Wśród polskich świąt
króluje Boże Narodzenie bogate w tradycje, jakie do tej pory praktykujemy.
Mniej komercyjne są Święta Wielkanocne, które teraz będziemy obchodzić na
przełomie marca i kwietnia. Większość ludzi traktuje je jak długi weekend, nie
zdając sobie nawet sprawy z tego, że ich celebracja zaczyna się już w czwartek.
W
XVIII wieku tradycja wielkanocna była przeobfita. Co prawda, większość
zwyczajów brała się jeszcze z pogańskich wierzeń Słowian, trudnych do
wyplewienia z ich kultury nawet przez kilka wieków. Jednak do tej pory my –
ludzie XXI wieku – praktykujemy niektóre
z nich, na przykład malowanie pisanek czy śmigus-dyngus. Oto krótka historia o
tym, jak ludzie sprzed kilkuset lat przeżywali czas Wielkiej Nocy.
Wielki Czwartek
Jest
to dzień, w którym na dobre zaczynało przygotowywanie się do Świąt
Wielkanocnych. Już od rana kobiety zajęte były sprzątaniem całego mieszkania, w
tym m.in. szorowaniem drewnianych podłóg, a mężczyźni dbali o ład na zewnątrz
domów. Zimy były niegdyś bardzo mroźne i gruba warstwa śniegu zakrywała
wszystko wokół, tym samym czas przed Wielkanocą stawał się okazją na to, by wreszcie
posprzątać to, co znajdowało się pod spodem. Czysty dom i jego obejście miało
świadczyć o zbliżającym się wielkim święcie.
Słowianie
traktowali ten dzień Wielkiego Tygodnia jako dzień zmarłych. Kobiety piekły
specjalne baby, które nazywano perepiczkami. Ciasta te zanoszono na cmentarze
wraz z garncami pełnymi wody. Wierzono również, że tego dnia domy odwiedzają
małe duszki opiekujące się chatą (dzieci nazywały je krasnoludkami), dlatego w
różnych zakamarkach domu zostawiano im okruchy chleba, aby posiliły się, kiedy
przyjdą. Robiono to w podzięce za troskę nad domostwem. Według legend duszki
zamieszkiwały piece (tak jak dusze), a więc w Wielki Czwartek nie wolno było
piec chleba, aby przez przypadek nie zrobić krzywdy żadnemu z nich.
Po
mozolnych porządkach wieczorem wszyscy gromadzili się na mszy, która tego dnia
była szczególna. Upamiętniała to, co miało miejsce na dzień przed śmiercią
Chrystusa, a więc ostatnią wieczerzę – dzień ustanowienia Eucharystii i
kapłaństwa. Podczas tej liturgii dzwony biły po to, by zamilknąć i ponownie
odezwać się dopiero trzy dni później – w Wielką Niedzielę. Pięknym aktem
podczas tej uroczystości było obnażenie ołtarza, które miało za zadanie
powstrzymać kapłana od odprawiania Eucharystii, a także symbolizowało obnażenie
z szat Jezusa podczas Jego męki.
Młodzieńcy
zaś tego dnia po męsku chcieli rozprawić się z Judaszem. Uplótłszy słomianą
kukłę, która miała symbolizować Chrystusowego zdrajcę, ciągnęli nią przez ulice
po to, aby na końcu wrzucić ją do rzeki. Dryfującego po tafli wody Judasza
obrzucali grudami błota i kamieniami. Obrządek ten nosił nazwę Judaszek.
Wielki Piątek
Ten
dzień to pamiątka śmierci Chrystusa. Ludność umartwiała się i pościła. Jedynie
dzieci dostawały po pajdzie chleba upieczonego przed Triduum Paschalnym (w
Wielki Czwartek i Piątek nie można było piec chlebów). W tym dniu nikt się nie
czesał ani nie przeglądał w lustrze, które zakrywano. Gdy w domu były jakieś
dzieci, symbolicznie uderzało się je rózgą, poczynając od najstarszego i za
każdym razem wypowiadając słowa „któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste,
zmiłuj się nad nami”. Podobną chłostę odbierali też czeladnicy od swoich
mistrzów.
Przed
wschodem słońca, młode dziewczęta miały w zwyczaju wchodzić do lodowatej rzeki
(tak aby nikt nie podejrzał), która w Wielki Czwartek posiadała szczególną moc
wygładzającą cerę i usuwającą wszelkie niedoskonałości, takie jak piegi czy
krosty. Do wody wchodziły również osoby chore.
W
kościele od rana siedziały młode dziewczęta z tacami i kwestowały. Im jałmużnik
był majętniejszy, tym więcej na tę tacę (pod presją dziewczyny) dawał. Nie
prosiły one o pieniądze. W zasadzie to w ogóle się nie odzywały, ale ruszały
tacą tak, że pod wpływem monet brzęczała. Im darczyńca był bogatszy, tym brzęk
tacy stawał się głośniejszy.
