Nie ma osoby
żyjącej w naszej społeczności, która by przynajmniej raz nie skorzystała z
mediów. Nic w tym dziwnego, przecież
dzisiaj są one wszechobecne. Czy jednak nie wpływają na nas negatywnie?
W
idealnym świecie media powinny służyć m.in. do rozrywki i edukacji, miałyby też
za zadanie dostarczać nam rzetelnie opracowanych i prawdziwych informacji. I
mogłoby się wydawać, że tak przecież jest, przecież to właśnie media robią.
Bawią, uczą i informują. Ale czy na pewno?
Drugie
oblicze mediów
Oglądając
przekaz, np. w telewizji, niekoniecznie zdajemy sobie sprawę, jak często
jesteśmy wprowadzani w błąd. Obiektywność to pojęcie, którego dzisiejsze media
informacyjne zdają się nie znać. Podobnie zresztą jak rzetelności,
transparentności, szczerości, etyki czy nawet kompetencji. Nie ważne, jakie to
medium; nie ważne, jaka opcja polityczna, gdyż nawet media informacyjne, które
miały być apolityczne, dziś jasno dają do zrozumienia, że nimi nie są. I tak
naprawdę nietrudno zorientować się, po której stronie jakie medium stoi. Media
od początku kreują nam rzeczywistość, jednak często tak naciągniętą, że
oglądając serwisy informacyjne różnych stacji, można odnieść wrażenie, że
żyjemy w kilku różnych krajach. Raz jest to kraina mlekiem i miodem płynąca,
innym razem koszmar na Ziemi, z którego należy jak najszybciej uciekać. Również
Facebook i Instagram nie są wolne od przekoloryzowania rzeczywistości. Ktoś,
kto ma tysiąc znajomych na Facebooku, może tak naprawdę być bardzo samotny. A
cudowne zdjęcia z Instagrama? Od tego są filtry i edytory zdjęć. Co do filtrów,
w naszych telefonach są już opcje do zrobienia idealnego selfie, które
sprawiają, że wyglądamy jak lalki Barbie – nierealnie. W tym wszystkim są te
nasze media informacyjne, którym chcemy wierzyć, które miały nam dostarczać
prawdy, ale czy to im się jeszcze opłaca? Przecież nie one, a tabloidy
przyciągają największą uwagę. Świadczą o tym choćby rankingi sprzedaży prasy,
które nie pozostawiają złudzeń – tabloidy konkurencję zostawiły daleko w tyle.
W pierwszym półroczu 2017 roku „Fakt”
sprzedał aż 271 tys. egzemplarzy, podczas gdy najwyżej uplasowana
gazeta z kategorii mediów informacyjnych, „Gazeta Wyborcza” (trzecia w
zestawieniu, drugi był „Super Express”) tylko 133 tys. Dlaczego tak jest? Na to
pytanie powinien odpowiedzieć sobie każdy, kto zamiast poczytać chociażby o
konflikcie na linii Ameryka–Korea Północna albo zerknąć na proponowane przez
rząd ustawy i wtedy już z odpowiednią wiedzą je hejtować, sięga po najnowsze
doniesienia np. na temat życia Kardashianek. I nie rzucam tu kamieniem, bo też
zdarza mi się zajrzeć na tego typu strony (w końcu uczono mnie, że jako
aspirujący dziennikarz powinnam czytać wszystko). Zawsze jednak zaglądając na
nie, robię to ze świadomością, że większość rzeczy tam wypisanych to niczym nie
potwierdzone plotki lub click-baity.
