Wielu
czytelnikom nieobce są zapewne powyższe pojęcia. Spotykamy się z nimi coraz
częściej w popkulturze. Nierzadko używamy ich potocznie w niewłaściwym
znaczeniu. Bo też, jak się nad tym bardziej zastanowić, to nie mamy dokładnej
wiedzy, co to właściwie znaczy: „być psychopatą”.
Wyobraź sobie, że
pewnego dnia otwierasz oczy rano i czujesz się jakoś inaczej. Powinieneś iść do
pracy, ale nie masz ochoty, więc zostajesz w domu. Jesteś głodny, ale nie masz
nic w lodówce, więc idziesz do osiedlowego sklepu. Przychodzi ci do głowy, jak
zabawnie byłoby po prostu zabrać zakupy bez zapłacenia za nie. Ta głupia
kasjerka w ogóle się nie zorientuje. Więc po prostu, jak gdyby nigdy nic,
korzystając z jej chwili nieuwagi, wychodzisz. Uśmiech nie schodzi ci z twarzy.
Czujesz przyjemny dreszcz. Przechodzisz na czerwonym, nic nie jedzie. Dzwoni twoja
mama. Mówi, że bardzo źle się czuje, pyta, czy przyjdziesz do niej, bo nie chce
być sama w takim stanie. Szybko wymyślasz wymówkę o tym, jak bardzo jesteś
zapracowany i dodajesz, jak okropnie ci przykro. Po czym rozłączasz się i
śmiejesz sam do siebie. W drodze ze sklepu do domu zauważasz, że już wyszła
nowa część twojej ulubionej gry. Wprawdzie powinieneś opłacić najpierw
rachunki, ale rachunki to nuda. A ty chcesz teraz zagrać. Przychodzi ci do
głowy, że gra stanieje po jakimś czasie od premiery, ale przecież ty chcesz
zagrać TERAZ. Wracasz do domu, pies skomli – potrzebuje wyjść na dwór. Dopiero
stamtąd wróciłeś, nie masz ochoty wyprowadzać teraz psa. Zwierzę nie przestaje
zawodzić i plątać ci się pod nogami. Strasznie ci to przeszkadza, więc z całej
siły kopiesz głupiego kundla, zdenerwowany. W końcu się uspokoił. Zadwolony
zasiadasz do gry... Można tak w nieskończoność. Sęk w tym, że większość z nas
nie postępuje w ten sposób na co dzień. Niektórym w życiu nie przyszło do
głowy, by zachować się, jak powyżej. Inni miewają od czasu do czasu chęć, by
tak zrobić, ale za bardzo obawiają się konsekwencji. Jeśli jednak jesteś w
stanie zidentyfikować się z powyższym opisem, prawdopodobnie możesz być
psychopatą.
O
co w tym wszystkim chodzi?
Kiedy przeciętny
człowiek słyszy słowo „psychopata”, przed oczami najczęściej staje mu śmiejący
się szaleńczo potwór, ociekający krwią, z nożem albo piłą mechaniczną w ręce.
Za sprawą popkultury nastąpiła ostatnio moda na „psychopatię”, a zarówno duży,
jak i mały ekran kochają seryjnych morderców. Jednym z najbardziej chyba
znanych filmowych „psychopatów” jest Hannibal Lecter – ponadprzeciętnie
inteligentny mistrz manipulacji, kanibal.
Niektórym określenie „psychopata” przywołuje skojarzenie innej ekranowej
kreatury – Normana Bates’a z Psychozy.
Obie postacie wykreowane zostały najpierw w powieściach, obie budzą grozę, a w
niektórych może nawet odrazę, wreszcie obie łączy jeszcze jedna cecha – to nie
psychopaci. Zacznijmy od tego, że pojęcie „psychopatii” nie istnieje aktualnie
jako oddzielna jednostka chorobowa w obowiązujących klasyfikacjach
psychiatrycznych: amerykańskiej DSM oraz europejskiej ICD. Określenie to jest
bardziej potoczne niż oficjalne, a najbliżej mu do zaburzenia pod nazwą „osobowość
dyssocjalna”, zwanego także „osobowością antyspołeczną”. Jak przedstawiła w
swojej książce dr Marta Stout, DSM-IV sugeruje rozpoznanie kliniczne tej
choroby w przypadku występowania przynajmniej trzech cech z poniższej listy:
1. niezdolność do
przestrzegania norm społecznych
2. nieuczciwość,
skłonność do manipulacji
3. impulsywność, nieumiejętność
planowania przyszłości
4. drażliwość, agresja
5. lekkomyślne
nieposzanowanie bezpieczeństwa własnego i innych
6. konsekwentna
nieodpowiedzialność
7. brak wyrzutów
sumienia
Polski psycholog
Kazimierz Pospiszyl jako wytyczne zaburzenia podaje obecność trzech trwałych
deficytów u chorego: emocji, uczenia się oraz relacji interpersonalnych. Pierwszy
w oczywisty sposób prowadzi do braku zahamowań. Lęk na przykład jest głównym
czynnikiem powstrzymującym nas przed robieniem niebezpiecznych dla nas rzeczy.
