Okazji
do picia alkoholu zawsze było, jest i będzie dużo. To nieodzowny element
kultury służący dopełnieniu obrzędów religijnych, spajaniu więzi społecznych,
rozładowaniu napięć, ale też zapomnieniu o trudnej rzeczywistości. Na
przestrzeni wieków rola tego środka odurzającego zmieniała się w zależności od
kontekstów, realiów i celów jego zastosowania. A jak ta sytuacja wyglądała w Polsce?
Pierwszy opisany
zwyczaj picia alkoholu na ziemiach, które dziś nazywamy Polską, ma miejsce
jeszcze przed wprowadzeniem chrześcijaństwa przez Mieszka I. Anonim zwany Gallem
przytacza historię Piasta, który podejmuje nieznanych sobie przybyszów beczułką
„dobrze sfermentowanego piwa”. Był to trunek trzymany na postrzyżyny syna
gospodarza, a mimo to pan domu postanowił ugościć nim podróżnych. Podczas
poczęstunku dokonał się cud – tajemniczy mężczyźni rozmnożyli piwo, gdy go
brakło, podobnie jak Jezus na uczcie w Kanie Galilejskiej cudownie dostarczył
nowych zasobów wina, z tą różnicą, że przemienił je z wody. Na koniec tej
opowieści można dojść do przynajmniej dwóch wniosków: zwyczaj picia i
podejmowania gości alkoholem był obecny już na początku kształtowania się
naszego państwa oraz że rytualne obrzędy wiązały się z jego stosowaniem.
Piwo,
wino i miód
Alkohol pełnił rolę
integracyjną (obowiązkowy składnik poczęstunku przy biesiadowaniu),
psychologiczną (podnosił nastrój, rozluźniał, dodawał otuchy) i medyczną (wódki
kluczowym składnikiem apteczki domowej – na omdlenia, melancholię itd.).
Najpopularniejszy trunek w czasach średniowiecza stanowiło piwo. Było ono
składnikiem codziennej diety, ponieważ zaspokajało głód i posiadało walory
odżywcze. Poza tym zastępowało wodę, która była nie najlepszej jakości i mdłego
smaku. Browar był napojem o niskiej zawartości alkoholu. Smakoszem tego trunku
był Bolesław Chrobry. Świadczyć o tym może przydomek Trink-Bier nadany mu przez
Niemców, który na język polski można przełożyć jako Piwosz. Pierwszy król
Polski był miłośnikiem codziennego biesiadowania, ponieważ lubił obficie zjeść
i wypić. Te momenty dobrego humoru mężczyzny wykorzystywała jego żona. Wtedy przyznawała
się do wstrzymywania wyroków wydanych przez niego w gniewie. Skutkiem tego
ucztowania było wiele złagodzonych lub cofniętych kar. Takie bogate uczty
również odbywały się przy okazji spotkań władców, na których podejmowano ważne
decyzje. Jednak nie zawsze tego rodzaju przyjemności kończyły się pozytywnie –
alkohol był świetny w maskowaniu smaku podanej w nim trucizny. Intrygi zdarzały
się także w rodzinie i w najbliższym otoczeniu – ze znaczących osób
prawdopodobnie otruci zostali m.in. Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława
Śmiałego i inni.
Mimo takich
niebezpieczeństw Leszek Biały doceniał wartości alkoholu, a szczególnie piwa.
Prosił on papieża, aby go zwolnił z obowiązkowej wyprawy krzyżowej, czego powodem był brak ulubionego trunku w Ziemi
Świętej. Do rozpowszechnienia tego napoju w Wielkopolsce przyłożyła się żona
Przemysła II – Ludgarda, która założyła na tej ziemi wiele browarów. Natomiast
Zygmunt I Stary nie mógł obyć się w czasie codziennych śniadań bez polewki
piwnej z grzankami. Oprócz tych znanych polskich osobistości, których
zamiłowanie do piwa jest opisane w księgach, także zagraniczne znakomitości
polubiły nasz wyrób. Znana jest anegdota o papieżu Klemensie VIII, który
lubował się w browarze wareckim z Mazowsza. Ponoć na łożu śmierci ciągle
powtarzał: „O santa piwa di Polonia, o santa biera di Warka!” Słysząc te słowa
pokojowi z pełną powagą i pasją zaczęli modlić się do świętej Piwy i prosić ją
o uzdrowienie dla głowy Kościoła.