Na Facebooku obserwuję niejedno medium, które tabloidem miało nie być, a
najczęściej jednak dostarcza mi tylko atrakcji pod postacią tytułów ze znakami
zapytania typu Iks Iksiński wrócił do swojej eks? lub tych sugerujących
mi (i nie tylko mi) jakieś rewolucyjne rozwiązanie, które jest na wyciągnięcie
ręki, np. Rewolucyjny sposób na odchudzanie. Schudnij pięć kilo w jeden
dzień!. Takie informacje znajdą się pewnie na tablicy niejednego
użytkownika Facebooka. Tytuły te jednak często oznaczają, że w materiale nic
ciekawego nie ma, a na postawione pytanie możemy od razu odpowiedzieć „nie”,
bez potrzeby wchodzenia w materiał. Pół biedy, jeżeli jednak zerkniemy na
artykuł i przeczytamy tylko zwykły stek bzdur, tracimy tu co najwyżej nasz
cenny czas. Często jednak, przeglądając niektóre „portale informacyjne”, możemy
natknąć się na materiały oznaczone jako sponsorowane, np. Schudnij pięć kilo
w jeden dzień dzięki jednej prostej metodzie!, które są nie tylko stekiem bzdur, ale mogą być też
szkodliwe dla osób, które w przekaz w nich zawarty uwierzą. W najlepszym
wypadku stracą one mnóstwo pieniędzy na produkt, który nie zadziała, w
najgorszym mogą sobie poważnie zaszkodzić. Kto jednak weźmie za to
odpowiedzialność? Z pewnością nie media, które udostępniają tego typu treści.
Dla mnie to takie „hej, my mamy kasę, a wy sobie róbta co chceta, nic nas to”.
Kolejną rzeczą, o której nie sposób nie wspomnieć, jest to, co się dzieje na
portalu YouTube. Pranksterzy, eksperymenty społeczne, które robią więcej złego
niż dobrego, to tylko przykłady perełek, na jakie można się natknąć. Pomijam challenge, gdyż jakkolwiek logiki w Spróbuj się nie popłakać challenge
nie dostrzegam, to jednak wielkiej krzywdy nikomu to nie zrobi. Ale są
materiały, które już ją zrobić mogą. Jak chociażby ustawiane eksperymenty
społeczne, pokazujące „rzeczywistość” często od zupełnie nierealnej strony czy
równie wiarygodne pranki. Jest to groźne szczególnie dla dzieci, które mogą nie
zrozumieć, że patrzą na zainscenizowany teatrzyk i odbierać to jako prawdę, bo
przecież ich idol by nie skłamał. I raczej nie byłoby dobrze, gdyby próbowały
naśladować tego typu rzeczy i na przykład nadały się paczką czy rozbierały się
w galerii handlowej, bo ktoś przedstawia to jako fajną, luźną zabawę. YouTube
jest też niebezpieczny, ponieważ dosłownie każdy może na nim publikować, dzięki
czemu natykamy się tam również na „bohaterów”, którzy uważają, że to zabawne zainscenizować
swoją śmierć (i to bezpośrednio na oczach dzieci). Jedyne, czego uczą ci herosi
(i to nie tylko dzieci), to brak jakiegokolwiek szacunku i zasad moralnych,
czego przykład dał ostatnio pewien eks viner,
a obecnie jeden z bardziej popularnych kreatorów na YouTubie, który pokazał
swojej widowni kompletny brak jakichkolwiek zasad moralnych, publikując
zbliżenia ciała samobójcy z niesławnego już Lasu Samobójców. Youtuber ten ma zresztą
bardzo młodą widownię. Nie chcę jednak mówić, że media są złe. Bo nie są. Na
samym YouTubie jest tysiące kanałów z bardzo wartościową treścią, zarówno
edukacyjną, jak i rozrywkową. To również platforma, która pozwala utalentowanym
ludziom podzielić się swoimi zdolnościami ze światem. Z kolei portale
informacyjne dostarczają nam wiedzy o świecie, a tej przecież potrzebujemy.
Chodzi mi tu bardziej o zrozumienie tego, że kiedy ma się do czynienia z
mediami, trzeba uważać, bo ich świat jest kreowany przez różnych ludzi i nie
każdy z nich zasługuje na zaufanie, dlatego najlepiej podchodzić do tego, co
widzimy, krytycznie i z dystansem.