Przy jego nikłej ilości lub jeśli nie ma go wcale, nie działa główny hamulec, a
w takiej sytuacji człowiek może posunąć się do czynów, które przerażają innych.
Deficyt uczenia się powoduje naturalnie, że dotknięty dyssocjalnym zaburzeniem
osobowości nie potrafi wyciągać wniosków z doświadczeń. To może wyjaśniać skąd
bierze się recydywa wśród przestępców. Z kolei to, jak ubogie są u chorego na
antysocjalne zaburzenie osobowości relacje interpersonalne, znajduje
odzwierciedlenie w tym, że najbliżsi nie są dla niego niczym więcej niż
narzędziem do osiągania celów, podobnie jak reszta ludzkości. Wielu psychiatrów
skłania się ku twierdzeniu, że psychopaci (jak teraz będę ich dla uproszczenia
nazywać) nie potrafią kochać. Występują u nich skłonności do zawierania wielu
krótkotrwałych relacji. Pewnie zastanawiasz się, jak to możliwe, że ktoś dobrowolnie
wchodzi w takie związki. Otóż psychopaci nie potrafią współodczuwać, ale
doskonale wychodzi im udawanie tego. James Fallon opisuje w swojej książce Mózg psychopaty, że u człowieka wyróżnić
można dwa rodzaje empatii. Tzw. „chłodna”, racjonalna, polega na wykształceniu
tzw. „teorii umysłu”. Innymi słowy, człowiek jest w stanie przyswoić teoretyczne
informacje o tym, w jaki sposób inni czują. Natomiast „gorąca”, emocjonalna
empatia polega na rzeczywistym współodczuwaniu. Inaczej mówiąc: możesz
wiedzieć, że kiedy kogoś uderzysz, będzie go to bolało, a jednocześnie „nie
czuć” tego. W takiej sytuacji nie masz oczywiście żadnych wyrzutów sumienia,
gdyż owo tajemnicze „sumienie” jest mocno związne ze współczuciem. U
psychopatów, jak już możesz się domyślić, występuje właśnie taka sytuacja:
potrafią oni świetnie nauczyć się teorii emocji, ale sami nie czują tego co
inni. Dlatego mogą zadawać ból i rujnować czyjeś życie, jednocześnie nic sobie
z tego nie robiąc. Co gorsza, niektóre badania sugerują, że psychopaci są wręcz
sprawniejsi w odczytywaniu emocji innych ludzi niż osoby niedotknięte
antyspołecznym zaburzeniem osobowości. To m.in. dlatego mogą być tak
perfekcyjnymi aktorami, odgrywającymi rolę normalnego, pełnego współczucia człowieka.
Odwrotna sytuacja występuje u osób ze spektrum autyzmu – ich mózgi funkcjonują
inaczej, przez co nie są one w stanie w automatyczny sposób przyswoić teorii umysłu,
natomiast nie są pozbawione gorącej, emocjonalnej empatii. No chyba że przy
okazji są też psychopatami.
