Początek sezonu
2017/2018 był dla niego dosyć przeciętny. Zaczął od drugiego miejsca w Wiśle,
później już zajmował niższe pozycje, które w porównaniu z osiągnięciami z
poprzedniej zimy były mocno rozczarowujące.
Dla niektórych stało się jasne, że Kamil Stoch się skończył i w kolejnym
sezonie będzie stanowił jedynie tło dla młodszych sportowców głodnych sukcesu. Ten
pesymistyczny wyrok szybko został zweryfikowany i teraz już wiemy, że było
całkiem na odwrót.
Kamil
Stoch długo walczył z łatką „następcy
Adama Małysza”, którą przypisano mu jeszcze w czasach, gdy nawet w najmniejszym
stopniu nie nawiązywał do sukcesów „Orła z Wisły”. Sam zainteresowany, pomimo
ogromnego szacunku dla legendarnego skoczka, zawsze starał się uciszać tego
typu porównania, podkreślając swoją indywidualność. Jeśli po dwukrotnym
triumfie na igrzyskach olimpijskich w Soczi w 2014 roku ktokolwiek jeszcze miał
wątpliwości, to po minionej zimie już śmiało mógł powiedzieć, że Stoch tworzy
swoją własną historię. Kto uważnie śledzi jego karierę, doskonale wie, że Kamil
już dawno przestał być „następcą Mistrza”, lecz sam został Mistrzem.
Potrójnie złoty
Medalowa
kolekcja Kamila Stocha w 2018 roku znacznie się powiększyła. W styczniu wywalczył
na Mistrzostwach Świata w Lotach srebro, wbrew głosom, które uparcie
twierdziły, że „on nie jest lotnikiem”. Wcześniej tylko Piotr Fijas dał radę
zdobyć medal na imprezie tej rangi w… 1979 roku! Sztuka ta nie udała się nawet
Adamowi Małyszowi. Ponadto Polacy z Oberstdorfu przywieźli pierwszy w historii
brązowy krążek za konkurs drużynowy.
Punktem
kulminacyjnym sezonu 2017/2018 były igrzyska olimpijskie w PyeongChang na
których Kamil Stoch po raz trzeci zdobył złoty medal. Tym samym obronił
olimpijskie złoto wywalczone na dużej skoczni w Soczi cztery lata temu. Przed
nim dokonało tego tylko dwóch zawodników. Normą jest również to, że obok indywidualnych
sukcesów, Stoch regularnie walczy o jak najlepsze pozycje razem z kolegami z
drużyny, dzięki czemu także z Korei Południowej Polacy przywieźli medal,
podobnie jak z Mistrzostw Świata w Lotach – brązowy.
Spektakl jednego aktora
Kalendarz
ostatniego sezonu wręcz pękał w szwach. Obok igrzysk i Mistrzostw Świata w
Lotach zorganizowano wiele innych dodatkowych turniejów. Oprócz kolejnej edycji
prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni byliśmy świadkami drugiej odsłony
norweskiego Raw Air, a także nowości w postaci Willingen Five oraz Planica 7.
Na triumf w tego typu zawodach składają się nie dwa skoki, jak w standardowych
konkursach, ale kilka punktowanych serii. Nic zatem dziwnego, że wielu
zawodników w kluczowych momentach poległo. Zawody, które wymagają kilku skoków
na wysokim poziomie (bądź kilkunastu, jak w przypadku Raw Air) sprzyjają
powstawaniu presji, która nie pomaga sportowcom, a często wręcz pozbawia ich
szansy na sukces. Spoglądając na ubiegły sezon, można odnieść wrażenie, że
szkodliwe działanie stresu nie dotyczy Kamila Stocha. W żadnym z czterech
rozegranych turniejów Polak nie miał sobie równych. Utrzymanie tak wysokiego
poziomu sportowego od początku do końca sezonu wymaga niezwykle silnej
psychiki, jaką bez wątpienia może pochwalić się Kamil. Podczas gdy presja
eliminowała jego rywali w walce o kolejne trofea, Stoch sprawiał wrażenie,
jakby miał stalowe nerwy.
Co dalej?
Wydawać
by się mogło, że Kamil Stoch osiągnął już wszystko, co mógł osiągnąć. Niewielu
zawodników może się pochwalić tak długą listą sukcesów. Jednak skoczek nie
zamierza spoczywać na laurach i głęboko wierzy w to, że może się jeszcze
sportowo rozwinąć, a sezon życia ma ciągle przed sobą.
Paulina
Dziembała
paulina.dziembala@gmail.com