Jak
manipulują nami media?
Media
manipulują nami na wiele (często niezauważanych) sposobów. I tu tkwi problem.
Jak możemy bronić się przed czymś, czego nawet nie jesteśmy świadomi? Media nie
grają z nami fair i tę niewiedzę wykorzystują. Chociażby poprzez granie na
naszych emocjach. I nie jest to wcale takie trudne. Wiele ludzi nie zdaje sobie
sprawy, ile jest w stanie zdziałać odpowiedni montaż, kolorystyka, muzyka,
efekty. A to właśnie dzięki nim każdy materiał można przedstawić na różne
sposoby. Każdy. Powiedzmy, że nagraliśmy scenę, jak ktoś je bułkę na ławce w
parku. Jeżeli przygasimy kolory, puścimy smutną muzykę w tle, odpowiednio
zmontujemy ujęcia, możemy wmówić odbiorcy, że osoba ta jest smutna, gdyż nie
może sobie pozwolić na to, żeby jeść tę bułkę gdzie indziej, a może nawet nie
chciałaby jeść tej bułki, a cokolwiek innego. Scenę tę można przerobić jeszcze
wiele razy – tak, by za każdym razem pasowała do innej emocji. I powiedziałabym,
że mistrzami grania na emocjach poprzez odpowiednie techniczne przygotowanie
materiału są media informacyjne (wystarczy porównać chociażby relacje z
marszów, przedstawiane przez różne serwisy). Ale niestety nie, wyprzedzają ich
Azjaci. Człowiek pięć minut siedzi, wypłakując oczy przez przykry żywot
biednego bezdomnego, żeby na końcu dowiedzieć się, że obejrzał reklamę drzwi
antywłamaniowych... Pisząc jednak o montażu, nie sposób nie wspomnieć o
kolejnej metodzie manipulacji. Swojego czasu w mediach informacyjnych, które
opowiadały się za polityką przyjmowania uchodźców, pełno było świetnie
zmontowanych i skadrowanych materiałów pokazujących cierpiące kobiety i dzieci.
I co? I okazało się, że niestety nie do końca tak to wyglądało. Czy można więc
bezkrytycznie ufać w cokolwiek, co media nam pokażą? Pamiętajmy, że z
odpowiedniej perspektywy sto osób może okazać się ogromnym tłumem, podczas gdy
z innej tylko garstką ludzi. Kolejną metodą manipulacji jest powoływanie się
przez media na ekspertów i autorytety. Czy można jednak ślepo wierzyć w to co
mówią? Nie zawsze. Obserwując media informacyjne, można zobaczyć, że nie
zapraszają do siebie zbyt chętnie osób, które nie zgadzają się z ich linią
programową. No bo po co? Wystarczy sobie
wyobrazić, że TVP i TVN zamieniłyby się ekspertami czy specjalistami i każdy z
nich dalej przedstawiałby poglądy takie jak w swojej „rodzimej” stacji. Nie
wiem, czy odbiorcy znieśliby taką zmianę w linii programowej. To samo dotyczy
autorytetów, którymi nierzadko są celebryci. Każda stacja, partia i organizacja
mają swojego ulubionego celebrytę i nieważne, że mówi on takie bzdury, że głowa
mała, ważne, że jest osobą lubianą i popularną, a te mają większą zdolność do
przekonywania ludzi i nakłaniania ich do niektórych rzeczy. Człowiek zaślepiony
swoim idolem może nie zauważyć, że mija się z prawdą i to w sposób rażący.
Kolejnym przykładem manipulacji mediów jest wyrywanie wypowiedzi z kontekstu.