Kolejnym równie
popularnym napojem był miód, znany u nas, tak samo jak piwo, jeszcze przed
czasami chrześcijańskimi. Nie bez powodu mówi się, że Polska to „kraj mlekiem i
miodem płynący”. Kronikarze w swych księgach podkreślali obfitość naszych ziem
w ten produkt, a w czasach nieurodzaju mieli zwyczaj wspominać czy aby go nie
brakowało. Miód oprócz spełniania roli napoju dodawany był również do potraw
lub stosowany jako środek leczniczy. Aby nadać mu większe walory smakowe
mieszano go z innymi napojami lub przyprawiano goździkami, cynamonem, pieprzem
itd. Był on nieodłącznym elementem wszelkich uczt, jednak z powodu stopniowego
podupadania pszczelarstwa w XVI-XVIII w. pijano go coraz rzadziej.
W Polsce ważną rolę
odgrywała religia, więc tym samym było duże zapotrzebowanie na produkcję wina
do obrzędów chrześcijańskich. W XII w. powstały na naszych ziemiach pierwsze
winnice uprawiane przez zakonnych, przybyłych w większości z południa i zachodu
Europy. Jako że winna latorośl występowała u nas w ograniczonych ilościach, to
tym samym zamożna szlachta upodobała sobie wino jako ekskluzywny trunek,
podkreślający pozycję społeczną. Piła go przy wielkich świętach i
uroczystościach. Zapotrzebowanie na wino rosło, jednak ceny importu były
wysokie, a polska ziemia nie sprzyjała jego uprawie.
Zalet produkowania piwa
i wina było sporo – rozwój rolnictwa, zyskowne przedsięwzięcie, coraz to nowsze
potrawy kulinarne itd. Jednak wad było równie dużo. Wielki problem stanowiło pijaństwo
wśród duchowych, głównie w zakonach żebrzących, utrzymujących bliskie stosunki
ze szlachtą. Połowa księży w trakcie kazań potępiała pijaństwo, uznając je za
ciężki grzech, a druga połowa przebywała w gospodach upijając się. Doszło do
tego, że nawet proboszczowie prowadzili karczmy, a co biedniejsi klerycy w nich
pracowali. W takich miejscach odbywały się wesela, chrzciny, stypy i inne
uroczystości. Nie podobało się to wyżej stojącemu duchowieństwu. Aby temu
przeciwdziałać stosowano kary pieniężne, zakazano prowadzenia karczm przy
kościołach, a w XIII w. biskupi zabronili duchowieństwu uczęszczania do karczm
(wyjątkiem były podróże lub zaproszenia przez poważaną osobę).
Karczmy
Miały siłę
oddziaływania podobną do instytucji Kościoła – razem z nim są one podstawą
życia społecznego na wsi. Często zdarzało się, że po mszy chodzono do gospody.
Ludzie w obu miejscach spotykali się i tworzyli wspólnotę, którą łączyły
określone zachowania. Przechodziło się pewien rodzaj inicjacji pozwalającej
wstąpić do danej społeczności – rolę tę w Kościele spełniał chrzest, a w drugim
miejscu zwyczaj upicia się po raz pierwszy z nowymi znajomymi. Jeśli ktoś umarł,
to i tu i tu rozpaczano po jego odejściu, tylko w inny sposób. Karczma stała
się miejscem wymieniania poglądów, zbierania doświadczeń, kształtowania
spojrzenia na świat.
Na wsiach rozróżniano
karczmy plebańskie i sołtysie, mieszczańskie i chłopskie. Za odpowiednią opłatą
można było uzyskać pozwolenie na wyrób alkoholu i jego sprzedaż, więc nawet
niższy stan w społeczeństwie feudalnym posiadał taką możliwość. W karczmie
jednak obowiązywały podziały klasowe, co mogło być widoczne m.in. w zajmowanych
miejscach w budynku oraz w jakości alkoholu, które dostawano. W XV w. zaczęły
zanikać pewne ich rodzaje, a w końcu funkcjonowała tylko gospoda plebańska i
mieszczańska. Dodatkowo chłopi zostali obciążeni przymusem propinacyjnym, który
zmuszał ich do kupowania alkoholu wyprodukowanego przez konkretny dwór. Jeśli
odstąpiło się od tego zarządzenia, to ponoszono odpowiednią karę. Oprócz wyżej
wymienionego, istniał także przymus konsumpcyjny, w którym do obowiązków chłopa
należało wykupienie przez jego rodzinę określonej ilości trunków od panów w
danym roku.
