Liat
z Izraelu i Hilmi z Palestyny − dwa światy, dwoje potencjalnie różnych ludzi i
uczucie, które wszystko splata. Niczym Romeo i Julia lewitują pomiędzy tym, co
ich łączy a tym, czego chcą ich przyjaciele, rodziny, państwa. Jest to historia
nie tyle miłosna, co problematyczna, zahaczająca o kwestie społeczne i
polityczne.
Dorit Rabinyan jest
izraelską pisarką, która w 2014 roku Żywopłotem
zawojowała swoją ojczyznę. W związku z tym na swoim koncie ma pełno nagród jak
i skandali. W jednym z nich główną rolę zagrało ministerstwo edukacji, które
wycofało książkę z listy lektur dodatkowych w szkołach w Izraelu. Zmienili oni
jednak swoje stanowisko po licznych protestach czytelników i znanych
izraelskich pisarzy.
Rzecz dzieje się w
dzisiejszych czasach. Liat, będąca na stypendium w Nowym Jorku przypadkiem
trafia na Hilmiego − Palestyńczyka, artystę i człowieka wrażliwego. Z
niewinnej znajomości zrodziło się wielkie, pałające namiętnością i oddaniem
uczucie. Jednak nie wszystko jest takie kolorowe jak w bajkach Disneya.
Mogłoby się wydawać, że
miłości nic nie może przeszkodzić. Stąd moje porównanie do Romea i Julii.
Zakończenie różni się od popularnej historii miłosnej, ale problem pozostaje
ten sam. Tam − dwie nienawidzące się rodziny, tutaj − dwa nienawidzące się
narody. Mimo żywego oddania obydwóch kochanków nie mogą oni uciec od depczących
im po piętach konfliktów, różnych sposobach wychowania czy dwóch różnych
polityk.
Bohaterowie starają się kochać,
rozmawiać, dzielić się wszystkim jak najwięcej, gdyż ich miłość ma termin
przydatności. Kończąca się wiza Liat zabiera im nadzieję na kontynuowanie
pielęgnacji nad ich niewinnym uczuciem.
„- Boże wielki, ale jak? - jęknęła, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. - Jak wy tak możecie?
- Co możemy?
- Kochać się tak bardzo i cały czas
mieć świadomość, że to tymczasowe.”
Mimo, że po powrocie do
swoich domów dzieli ich niecałe 70 kilometrów w linii prostej, to obydwoje mają
utrudniony (w przypadku Liat) i niemożliwy (w przypadku Hilmiego) dostęp do
granicy. Dodatkową przeszkodą zdaje się być budowany przez izraelski rząd mur,
który odgradza oba narody. Nazywają go pieszczotliwie żywopłotem. Jakby mur był
nic nie znaczącym ogrodzeniem między sąsiadami.
Powieść emanuje
spokojem, pełnią nawiązań do obydwu kultur oraz tęsknotą za domem, bliskością i
czułością. Czytając ją powoli zagłębiałam się w pełne głębi dialogi, zwyczaje i
problemy, z którymi zmaga się niejedna para tego typu. Polecam tę książkę tym,
którzy żywo interesują się konfliktem izraelsko-palestyńskim i chcą spojrzeć na
ten temat trochę z innej strony jak i tym, którzy lubią niezwyczajne historie
miłosne.
Marcelina Michaj
marcelina.michaj@gmail.com
Zdjęcie: Sofia Vetriak