru i w ogóle
patrzy na nas (koszmar, jak on śmie, zwłaszcza jeśli to my jemy). Każdy powód
jest dobry, byle tylko nie naruszać swojej wygody.
I chociaż przez cały czas mówię o psach, to nie tylko o nie
chodzi. Dotyczy to również kotów, chomików, papug, królików, pająków, węży i
wszystkich innych zwierząt, które miały być naszymi pieszczochami (jakkolwiek
przy wężach i pająkach może brzmieć to dziwnie, ale różni ludzie, różni
pupile). I teraz apel. Nie bierz zwierzaka, jeżeli nie możesz dać mu swojej
miłości, uwagi i czasu, bo co roku tysiące zwierząt ląduje na ulicy tylko
dlatego, że ludzie, których ciężko mi nawet nimi nazwać, biorą je pod wpływem
chwili, zachcianki, impulsu, a kiedy te mijają, wyrzucają pupile bez żadnych
skrupułów i wyrzutów sumienia. A efekty tego można zobaczyć, nawet nie ruszając
się sprzed komputera. Hope For Paws, Animal Aid Unlimited to dwa z wielu
kanałów, na których możemy się przekonać, co czeka porzucone zwierzę na ulicy.
I niech mi tylko wolno będzie dodać, że nie jestem naiwna i
nie łudzę się, iż ten tekst sprawi, że nagle ci, którzy zwierzę wyrzucili,
poczują wyrzuty sumienia (ten tekst nawet do nich nie dotrze), ani że żadne
zwierzę już nigdy nie wyląduje na ulicy, bo to jest po prostu niemożliwe. Mogę
tylko napisać to, żeby jakoś wyrazić moje zdenerwowanie (lekko mówiąc), ale
niestety będzie to krzyk wołającego na pustyni, bo po tylu latach powtarzania
ludziom, że zwierzę to nie zabawka, oni wciąż tego nie rozumieją. Ale mam też
na koniec radę. Jeżeli chcesz zabawkę, zainstaluj sobie elektronicznego psa lub
kota i nie kupuj żywego, bo zwierzak to istota, która żyje, czuje i rozumie.
Agnieszka Cegieła