Geneza
psychopatii
W tym miejscu odniosę
się również do znanego niektórym określenia „socjopata”. Wiele osób zastanawia
pewnie fakt, czym takim różni się „socjopata” od „psychopaty”. Oba pojęcia nie
są oficjalnie w ICD-10. Oba też krążą wokół zespołu zachowań i zaburzeń, które
częściowo pokrywają się z antyspołecznym zaburzeniem osobowości. Rozróżnienie
między psycho- i socjopatią wynika natomiast z różnych przyczyn, jakie badacze
uznają za kluczowe w rozwoju zaburzenia. Ci, którzy skłaniają się ku hipotezie,
że to przede wszystkim otoczenie, środowisko kształtuje chorego, używają raczej
pojęcia socjopatia. Z kolei naukowcy skupiający się na biologicznych,
genetycznych podstawach zaburzenia, wolą określać je psychopatią. Obecnie psychiatrzy
nie mają jednej, wyczerpującej i pewnej odpowiedzi na pytanie, skąd się bierze
psychopatia. Wiadomo natomiast, że jednym z winowajców może być tzw. gen
wojownika. Nazywa się MAOA i występuje w dwóch wersjach. W tej z krótszym
promotorem obecny jest u wielu najgroźniejszych przestępców i wytwarza mniej monoaminooksydazy
A, co w dużym uproszczeniu prowadzi do podwyższonej produkcji neuroprzekaźników
związanych z silnymi emocjami: dopaminy, noradrenaliny i serotoniny. Serotonina
działa na mózg człowieka już w życiu płodowym. U posiadaczy genu wojownika mózg
„pływa” więc w serotoninie już w łonie matki. Ponieważ organizm dąży do równowagi,
odpowiedzią na tak dużą ilość neuroprzekaźnika jest zmniejszenie jego produkcji
oraz osłabienie wrażliwości na niego. Nie tylko receptory, ale całe komórki
nerwowe ulegają przekształceniom, by słabiej reagować na serotoninę. Skutkiem
tego wszystkiego jest sytuacja, gdy w późniejszym życiu układ nerwowy
wzburzonego człowieka powinien zareagować na podwyższony poziom serotoniny i
wyciszyć agresję, ale tego nie robi. Albo reaguje, ale dopiero kiedy
przekaźnika zbierze się już bardzo dużo, a w międzyczasie posiadacz genu
wojownika zdążył już np. rozbić szybę w sklepie albo pobić żonę. To może
wyjaśniać także obserwowaną u psychopatów skłonność do poszukiwania mocnych
wrażeń. Są mniej wrażliwi niż osoby z prawidłowo działającym układem serotoninergicznym
na mocne wrażenia, słabiej się hamują. Dlatego, żeby poczuć to samo, co zdrowy
kolega w trakcie zbierania grzybów, psychopata musi np. skoczyć na bungee. To
również może popychać te osoby w stronę różnych nałogów. „Życie na krawędzi” –
to ulubiony styl życia psychopatów. Nie pomaga podwyższony poziom dopaminy,
która w dużym skrócie związana jest z ośrodkiem nagrody, a w większej ilości
popycha psychopatę do ciągłego poszukiwania wrażeń. By odczuć satysfakcję, musi
on stymulować się coraz silniejszymi emocjonalnie, coraz bardziej ryzykownymi
zachowaniami. To prowadzi nierzadko do uzależnień od hazardu, narkotyków, a w
najbardziej ekstremalnym przypadku do przemocy i makabrycznych zbrodni. Innym czynnikiem
biologicznym, którego podejrzewa się o kształtowanie psychopatycznej osobowości,
jest dodatkowy chromosom Y u mężczyzn (posiadacze kariotypu XYY wykazują
zwiększoną skłonność do agresji i nadpobudliwość, nie jest więc zaskoczeniem,
że do tej grupy należy wielu osadzonych w więzieniach). Jeżeli zaś chodzi o
czynniki środowiskowe, dotychczas zaobserwowano korelację pomiędzy rozwojem
antyspołecznego zaburzenia osobowości, a: dorastaniem w niepełnej rodzinie (przy
czym częściej dyssocjalną osobowość diagnozowano u osób, których rodzic był
nieobecny z powodu rozwodu niż śmierci), a także utratą obojgu rodziców w
dzieciństwie, byciem trwałą ofiarą przemocy w okresie dorastania, niekonsekwentnym
stylem wychowania przez rodziców – tzw.
chwiejnością rodzicielską, klimatem w rodzinie poprzedzającym rozwód (częste
kłótnie), emocjonalnym odrzuceniem przez jednego z rodziców, ubóstwem
materialnym rodziny, nadopiekuńczą lub oziębłą emocjonalnie matką, wreszcie
modelowaniem przez psychopatycznego rodzica. W ostatnim przypadku czynnik
środowiskowy może się oczywiście łączyć z genetycznym.
