Czasami
w bibliotekach albo na regałach w domu dziadków spotkać można różne ciekawe
powieści. Zdarza się, że są naprawdę stare i w związku z tym pojawia się myśl – kto
by to teraz czytał? Przepraszam bardzo, przecież zamiast tego można sięgnąć po
najnowszą książkę Twardocha (jeżeli już zabieramy się do czytania).
Starocie są już w ogóle nieaktualne i przeterminowane… Czy więc warto?
Od razu uprzedzę – to
będzie artykuł z tezą: oczywiście, że warto. Tytuł to tylko mała zachęta
(chociaż właściwie powinien brzmieć „Czy i dlaczego warto…”). No dobrze, ale od
meandrów tytulatury tej wypowiedzi spróbuję płynnie przejść do sedna. O jakich
książkach tak właściwie mówię?
Chodzi o jedną lekturę
– uprzedzę pytanie i przy okazji się wytłumaczę – pochodzącą z XVIII wieku (a
zatem jest stara, ale niech jej tytuł pozostanie jeszcze tajemnicą). Kolejne
pytanie do sporej już puli wątpliwości: czy poza studentami filologii ktokolwiek
takowe czyta? Nie wiem, czy czyta, ale mam nadzieję, że niniejszym artykułem
zachęcę tego „ktosia” do tego, by jednak się na to zdecydował. W bibliotece, do
której chodzę, są takie miejsca przez nikogo nie odwiedzane. Między jednym
regałem a drugim, tam, gdzie światło jest przytłumione i przeważnie nie ma
ludzi, ukryte są różne skarby: książki czytane przez jedną osobę dawno, dawno
temu, lektury, o których mało kto słyszał, dzieła z zapomnianych lata (jeśli
nie wieki!) temu serii wydawniczych… Takie właśnie kąty – prawdziwa terra incognita – są idealnym miejscem
do poszukiwań! Znalazłam tam wiele ciekawych tytułów, ale o nich może innym
razem. To miał być tylko taki wstęp do zachęcania – warto poszukiwać
zapomnianych autorów, bo mogą doprowadzić do bardzo interesujących odkryć.
Nie będę już dłużej
zwlekała z ujawnieniem przedmiotu tej recenzji (a może jednak felietonu –
czymkolwiek to jest). Od dawna obijało mi się o uszy nazwisko Henry’ego
Fieldinga, a wraz z nim także tytuł – Historia
życia Toma Jonesa. Nie potrafię powiedzieć, kiedy usłyszałam o tym po raz
pierwszy ani w jakich okolicznościach to było. Po prostu zapamiętałam, że chcę
tę książkę przeczytać. Udało mi się to dopiero w minione wakacje i przyznaję:
lektura była niesamowitym zaskoczeniem! O Historii
życia Toma Jonesa nie wiedziałam
absolutnie nic, podobnie jak o autorze. Nie miałam nawet pojęcia na temat czasu
powstawania utworu – podejrzewałam jedynie, że może to być XIX wiek. Jednak
własna arogancja nie powstrzymała mnie przed stworzeniem sobie wstępnego obrazu
przyszłej lektury: skoro epoka wiktoriańska (najprawdopodobniej), a zatem powieść
obyczajowa z dużą ilością różnych dramatów i problemów (czyżbym była świeżo po
lekturze Nędzników albo Małej Dorrit?) przytrafiających się
biednym, znękanym bohaterom. Z takim właśnie przekonaniem usiadłam do lektury,
mając przygotowaną paczką chusteczek (przewidywałam sporo wzruszeń – opuszczone
sieroty, trudne losy, nieszczęśliwa miłość). Jakież było moje zdziwienie, gdy
okazało się, że tego nie uświadczyłam Nic, zupełnie nic z wymienionych (a
przynajmniej nie tak, jak się spodziewałam)! Poczułam, że padłam ofiarą własnej
wybujałej wyobraźni i sporej nadinterpretacji (czyżby polonistyka rozwinęła we
mnie nadmiernie rozwiniętą umiejętność interpretacji? – przecież tutaj
stworzyłam coś z niczego).