Obyczaje
szlachty
Społeczeństwo
szlacheckie piło miód, piwo i wino, a po pewnym czasie zaczęło pić także wódkę.
Do potraw podawano piwo, które mogło być również składnikiem serwowanych dań. Początkowo
produkowano je z pszenicy i chmielu, jednak po jakimś czasie przerzucono się na
browar jęczmienny. Były również rozmaite odmiany browarów: wareckie, wąchockie,
lidzbarskie, wągrowieckie itd. – w zależności od upodobań, zamieszkanego terenu
i zamożności. Od XV do XVIII wieku piwowarstwo osiągało swój szczyt rozwoju. Browary
krajowe były bardzo cenione wśród polskiej szlachty, choć sprowadzano je także
z zagranicy, a przede wszystkim z Anglii. Oczywiście oprócz bogatszej warstwy społecznej lubowali
się w piwie także ubożsi, jednak nabywali je w wersji tańszej, a ty samym
gorszej jakościowo.
Pod koniec XVI wieku
popularnym stał się zwyczaj picia wina. Szlachta umilała nim chwile po
obiedzie, a jeśli było urządzane przyjęcie, to po zjedzeniu posiłku zaczynało
się picie nad miarę. W związku z częstymi biesiadami wytworzyły się również
zasady dotyczące spożywania tam alkoholu. I nie mówiły one o wstrzemięźliwości,
a wręcz przeciwnie. Toasty zaczynały się już w czasie głównego posiłku: za
zdrowie współtowarzyszy (często każdego z osobna), za króla, za królową, za
biskupa, za dobrą przyjaźń, za państwo itd. Trzeba było przy ich wznoszeniu
podnosić się z krzesła, a więc niemożliwym było spokojne spożycie obiadu. Jeśli
ktoś nie wstał, był natychmiast upominany. Po wymyśleniu wszystkich możliwych
toastów zaczynano picie bez ich wymieniania. Gorzej musiał się czuć człowiek
słabszego zdrowia lub taki, który miał już dość. Wtedy uciekano się do
podstępów: wylewanie alkoholu pod stół, za kołnierz, przelewanie swojego trunku
do innych kieliszków, a jeśli gospodarz chciał dotrwać do końca urządzanej
przez siebie uczty, to wcześniej prosił służbę, aby przynosiła mu wodę barwioną
na kolor wina. Warto wspomnieć, że również służba przy takich uroczystościach
chodziła pijana. Wykorzystywała nieuwagę gospodarzy i sama spożywała napoje
przygotowane do podania na stół, a także często kradła rzeczy pracodawcy bądź
gości. Jednak zazwyczaj uchodziło jej to bez wyciągania konsekwencji, z powodu
dobrego humoru gospodarza po udanej uczcie.
Kobiety na takich
biesiadach nie piły dużo, w większości przykładały tylko usta do kieliszków.
Robiły to, ponieważ twierdzono, że ich płeć powinna odznaczać się
wstrzemięźliwością – w przeciwieństwie do mężczyzn. Mianem bankietu udanego
określano taki, w którym na koniec większość męskich gości nie mogła wyjść z
niego o własnych siłach.
Kolejnym pożądanym zachowaniem
było teatralne tłuczenie kieliszka, często o własną głowę. Każdy toast powinno
wznosić się z innego szkła. Innym powodem do ich rozbijania było oddanie hołdu
paniom lub osobom dostojnym, jeśli taki kieliszek otrzymano od nich. Z tej
samej przyczyny pito z trzewików panieńskich lub butów dygnitarskich. Wymyślano
również coraz to nowe zabawy dla urozmaicenia czasu pijaństwa: zawody
polegające na tym kto wypije najwięcej, jak najszybsze wypicie alkoholu w
czasie granej melodii itd.
Takie uczty, oprócz
pozytywnych emocji, wyzwalały także agresję, co kończyło się kłótniami lub pojedynkami.
Napięcie podsycał fakt, że do stołu siadało się uzbrojonym. Tego rodzaju swary
zazwyczaj miały formę przedstawienia, w którym rozleje się trochę krwi, a
widownia ma dużą uciechę. Jednak zdarzały się sytuacje, w których nie
rozwiązywano tak pobłażliwie konfliktów, a za przeciwnymi stronami stawali ich
wysłannicy i wtedy dochodziło do wielkiej bitwy. W związku z tym popularna i
nieodzowna była rola mediatora – kogoś starszego i poważanego, kto potrafił
likwidować niesnaski między przeciwnymi stronami.
