Fotografie na
paczkach papierosów są w polskich kioskach niemal normą. Chociaż wymóg, że na
opakowaniu musi pojawić się zdjęcie alarmujące o bardzo negatywnych skutkach
palenia, pojawił się już jakiś czas temu, to wciąż jest to szokujące.
Przeciętny palacz nie wyobraża sobie swojego dnia bez zapalenia papierosa. W skutek stresującego trybu życia, nerwów, problemów – nieważne, po prostu musi zapalić. Idzie do kiosku średnio raz na dwa dni i nagle widzi, że na półkach pojawiły się dobrze znane paczki, ale z nieznaną fotografią. Czy obrazek przedstawiający rany pooperacyjne, chorobę skóry czy jamy ustnej faktycznie decyduje o niekupieniu jej? Raczej wątpię.
Nie można bagatelizować poważnych problemów zdrowotnych, ignorować objawów, nie przejmować się w ogóle swoim zdrowiem. Na paczkach papierosów obecnie są przedstawiane najgorsze i najcięższe stadia chorób śmiertelnych. Palenie, owszem, może być jednym z wywołujących je czynników, ale nie sądzę, żeby dobrym pomysłem było umieszczanie na opakowaniu zdjęcia człowieka martwego lub znajdującego się w stanie agonalnym.
Nie ma wątpliwości, że takie zdjęcia wzbudzają kontrowersję. Ludzie o nich mówią, ale czy odnoszą one sukces? Wydaje mi się, że raczej większość ludzi odwraca wzrok, krzywi się, pokręci głową, ale i tak kupi paczkę. Nie można być hipokrytą, więc jeśli ktoś pali, to bierze za to odpowiedzialność. Dla mnie sam napis był wystarczający, a jeśli już dołączyć do tego zdjęcie, to na pewno nie takie, które przedstawia osobę umierającą. Po pierwsze, nie powstrzyma to wielu ludzi przed paleniem Po drugie, papierosy w sklepach są zazwyczaj w widocznym miejscu i muszą się na takie obrazki patrzeć wszyscy – niezależnie czy ktoś pali, czy nie.
Małgorzata Pala