Rozpoznawanie
psychopatii
Robert D. Hare (psycholog
kryminalny, specjalista od psychopatii) zaproponował w 1980 r. model PCL-R –
Skalę Obserwacyjną Skłonności Psychopatycznych. Na jej podstawie typowego
psychopatę charakteryzują:
1. - wygadanie, powierzchowny urok (dlatego
psychopaci nas czarują i tak łatwo dajemy im się nabrać)
2. - wybujałe poczucie własnej wartości
3. - potrzeba stymulacji, podatność na nudę
(stąd zapewne skłonność do podejmowania ryzykownych zachowań oraz uzależnień)
4. - patologiczne kłamstwo
5. - przebiegłość/manipulacyjność
6. - brak skruchy, poczucia winy
7. - powierzchowność, płytkość zachowań (ograniczona
ekspresja emocji)
8. - bezduszność, brak empatii („gorącej”
empatii)
9. - pasożytniczy styl życia
10. - słaba kontrola zachowania (marny instynkt
samozachowawczy)
11. - rozwiązłość seksualna
12. - wczesne problemy z zachowaniem (w
przypadku osobowości dyssocjalnej jednym z kryteriów diagnostycznych jest
przestępczość przed osiągnięciem 15 roku życia)
13. - brak realnych, długoterminowych celów
14. - impulsywność
15. - nieodpowiedzialność
16. - nieprzyjmowanie odpowiedzialności za
swoje własne czyny (zawsze winne jest otoczenie, inni ludzie, czynniki
zewnętrzne. Albo nie ma o czym mówić, bo nie stało się nic złego – psychopata
zawsze znajdzie racjonalne wytłumaczenie dla swoich poczynań)
17. - wiele krótkotrwałych związków
18. - przestępstwa, wykroczenia w młodocianym
wieku
19. - cofnięcie warunkowego zwolnienia w
przeszłości (prawdopodobnie powiązane z nieumiejętnością wyciągania wniosków z
doświadczeń, deficytem uczenia się)
20. - kryminalna wszechstronność.
W 1963 r. John MacDonald
zaproponował teorię tzw. triady socjopatycznej. Obejmuje ona trzy rodzaje
zachowań, które znaleziono w historii dzieciństwa większości seryjnych
morderców, trzy objawy, których występowanie u dziecka może zwiastować
rozwinięcie się w przyszłości osobowości dyssocjalnej. Są to: enureza –
mimowolne moczenie się, zamiłowanie do podpalania i okrucieństwo wobec
zwierząt. Jeśli więc znasz jakieś dziecko, które powinno już wyrosnąć z
pieluszek, a jednak wciąż ma problem z kontrolą zwieraczy, lubi bawić się
ogniem i dręczy zwierzęta, radzę na nie uważać. A teraz poważniej: diagnozy
wszelkich chorób i zaburzeń postawić mogą jedynie specjaliści. Niniejszy tekst
nie służy temu, by ktokolwiek diagnozował siebie, bliskich czy inne osoby ze
swojego otoczenia. Jest za to próbą
zaspokojenia z jednej i podsycenia z drugiej strony ciekawości, która pojawia
się, gdy mamy do czynienia ze złem w najczystszej postaci – w przypadku
psychopatów często tyleż urzekającej co morderczej postaci.
W
tym miejscu muszę uczciwie przyznać, że nie tylko nie przekazałam w powyższym
artykule nawet ułamka wiedzy na temat psychopatii, ale nawet nie wyjaśniłam do
końca kwestii rozróżnienia psycho- od socjopatii i dyssocjalnego zaburzenia
osobowości. Dlatego zostawiam Cię, Drogi Czytelniku, z tą maleńką porcją
informacji, tak na początek, i obiecuję powrót do psychopatów w następnym
artykule. Może zaciekawi Cię, jeśli powiem, że w kolejnym tekście trochę
namieszam i wywrócę do góry nogami to, co przeczytałeś tutaj?
Elżbieta
Szarner
ela.szarner@gmail.com
Zdjęcie: Karolina Kopacz
Źródła:
1.
R. Hare: Psychopaci są wśród nas, Kraków 2006;
2.
H.
Cleckley: The Mask of Sanity, Augusta
1988;
3.
J. Fallon: Mózg psychopaty. Sopot 2017;
4.
K. Dutton: Mądrość psychopatów. Warszawa 2017;
5.
M. Stout: Socjopaci są wśród nas. Kraków 2017.