Wódka
Początkowo stosowana
jako lek, jednak już około XV i XVI w. występowała powszechnie jako napój
alkoholowy. W XVI i XVII w. stała się jednym z popularniejszych trunków wśród
alkoholi i powoli zaczynała wypierać piwo. Produkowano ją z żyta, a lepsze, a
tym samym droższe gatunki wyrabiano z pszenicy. Nie był to wtedy tak mocny alkohol
jak współcześnie – najpopularniejsze wódki nie przekraczały 25-35% alkoholu,
jednak te mocniejsze miały od 45 do 50%. Mimo jej popularności notuje się, że
spożycie na osobę wynosiło jedynie 2-3 litry rocznie wśród uboższych, a już
około 20 litrów wśród szlachty. Natomiast jeśli chodzi o piwo, to przypuszczano,
że w XVIII w. jeden mieszkaniec wypijał go rocznie w ilości około 100 litrów.
Oczywiście ilości spożywania tych alkoholi są różne, zazwyczaj w zależności od
stanu majątkowego kupującego oraz od popularności danego trunku.
Początkowo wódka
służyła jedynie celom leczniczym. W XV w. w niektórych państwach aptekarze
sprzedawali ją na kieliszki w celu pokrzepienia. W Polsce była podstawowym
składnikiem apteczek domowych. Opiekę nad taką apteczką, a tym samym
zawartością, sprawowały kobiety. Panie domu także zajmowały się doprawianiem wódki, a wskutek tego łączyły
jej najróżniejsze kombinacje i smaki. W zależności od fantazji gospodyni
powstawały wódki korzenne, różane, cynamonki, brzoskwiniówki i wiele innych.
Wraz ze wzrostem jej popularności
wyparto picie innych alkoholi. Powoli zaczynała dominować na biesiadach. Pito
ją głównie bez przekąsek, ponieważ celem było jak najtańsze doprowadzenie się
do stanu nietrzeźwego. W XIX w. zaczęto produkować ten alkohol z ziemniaków,
tym samym zmniejszając jego koszty produkcji. To był moment przełomowy – wódkę mógł
kupić nawet najuboższy, ponieważ było go na nią stać. Zaczęło się szerzyć
gwałtowne pijaństwo, którego ona była przyczyną. Wywołało to falę oburzenia
reszty społeczeństwa, więc zaczęto stosować środki zwalczające tak masowe i
częste odurzanie się nią. Ograniczono liczbę gorzelni, wprowadzono wysoką
akcyzę od wódki, wymagano koncesji na sprzedaż, zakazano jej sprzedaży na
kredyt i osobom nietrzeźwym. Skutkiem tych przeciwdziałań były wzrastające ceny
tego napoju. To i inne czynniki spowodowały, że jej spożycie na przełomie XIX i
XX w. spadło.
Przyczyny
picia i zapobieganie pijaństwu
Są one różnorodne, a
większości nie sposób wymienić. Oddziałuje na nie wiele czynników – epoka,
tradycja, polityka, gospodarka, społeczeństwo, praca, znajomi, osobiste
skłonności itd. Pijemy, aby poprawić samopoczucie, zwiększyć pewność siebie,
uzyskać stan zamroczenia lub wręcz przeciwnie – aby poczuć się kimś
niezwyciężonym. Można powiedzieć, że chcemy oderwać się na moment od
codzienności, od tego kim jesteśmy przez większość czasu – zestresowanym
pracownikiem, zmęczoną matką, szarą myszką itd. To oczywiście stereotypowe
określenia, ale mają na celu wyszczególnienie pewnych zachowań i cech, przybliżenie
nas do ogólnych powodów odurzania się alkoholem.
Jednak nie zawsze
przyczyny picia były zależne od danego człowieka. Wykazano, że przez lata sterowano
grupami ludzi za pomocą alkoholu. Szlachta wydała nakaz, który zmuszał chłopów
do kupowania od niej odpowiedniej ilości trunków. Podczas drugiej wojny
światowej Niemcy przyjmowali taktykę rozpijania narodów, w tym polskiego.
Okupanci płacili wódką mieszkańcom wiosek dostarczającym im wszystko, czego
wymagali. Stąd prawie w każdym domu była ona dostępna w niemałych ilościach.