Wyobraźmy sobie, że ktoś powie: Ja nie lubię Polski, ja ją kocham. Bardzo łatwo
jest wyciąć drugą część wypowiedzi i zostawić: Ja nie lubię Polski. Ale czy nie
zmienia to całkowicie intencji mówiącego? W taki sposób można postąpić ze
wszystkim. Dlatego tak ważne jest, że zanim podejmiemy opinię o osobie, której
wypowiedź przytoczono w medium informacyjnym powinniśmy się zastanowić, czy ta
osoba tak naprawdę chciała to powiedzieć. Być może jest to tylko kolejny
zmanipulowany materiał, za pomocą którego ktoś chce nas nabić w butelkę. I jak
już jestem przy nabijaniu w butelkę, to myślę, że to dobry moment, żeby
wspomnieć o kolejnej metodzie manipulacji, czyli podawania tylko części danych,
co kompletnie zmienia obraz sytuacji. Przytoczę tu dość głośną manipulację TVP,
którą uważam za dość perfidną. Chodzi mi o materiał dotyczący rezydentów i
luksusów, w jakie opływają (kawior i te sprawy). W materiale tym przedstawiono
postać dr Katarzyny Pikulskiej i jej rzekome wakacje. W materiale nie dodano
jednak, że przedstawiana wycieczka do Kurdystanu była tak naprawdę misją
humanitarną, podczas której dr Pikulska ciężko pracowała. TVP sama zresztą o
tym wtedy informowała. Jednak nie tylko TVP manipuluje swoimi materiałami.
Robią to wszystkie stacje, chociażby główny przeciwnik TVP – TVN. Dlatego
niezależnie, którą ze stacji oglądamy, musimy pamiętać, że ma ona swoją linię i
będzie robić wszystko, żeby tylko pokazać temat od konkretnej strony. Następnym
sposobem, jak media nami manipulują, jest częste powtarzanie jakiejś
informacji, na przykład ciągłe pisanie o polskich obozach śmierci (Niemcy użyli
tego sformułowania nawet w książce do historii). Niby każdy wie, o co chodzi,
niby każdy wie, że przecież to naziści itd. Niby, ale czy na pewno? Pamiętajmy,
że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. Na tej samej zasadzie
działa ciągłe pisanie o uchodźcach przez jednych i o terrorystach wśród nich
przez drugich. Niektórzy dziennikarze (chociaż powinnam chyba umieścić to słowo
w cudzysłowie) potrafią manipulować nami, cytując osoby, które nie istnieją
bądź ktoś się pod nich podszywa. Przypomnę sprawę z Tomaszem Lisem, który na
poparcie swoich racji powoływał się na Twittera Kingi Dudy, problemem był
jednak fakt, że nie był to profil prowadzony przez nią, a przez kogoś, kto się
pod nią podszywał. Media informacyjne potrafią manipulować nami również za
pomocą czasu antenowego i kolejności, w jakiej informacje są podawane. Te
pierwsze i dłużej trwające wydają się ważniejsze. Kolejnym sposobem,
manipulacji jest wybór tematów, o których media nas informują. Przywołam smutną
historię Iwony Wieczorek. Zna ją chyba każdy, zwłaszcza że tak niedawno została
odświeżona przez media. Jeżeli tu nie widzisz manipulacji, to zastanów się nad
tym. Liczba Polaków uznawanych za zaginionych każdego roku liczona jest w
tysiącach. Ile nazwisk tych ludzi znasz? Ile o nich wiesz? Media wybierają, o
czym ludzie będą mówić. I uwierz, raczej nie pokażą Ci rzeczy dla nich
nieopłacalnych.
Media
potężną bronią w nieodpowiednich rękach
W
krótkim artykule nie jestem w stanie przedstawić kompletnego szeregu technik i
metod manipulacji przy jednoczesnym wytłumaczeniu, jak każda z tych technik czy
metod działa. I nie jest to moim głównym celem. W artykule zwracam się raczej w
stronę przekazania, że wszystko, co oglądamy, co przesłuchujemy i w końcu
wszystko, co czytamy, zostało tam umieszczone przez człowieka. A człowiek z
natury obiektywny nie jest. Co prowadzi do sytuacji, w których coś, co jest nam
przedstawione jako fakt, może być tylko opinią osoby, która ten „fakt”
przedstawia. Dlatego tak ważna jest krytyka w stosunku do tego, co
przedstawiane, zwłaszcza jeżeli spojrzeć na to, do czego w przeszłości
wykorzystywano media. Dobrym przykładem będzie II wojna światowa. Hitlera zna
chyba każdy. Jego prawa ręka nie jest już jednak tak powszechnie rozpoznawana.