Tego
dnia nie było w kościołach żadnej mszy. Kto mógł choć na chwilę wstąpić do
kościoła, od razu kierował się w stronę Grobu Pańskiego i przy nim czuwał. A
ówczesne przedstawienia grobu wyglądały zupełnie inaczej niż dzisiaj. My,
ludzie XXI wieku, jesteśmy przyzwyczajeni do pięknej figury przedstawiającej
Chrystusa, która leży otoczona kwiatami i woalem. W XVIII wieku starano jednak
wpłynąć na wyobraźnię wiernych, więc Grób Pański kreowano w taki sposób, aby
możliwe było przedstawienie jeszcze innej sytuacji biblijnej, np. historii
Jonasza, który został połknięty przez wieloryba, albo Abrahama unoszącego
ostrze na Izaaka. Z czasem dodawano motywy mające odzwierciedlać obecną
sytuację polityczną w kraju, jak np. zabory czy okupacja niemiecka. Przy Bożym
Grobie stała również straż, a warty zmieniały się co godzinę i czuwały aż do
niedzielnej mszy rezurekcyjnej. Strażnicy imponowali pięknymi strojami, jednak
tradycja trzymania warty zniknęła w okresie międzywojennym.
Wielka Sobota
Ten
dzień kobiety i dziewczęta spędzały zazwyczaj w kuchennej izbie. Wypiekały przepyszne baby i ciasta, które koniecznie
musiały być wysokie, puszyste i pięknie przyozdobione lukrem. Gdy ciasta się
piekły, był czas na przyozdabianie jaj. Technika kraszenia jaj, którą wykonywały
kobiety, dzisiaj jest już praktycznie zapomniana. Dziewczęta malowały wzory
roztopionym woskiem, a następnie zanurzały jaja w specjalnie przygotowanych
przez siebie barwnikach. Najczęściej były to zagotowane łupiny cebuli, liście
bazylii czy obierki z buraków. Łatwo można było poznać, czy jaja były malowane
przez Kurpiankę, Kaszubkę, czy mieszkankę Cieszyna, ponieważ sposób malowania
wzorów przekazywany był z pokolenia na pokolenie. Barwienie jaj Słowianie
praktykowali już przed przyjęciem przez Polskę chrztu. Nasi przodkowie uważali,
że jajo to odzwierciedlenie pierwotnej materii. Każda część (skorupa, błona,
białko, żółtko) symbolizowała jeden z żywiołów. Jaja pomalowane na kolor
czerwony były symbolem życia, który pozwala na odnowienie kontaktu ze zmarłymi.
Na wiosnę zanoszono takie pisanki na groby.
Mężczyźni
mieli tego dnia surowy zakaz wstępu do kuchni. Istniało ryzyko, że przy
otwarciu drzwi powieje wiatr i zamiast ciasta wyjdzie zakalec. Mężczyźni mieli
jednak dosyć swojej roboty, ponieważ musieli oporządzić inwentarz aż na trzy
dni. Podczas przygotowań zarówno oni, jak i kobiety dokuczali sobie. Mężczyźni
smarowali drzwi chaty żurem, który jedzono przez prawie cały Wielki Post.
Kobiety nie pozostawały dłużne i oblewały nim każdego mężczyznę, który akurat
się napatoczył. Dzieci natomiast wieszały śledzie na drzewie w akcie zemsty za
to, że przez całe czterdzieści dni Wielkiego Postu ryba ta „panowała nad
mięsem, morząc żołądki ludzkie słabym posiłkiem swoim”.
Po
zakończonej pracy w kuchni, kobiety wychodziły do kościoła, zabierając pięknie
przyozdobione kosze z przygotowanymi przez siebie potrawami. Podczas święcenia
pokarmów ksiądz kropił wodą święconą niezbędne ludziom pożywienie, dzięki
któremu zyskują energię do pracy i modlitwy. Po powrocie do domów święconkę
odstawiano i z jedzeniem czekano do niedzielnego poranka, a dokładniej do
momentu zakończenia mszy rezurekcyjnej.
Niedziela Wielkanocna
O
poranku, około godziny szóstej rozpoczynała się msza rezurekcyjna, podczas
której procesja albo trzykrotnie obchodziła kościół, albo przemierzała uliczki
i ulice całej wsi. W tym drugim przypadku pochodowi towarzyszyły huki armatek i
moździerzy. Po rezurekcji rodzina i sąsiedzi witali się słowami „Chrystus
zmartwychwstał” po to, by w odpowiedzi usłyszeć „Zmartwychwstał prawdziwie”, a
następnie składali sobie życzenia. Dopiero teraz można było zasiąść do
wielkanocnego śniadania. Tego dnia stoły uginały się pod ciężarem kiełbas,
szynek, ciast. Nawet w najbiedniejszym domu nie zabrakło mięsa w Niedzielę Wielkanocną.
