Jeżeli nie wierzysz w moc
wypowiedzianych na głos słów oraz skutków, jakie mogą za sobą nieść, to po
przeczytaniu książki 40 godzin z pewnością zmienisz zdanie. „I też
jestem muzułmaninem. (…) Sekundę później eksplozja rozerwała drzwi na drzazgi,
a ściana ognia runęła na Farisa i przykryła go promieniami”.
Kathrin Lange odważyła się napisać
thriller o bardzo ważnej w dzisiejszych czasach tematyce. To tak jakby
potrafiła odczytać z czarodziejskiej kuli, co wydarzy się za kilka lat i
kontrowersyjnym tematem skusić nas wszystkich do rozmowy. Dziś, gdy o wszystkie
zamachy są oskarżani muzułmanie – nie ważne, czy słusznie, czy nie – połączenie
w jednej powieści takich słów jak zamach, bomba, islam czy muzułmanin może
oznaczać tylko jedno – będzie się działo!
Przyznam szczerze, że przywiązuję
się do danych autorów. Dlatego gdy sięgam po pozycję książkową pisarza, którego
wcześniej nie czytałam, mam pewne obawy. Tym razem było podobnie. Jednak te już
po kilku stronach okazały się one bezpodstawne. Tym, co zaskoczyło mnie w
książce Kathrin Lange, było niesamowicie szybkie tempo akcji. Tak szybkie, że
autorka sama wpadła w swoją pułapkę. Końcówka niestety zbyt mocno wyhamowuje.
Tę jakże elektryzującą powieść kończy wolno, bez efektu zaskoczenia, bez
zacierania rąk, żeby przełożyć kolejną kartkę. To niewątpliwie największy minus
tej powieści.
Fabuła książki jest zwięzła i
logiczna. Pomysł, aby głównym bohaterem został zawieszony policjant Faris
Iskander, który jest muzułmaninem, to odważne posunięcie. Trzeba przyznać, że
autorka stworzyła barwnego bohatera. Nie dość, że muzułmanin o arabskich
korzeniach, to jeszcze mieszkający w Europie Zachodniej. Takie zestawienie
sprawia, że uprzedzenia na tle religijnym nasuwają się jako pierwsze, chociaż
policjant ma specyficzne podejście do swojej religii, które poznajemy dość
szybko. W dodatku Iskander to facet po przejściach, o których zapomnieć nie
może, gdyż ktoś staranie odtwarza mu wydarzenia z przeszłości. Łącząc już i tak
mocne zestawienie, autorka postanowiła uwikłać go w skomplikowane relacje
damsko-męskie. Także całościowy obraz Farisa jest dość zaskakujący.
Akcja rozgrywa się w Berlinie,
stolicy naszego zachodniego sąsiada, w którym odbywają się Ekumeniczne Dni
Kościoła. Faris odbiera tajemniczy telefon, a następnie otrzymuje video, na
którym widać mężczyznę przetrzymywanego w przerażających warunkach. Główny
bohater ma czterdzieści godzin na odnalezienie ofiary, jeżeli nie zdąży,
stolica Niemiec stanie w płomieniach. Jeśli ma
się w pamięci to, co wydarzyło się w 2016 roku w Berlinie, historia od razu
staje się aktualna i oczyma wyobraźni widzi się Farisa Iskandera próbującego
ująć terrorystę.
Autorka
zastosowała kilka zabiegów, które według mnie ożywiły fabułę. Pierwszy z nich
to symbol uciekającego czasu. 40 godzin podzielone jest na trzy części,
a tytuł każdej z nich dotyczy jednego okresu czasowego. Nieustający wyścig z
czasem dodaje dynamiki, przez co powieść czyta się wyjątkowo szybko, tak
jakbyśmy sami chcieli się ochronić przed detonacją bomby. Drugi zabieg to
uśmiercenie jednego z bohaterów. Jak wiadomo, nic tak nie ożywia fabuły jak
śmierć. Kolejny zabieg, który zastosowała Kathrin Lange, to wykorzystanie
symboli religijnych w połączeniu z relacjami muzułmańsko-chrześcijańskimi, co
daje nam prawdziwą mieszankę wybuchową.
Dreszcze
emocji, a także rosnąca adrenalina, czy uda się ocalić Berlin, to tylko
niektóre z odczucia, jakie towarzyszyły mi podczas czytania tej książki. Miłym
zaskoczeniem było dla mnie również to, że w 40 godzinach oprócz
fascynującej historii, trzymającej w napięciu prawie do samego końca, możemy
znaleźć także aspekt edukacyjny. Dzięki Kathrin Lange dowiadujemy się, jak
funkcjonuje umysł zamachowca, jakimi przesłankami ktoś taki się kieruje, a
także poznajemy nowe pojęcia, np. biblicyzm. Moja ocena książki to
zdecydowane 8/10! To lektura na długie popołudnie, gdyż wcześniej niż po
zakończeniu książki nie będziesz chciał jej odkładać.
K. Lange: 40 godzin. Media
Rodzina. Poznań, 2017.
Dagmara Krok
dagmarakrok94@gmail.com
Zdjęcie: Sofijka Vetriak