Mowa oczywiście o Josephie Goebbelsie, następcy Hitlera, który po jego
samobójstwie przez kilka godzin pełnił funkcję kanclerza III Rzeszy. Jego
kariera nie trwała jednak długo, zakończył ją, popełniając samobójstwo wraz ze
swoją żoną Magdą (gorliwą zwolenniczką Hitlera, która wcześniej zabiła również
ich sześcioro dzieci). Jednak nie przez przypadek Hitler wskazał Goebbelsa na
swoje miejsce. Mężczyzna był nie tylko jego prawą ręką, ale również ministrem
propagandy, osobą, która doskonale rozumiała, jakie możliwości dają podporządkowane
sobie media i jak z nich korzystać. Przede wszystkim trzeba było zadbać o to,
żeby odbiorcy jego propagandy nie miały możliwości skorzystać ze źródeł innych
niż jemu podporządkowane. Cenzura zapanowała w każdej dziedzinie mediów.
Dziennikarze, którzy powinni rzetelnie informować swoich odbiorców, nie robili
tego. Pisali tylko rzeczy wygodne dla Hitlera. Niemcy nie przeczytali w swoich
gazetach o obozach koncentracyjnych, czytali za to o tym, jacy Polacy, Anglicy,
Francuzi, Rosjanie i oczywiście Żydzi są źli. To samo oglądali w kinach,
słuchali w radiu. Dziennikarze na polecenie szefa manipulowali ludźmi, nawet
się z tym bardzo nie kryjąc, a ludzie nie mieli jak zweryfikować informacji, o
ile nie chcieli się narazić na bardzo przykre konsekwencje. Wszystko w imię
wodza. I wiemy, jak się to skończyło. Takich wodzów u nas nie ma, bo wbrew
temu, co niektóre stacje próbują nam wmówić, nie jesteśmy Koreą Północną. Ale
są pieniądze, w imię których zapomina się o etyce, moralności, empatii w każdym
aspekcie życia. Czy nie będzie on więc dostępny również w mediach? Czy nie
będzie wpływał na to, co one nam przekażą? Ale jeżeli człowiek ma tę
świadomość, że ktoś nim chce manipulować, może się przecież przed tym obronić.
Nie da się uciec od mediów. Ważna jest jednak pamięć, że media to biznes. Taki
sam jak choćby Biedronka. Nie dostarczają Ci informacji charytatywnie. Mają
swoją linię programową, której będą się trzymać, więc nie pokażą pełnego obrazu
sytuacji, a tylko wycinek, który będzie pasować do ich światopoglądu. Pamiętaj,
Ciebie też można przedstawić na sto różnych sposobów. W jednej chwili można z
Ciebie zrobić cudownego człowieka lub zwykłego chama. Sprawdzaj źródła
informacji, szukaj ich potwierdzenia, oczywiście nie wszystkich, bo czasu
braknie, ale przynajmniej tych, które poruszają Cię najbardziej, bo inaczej
kiedyś okaże się, że (podobnie jak to bywa z ofiarami pranksterów) zostałeś
nabrany i to w sposób nadzwyczaj perfidny.
Źródło:
M. Kurdupski: „Fakt” liderem sprzedaży kioskowej
po trzech kwartałach, tylko „Rzeczpospolita” na plusie (www.wirtualnemedia.pl/artykul/fakt-liderem-sprzedazy-kioskowej-po-trzech-kwartalach-tylko-rzeczpospolita-na-plusie#).
Agnieszka
Cegieła
agac@onet.com.pl
Zdjęcie: Joanna
Trąbka