Jednakże przed rozpoczęciem uczty każdy dzielił się jajkiem, którego skorupki
rozsypywało się na szczęście po kątach izb i przed chatą. Kości pozyskane z
mięsa rozdawano psom i kotom, ponieważ wierzono, że uchronią zwierzęta przed
chorobą wścieklizny.
Po
południu lokalna młodzież schodziła się i urządzała sobie zawody w tłuczeniu
jaj. Zabawa polegała na tym, że uderzano jedno jajko o drugie, a wygrywała ta
osoba, która jako jedyna zachowała swoją pisankę w całości.
Młodzieńcom
i dziewczętom jaja służyły też wzajemnemu wyznawaniu sobie uczuć. Bywało tak,
że chłopiec ofiarował dziewczynie pisankę, która w ramach rekompensaty oddawała
mu własnoręcznie przez siebie udekorowane jajko owinięte w piękną chusteczkę.
Poniedziałek
Wielkanocny
Tego
dnia miejscową ludność budziły nie koguty, a głośne piski dziewcząt. Według
zwyczaju młodzieńcy mieli w obowiązku oblać młode kobiety wodą tuż po wschodzie
słońca. Często bywało jednak tak, że niewiasty specjalnie nie zamykały drzwi do
swoich chat, ponieważ według tradycji dziewczyny, które nie zostaną oblane w
dyngusa, czeka los starej panny. Po
tym dniu cała wioska wyglądała jak po srogiej ulewie. Geneza
powstania śmigusa-dyngusa nie jest do końca sprawą wyjaśnioną. Być może ma
związek z płodnością. Gleba urodzi dobre plony tylko wtedy, gdy nie brak jej
wody.
W
Wielkopolsce były znane jeszcze pochody z kogutem. Konstruowano drewnianego
kogucika, którego pchano na wózku. Chodzono z nim od drzwi do drzwi i śpiewano
różne wielkanocne przyśpiewki.
Kultywować czy nie?
Obserwując
kulturę Polaków żyjących na przełomie XVII i XVIII wieku, możemy wyobrazić
sobie, jak barwne było ich życie dzięki praktykowanym zwyczajom. Tradycja nie tylko kreuje
tożsamość narodową, ale pokazuje też, że dbanie o nią może przynieść wiele
radości. XXI wiek to czas nauki i technologii – nic więc dziwnego, że nie
wierzymy już w magiczne działanie rzek, nie topimy kukieł czy nie rozsypujemy
pozostałości jedzenia, ufając, że to przyniesie nam szczęście. Czy jednak to
usprawiedliwia nas do zaprzestania kultywowania tradycji? Żeby była jasność,
nikogo nie namawiam do kąpieli w lodowatej wodzie. Pragnę zauważyć jedną rzecz:
radość tych świąt nie wynikała wyłącznie z wierzeń w słowiańskie mity, ale
przede wszystkim z czasu spędzonego wśród bliskich. Wzajemne przekomarzanie się
podczas porządków, wspólne umawianie się na Judaszki, integracyjny spacer
sąsiadek do kościoła ze święconkami czy też składanie sobie życzeń po mszy w
Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego –
to przykłady tych zwyczajów, które były i są o wiele cenniejsze niż
pięknie umalowane jajka albo idealnie wysprzątany dom. Myślę, że właśnie to
chciały nam przekazać za pomocą tradycji wcześniejsze pokolenia. Oderwijmy
wzrok od telewizorów i zwróćmy go w kierunku naszej rodziny, przyjaciół oraz
sąsiadów i stwórzmy nową tradycję, o której będą pisali nasi potomkowie. Dajmy
im przykład, że mimo zmian kulturowych czy intelektualnych sens świąt (nie
tylko Wielkanocnych) pozostaje ten sam co trzy wieki temu.
Katarzyna
Zofińska
k.zofinska@gmail.com
Źródła:
1. Wielkopiątkowa
tradycja strojenia Grobu Pańskiego
(www.dzieje.pl/kultura-i-sztuka/wielkopiatkowa-tradycja-strojenia-grobu-panskiego);
2.
A. Brencz: Wielkopolski rok obrzędowy. Poznań 2006;
3.
E. Ferenc: Polskie tradycje świąteczne. Poznań 2000;
4. E. Klimasara: Wielki Czwartek, czyli staropolskie Judaszki
(www.etnosystem.pl/magazyn/9655-wielki-czwartek-palenie-judasza);
6.
Z. Kuchowicz: Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku. Łódź 1975.
Źródło
zdjęcia: Pixabay