Oprócz tego otwierano sklepy z alkoholem, w których można było sprzedawać o
każdej porze i kupować za niską cenę. Warunkiem miało być dostarczenie gazet
bądź książek. Jednak próbowano walczyć z taką polityką – Armia Krajowa
prowadziła różnorodne akcje, mające na celu przeciwdziałanie podobnym
zachowaniom. Rozbijano zakłady produkujące piwo i wódkę, wprowadzono zakaz
spożywania trunków wysokoprocentowych przy pełnieniu funkcji urzędowych itd. Inny
powód jest taki, że alkohol napędza gospodarkę, dlatego tak często widzimy reklamy
promujące picie, specjalne okazje kupna tych napojów odurzających i ich niskie
ceny na półkach sklepowych. Jednak nie zawsze wychodzi to krajowi na dobre.
Ludzie piją w obliczu
klęsk, wojen, osobistych katastrof. Nie widzą sensu wydawania pieniędzy na
trwałe i solidne rzeczy, takie jak np. domy czy samochody. Wolą wtedy inaczej
poradzić sobie ze swoimi nieszczęściami. Ten sposób jest tak samo tani, jak i
krótkotrwały. Podobnym powodem do picia może być także praca – ludzie zmęczeni,
po kilkunastu godzinach wysiłku zazwyczaj nie mają siły chodzić do teatru czy
kina. Wolą upić się, a tym samym szybko odprężyć, zapomnieć o stresach. Kolejną
przyczyną może być nuda – różne instytucje powinny zapewnić jak najwięcej
rozrywek kulturalnych, niezwiązanych z piciem, aby móc pozytywnie spędzić czas
i zachęcić do wracania do nich, a nie do baru. Uczmy tego młodzież i jako
starsi sami dawajmy dobry wzór.
Jednak zakazanie picia
alkoholu nic nie da, ponieważ jest on zbyt zakorzeniony w naszej kulturze i
świadomości. Jan Brodzki powiedział: „Nie walczmy z alkoholem. Walczmy z
pijaństwem i alkoholizmem, z niewłaściwym sposobem spożywania alkoholu”. Uważam,
że w tym zdaniu tkwi dużo mądrości – alkoholu nie da się wyeliminować z życia
całego narodu, wspólnoty, a wreszcie jednostki. Jest on obecny na wielu płaszczyznach
egzystencji – religijnej, wspólnotowej, kulturowej itd. Czytamy o tej używce
nawet w najstarszej literaturze, widzimy wątki z nią związane na ekranach
telewizorów, a po udaniu się do sklepów rzuca się w oczy różnorodność jej
odmian. Walczmy, ale rozsądnie. Zapożyczajmy dobre sposoby i zwyczaje picia z
innych kultur... Nie sięgajmy po alkohol po to, żeby się upić, ale np. aby
wypite wino przy obiedzie wzmocniło jego smak. Pijmy z umiarem. Nie traktujmy
tematu alkoholu jako tabu, ponieważ to zapewne wywoła jeszcze gorsze skutki spożywania tegoż. Uchwyćmy te pożądane
zachowania, które pozwolą nam współgrać z takimi trunkami bez szkody dla
państwa, społeczeństwa, rodziny, a w końcu nas samych.
Patrycja Dębowiec
patrycja119700@gmail.com
Zdjęcie: Oliwia Bogdan
Źródła:
1. A. Bielewicz, J. Moskalewicz. Historia
społeczno-kulturowa alkoholu. [W]: red. I. Wald, A. Bielewicz. Alkohol oraz związane
z nim problemy społeczne i zdrowotne. Warszawa 1986.
2. J. S. Bystroń. Dzieje obyczajów w
dawnej Polsce: wiek XVI-XVIII. T.2. Warszawa 1994.
3. Oblicza alkoholu w
kulturze elit od średniowiecza do współczesności. Red. R. Bubczyk, B.
Hołub, J. Sołtys. Lublin 2015.
4. Alkohol w kulturze i
obyczaju. Red. J. Górski, K. Moczarski. Warszawa 1972.
5. Joanna Radziewicz. Rola karczmy w życiu dawnej wsi polskiej. http://rme.cbr.net.pl/index.php/archiwum-rme/377-marzec-kwiecie-nr-54/kultura-i-tradycje-ludowe40-7681/339-rola-karczmy-w-yciu-dawnej-wsi-polskiej.
5. Joanna Radziewicz. Rola karczmy w życiu dawnej wsi polskiej. http://rme.cbr.net.pl/index.php/archiwum-rme/377-marzec-kwiecie-nr-54/kultura-i-tradycje-ludowe40-7681/339-rola-karczmy-w-yciu-dawnej-wsi-polskiej.