A co takiego znalazłam w
powieści Henry’ego Fieldinga? Nie należy wierzyć we wszystko, co piszę – Historia życia Toma Jonesa nie jest
całkowicie pozbawiona podrzutków, wydziedziczonych młodzieńców i
nieszczęśliwych miłości. Tak naprawdę znalazłam w tej książce wszystkie
elementy, których się spodziewałam. Ale
tym, co mnie tak poruszyło, nie była wcale treść, lecz forma. Spotkałam
się bowiem z wszystkowiedzącym narratorem, który w dodatku nie szczędził
(bardziej lub mniej) kąśliwych uwag. Wydaje się, że historia tytułowego
bohatera jest prosta i mogłaby poruszyć wrażliwe, kobiece serduszko – chłopiec
z nieprawego łoża (właściwie nie wiadomo czyjego), wychowywany z kuzynem w domu
ucieleśnionej dobroci – pana Allworthy’ego, spotyka młodą panienkę, swoją sąsiadkę,
Zofię Western, oczko w głowie ojca – ogromnego fana polowań (to akurat mogłoby
się obecnie nie spodobać). Nie trzeba być Herculesem Poirotem, by domyślić się dalszego
ciągu: między dwojgiem młodych bohaterów pojawia się gorące uczucie. Brzmi
doprawdy wzruszająco, nieprawdaż? Wszystko komplikuje się nieco później, gdy
czytelnicy już lepiej poznają głównego bohatera i stają się świadkami
niesamowitych przygód, spotykających Toma Jonesa.
Historia
życia Toma Jonesa tym różni się od wielu innych czytanych
przeze mnie niedawno książek, że jej fabuła, treść i akcja zdają się być
sprawami drugorzędnymi. Mam też nieodparte wrażenie, że autor świetnie się
bawił w czasie pisania tej powieści. Losy bohaterów są zagmatwane, przygody
zagadkowe i w jakiś niesamowity sposób powiązane jedne z drugimi, a wszystkiemu
temu wtóruje narrator, będący wytrwałym komentatorem zdarzeń i zachowań. Myślę,
że nie spotkałam zbyt wielu książek, w których galeria postaci byłaby tak
niejednorodna, tak barwna! Kiedy przed oczyma przesuwa się korowód postaci – Western,
Tom Jones, siostra dziedzica Westerna, Partridge – nie sposób nie zwrócić uwagi
na ich malowniczość! Bohaterowie są bardzo ciekawymi osobami i mają wiele atrybutów
wywołujących uśmiech na twarzy. Tak, to cecha, której nie można odmówić tej książce
– ona bawi. Jest powieścią awanturniczą, przygodową, którą po prostu dobrze się
czyta. Nie wiem, czy uczy – choć zawiera w sobie obraz Anglii XVIII wieku i
cały przekrój społeczeństwa – ale wiem na pewno, że przyjemnie się ją czyta
(jeżeli ktokolwiek miałby ochotę sięgnąć po tę opowieść, polecam jego uwadze
scenę bitwy na cmentarzu).
A na koniec apel – nie
sądźmy książki po pozorach. Chociaż Historia
życia Toma Jonesa pochodzi z XVIII wieku, może nawet mało kto o niej
słyszał i ma dwa tomy – czy to powinno przesądzać sprawę? Warto do niej zajrzeć.
Ale wystarczy już moich słów, zamiast tego oddam głos tytułowemu bohaterowi: „–
Pozory często mylą – odparł Tom. – A ludzie nie zawsze są tym, na co wyglądają.
Zapewniam pana, iż nie jestem z tej okolicy; a dokąd mnie los zaprowadzi, sam
dobrze nie wiem”.
Źródła:
1.
H. Fielding. Historia życia Toma Jonesa. Warszawa 1966;
2.
W. Lewik. Posłowie. W: Historia życia
Toma Jonesa. Warszawa 1966.
Kamila Kołodziejczyk
kolodziejczyk.kamilaagnieszka@gmail.com
Zdjęcie: Sofia Vetriak