Z
perspektywy królujących obecnie social mediów widzimy, jak zmieniła się przez lata
kultura istnienia w przestrzeni wirtualnej. Większość z nas przebyła wstydliwą
drogę, na której znalazły się zapewne fotka.com i nk.pl. W 2018 roku wiemy, z
czym Kowalski jadł schabowego ostatniej niedzieli i dlaczego Nowakowa była
smutna we wtorek wieczorem.
Nasza aktywność online
może być rejestrowana i analizowana bez większych przeszkód. Granice prywatności
przesuwane są z roku na rok. Z jednej strony korzystanie
z wyszukiwarek, mobilnych aplikacji czy sklepów internetowych staje się coraz
bardziej spersonalizowane, z drugiej strony my sami obnażamy się z informacji
na różnego rodzaju serwisach społecznościowych. Hamulec smaku i absurdu w wielu
przypadkach dawno przestał działać. Świat idzie do przodu, ale czy w dobrym
kierunku?
Pewnie każdy z nas ma
wśród znajomych osobę, która musi, zwyczajnie musi każdy element dnia uwiecznić
i udostępnić w Internecie. Presja społeczna czy wewnętrzna potrzeba? Posiadając
konto na jakimś serwisie społecznościowym czujemy się w pewien sposób
zobowiązani do regularnej aktywności. Nie możemy być gorsi. Co by się stało,
gdybyśmy nie wrzucili do sieci żadnego zdjęcia czy filmiku z weekendu? To
mogłoby oznaczać, że nie mamy życia. Może zwyczajnie lubimy się chwalić i
jesteśmy ciekawscy? Tylko czy któraś z tych cech kiedykolwiek była odbierana
pozytywnie? Każdy pewnie zna osobę, która „podpiera ścianę” przez większość spotkania,
ale jeśli tylko ktoś nagrywa snapa, zaczyna szaleć jakby to była ostatnia noc w
Las Vegas. Może nawet ciężko jest niektórym cieszyć się z samego przeżycia, bo
ważniejsze stało się oznajmienie na wszystkich kontach serwisów
społecznościowych, co się robiło. W 2017 roku miałam nietypową okazję wyjaśnić
nowemu członkowi facebookowej społeczności, jak ów serwis funkcjonuje. Osoba
wiedziała niewiele ponad to, że jest to jakaś forma komunikowania się przez
Internet. Wyobrażacie sobie tłumaczyć komuś czym jest lajk? „Czy na to się
jakoś odpowiada, pisze się »dziękuję«?”.
Najciekawsza była
próba wyjaśnienia, czym jest tablica: „Jak to jest, że piszesz do kogoś, a to
się wyświetla wszystkim? Po co ludzie to robią?”. Chyba sama nie znam dokładnej
odpowiedzi na takie pytanie. O ile wiele udostępnianych informacji ma swój konkretny cel,
o tyle część z nich jest kompletnie nieuzasadniona i bezsensowna. Zjawisko
to ma jednak swoją podstawę w ludzkiej naturze, która nastawiona jest na
kontakt z innymi ludźmi. W Internecie realizujemy często potrzeby, które w
świecie realnym ciężej jest spełnić. W sieci mamy do czynienia z
ekshibicjonizmem, który docelowo polega na zdobywaniu popularności i skupianiu
na sobie uwagi. Wiele osób narusza granicę prywatności i bezrefleksyjnie promuje
siebie na portalach społecznościowych. Jednocześnie powszechnym zjawiskiem jest
voyeuryzm. Zwyczajnie lubimy podglądać i wiedzieć, co w trawie piszczy.
Skąd bierze się u
przeciętnego człowieka tak ogromna potrzeba dzielenia się w sieci swoją
prywatnością? Obecnie nie ma mowy o anonimowości w Internecie. Paradoksalnie
boimy się czasem wpisać nasz adres zamieszkania w okno formularzu, a sami
obnażamy się w sieci z przeróżnych informacji na nasz temat. Według raportu IAB
Polska Prywatność w sieci 2016/2017 użytkownicy
Internetu coraz lepiej zdają sobie sprawę, że sieć jest przestrzenią publiczną
i sami powinni zadbać w niej o własną prywatność. Mimo tej świadomości, ludzie
traktują Internet jak bardzo zaprzyjaźnione miejsce i nie przejmują się tym,
jaką treść do niego wrzucają. Cyberprzestrzeń jest dla nas atrakcyjna, bo
możemy w niej być kim chcemy. Brak bezpośredniego kontaktu z innymi
użytkownikami powoduje, że komunikacja w sieci wygląda zupełnie inaczej niż w
rzeczywistości.
Internetowe formy
komunikowania się ze światem można wykorzystać w pożyteczny, ciekawy czy
zabawny sposób. Social media są pewną domeną naszych czasów, a korzystanie z
nich wiąże się m.in. z przystosowaniem społecznym. Gdy zachowujemy zdrowy
rozsądek, wszystko jest w porządku. Przyszłość Internetu pod tym kątem rysuje
się jednak wątpliwie. Kontrowersyjna aplikacja Peeple jest tego najlepszym
przykładem. Umożliwia ona ocenę ludzi. Jest jednym z okrutniejszych narzędzi
wywierania presji na innych w sieci. Co to może zwiastować? Odpowiedź jest
przerażająca.
Natalia Winkelmüller-Piwowar
nataliapwn@gmail.com
Zdjęcie: Karolina
Kopacz
Źródła:
1.
IAB Polska: Prywatność w sieci 2016/2017 (www.iab.org.pl/raport-prywatnosc-w-sieci-20162017/);
2.
Sz. Juza, T. Kloc: Uwikłani w sieci. Wzorce aktywności internetowej w kontekście uzależnienia od
internetu i nieprzystosowania społecznego dzieci i młodzieży. Lublin, 2012.