Przejdź do głównej zawartości

King, Koontz i Gerritsen, czyli moja osobista święta trójca książkowa.


Jakkolwiek ostatnio z czytaniem u mnie nieco na bakier (brak mi dawnej regularności), to staram się co jakiś czas sięgać po którąś pozycję tytułowej trójki. Na szczęście wybór mam ogromny, bo zarówno King, jak i Koontz oraz Gerritsen mogą pochwalić się sporym dorobkiem literackim.

Tess Gerritsen – królowa puenty i zaskoczenia
Książki Tess Gerritsen są równie intrygujące, jak ich autorka. Z zawodu lekarz internista, przez kilka lat praktykowała medycynę na Hawajach. Wiedzę medyczną i zdobyte doświadczenie wykorzystuje w swojej twórczości.
Sukces przyniosły jej thrillery medyczne. Co właściwie kryje się za tą nazwą? Kilkadziesiąt niezłych tytułów, w których autorka mistrzowsko stopniuje napięcie. Nie opuszcza ono czytelnika aż do ostatnich stron.
Dodatkowym smaczkiem są umiejętnie wplecione ciekawe zagadnienia medyczne, zwłaszcza te związane z anatomopatologią. To jak śledzenie serialu „Doktor House”, tyle że w formie papierowej.
Ogromnym sukcesem Tess Gerritsen okazała się seria o przygodach kobiecego duetu kryminalnego – detektyw Jane Rizzoli i lekarza medycyny sądowej, Maury Isles. Autorka zręcznie splotła w tym cyklu swoje świetnie skonstruowane, pełne napięcia i zwrotów akcji historie z nienachalnym tłem obyczajowym, w którym rozgrywają się  losy wspomnianych bohaterek. Gerritsen łączy to wszystko z iście chirurgiczną precyzją, więc przy lekturze nie odczuwamy przesytu żadnym składnikiem powieści.
Jedynym minusem, jaki zauważyłam w niektórych utworach pisarki, jest nieustanne dodawanie kolejnych zwrotów  do fabuły, które już mają coś wyjaśnić – tymczasem okazuje się, że to fałszywy trop, kolejna zagadka. Niejednokrotnie składa się na to nawet 3/4 objętości całej powieści. A rozwiązane całego problemu, jakkolwiek zaskakujące, zajmuje zaledwie jeden rozdział. Taka konstrukcja może się wydawać miejscami dość męcząca, a także powodować pewien niedosyt. Ale czy ta ostatnia kwestia na pewno jest wadą?
Dean Koontz pozory mylą
Moja przygoda z tym amerykańskim twórcą zaczęła się od pozycji ściągniętej ukradkiem z półki rodziców. I nie ukrywam, że zarówno wtedy, jak i teraz, „Grom” to moje ulubione dzieło tego autora.
Dean Koontz ma świetny styl pisania, dzięki czemu lektura jest prawdziwą przyjemnością. Moim zdaniem to wyjątkowy dar, pisać o rzeczach trudnych w taki sposób, że czytelnik łatwo je przyswaja, ale mimo to nie jest zwolniony z refleksji. Pisarz tworzy atrakcyjną fabułę, w której niejednokrotnie spaja kilka gatunków, a jednocześnie przemyca w niej trudne tematy, które w odbiorcy zostają.
Doskonałym przykładem jest wspomniany już przeze mnie „Grom”. Powieść jest niezwykle zajmująca, ma wartką akcję, pełną niespodziewanych zwrotów. Zawiera wiele wciągających wątków, jak podróże w czasie, czy ucieczka przed przestępcami z przeszłości. Jednakże najważniejsze są postawione w niej pytania o przeznaczenie, los czy wartości. Czy to my jesteśmy panami swoich losów, czy też ciąży na nas fatum? Czy możemy zmieniać swoje życie, czy to ono zmienia nas? Ile może nam dać miłość do drugiego człowieka, a ile nam może zabrać?
To tylko kilka pytań, kryjących się pod pozornie prostą i przyjemną lekturą „Gromu” i większości utworów Deana Koontza.
Stephen King  – studium ludzkiego przypadku
Wreszcie przysłowiowa wisienka na torcie, mój ulubieniec, dlatego zostawiłam go sobie na deser.
Nie do końca rozumiem określanie Stephena Kinga mistrzem horroru, królem grozy itd. Ten autor to przede wszystkim twórca genialnych powieści psychologicznych. Wątki horroru to tylko okładka, pudełko dla właściwej treści. Z każdej możemy wynieść wiele pożytecznych informacji o ludziach. King ciągle pokazuje nam jedną z banalnych, ale istotnych prawd: prawdziwe potwory nie mieszkają w szafach małych dzieci, czy w hotelach; nie są nimi klauny, nawiedzone samochody ani wściekłe psy. Prawdziwe potwory kryją się w ludziach. To my nimi bywamy.
Od zawsze fascynowały mnie wnikliwe obserwacje i wnioski pisarza. Sposób, w jaki kreśli swoich bohaterów sugeruje, że autor doskonale wie, co się dzieje w ich głowach, więcej: on ich rozumie. I to jest na swój sposób przerażające. Nasuwa się pytanie: skąd czerpie swoją wiedzę? W jaki sposób tak precyzyjnie i prawdziwie oddaje uczucia, cechy, wszystko, co składa się na daną postać? I co się dzieje w jego umyśle? Jestem pełna podziwu dla żony Kinga, notabene także pisarki, że nie boi się dzielić z nim życia. Ja bym się bała.
Zapewne bogate doświadczenie życiowe Kinga pomaga mu w kreowaniu bohaterów (nie ma co ukrywać, nieźle się chłop bawił za młodu i cud, że się nie przekręcił), ale skąd u niego takie zrozumienie i wyczucie w kreśleniu każdej postaci? W jaki sposób wczuwa się w psychikę małego dziecka albo kobiety? To jest niesamowite. Zawsze, gdy o tym wspominam, odwołuję się do „Dolores Claiborne”. Podczas przesłuchania w sprawie morderstwa swojej chlebodawczyni tytułowa bohaterka dokonuje retrospekcji całego  życia. Pisarz prowadzi subtelnie czytelnika przez tę historię, pozwala  mu ją zgłębiać, pozwala współodczuwać bohaterce. Czy byłoby to możliwe bez umiejętnego, tak boleśnie realistycznego, oddania postaci kobiecej?
Nie recenzujmy, hołdujmy
Myślę, że nie ma sensu przekonywać ludzi do sięgnięcia po czyjąś twórczość, którą sami uważamy za coś wspaniałego. Ale dlaczego nie spróbować przybliżyć pracy, życiorysu danego autora? Nuż ktoś się zainteresuje na tyle, by zapoznać się z jakimś wycinkiem twórczości. A nawet jeśli nie, możemy przynajmniej oddać symboliczny hołd twórcy, którego podziwiamy.
Źródła:
  1. C. E. White, A conversation with Tess Gerritsen, (https://www.writerswrite.com/journal/nov01/a-conversation-with-tess-gerritsen-/);
  2. P. Piwko, Dean Ray Koontz. Eklektyczny mistrz grozy, (http://www.papierowemysli.pl/autorzy/autorzyReadFull/);
  3. Nocny, Gasher, Dolores Clairbone, (http://stephenking.pl/ksiazka/dolores-claiborne/).
Justyna Kania
marie.kramer@onet.pl

Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z

Czy anime to tylko hentai?

„Azjo-zjeby”, „mango-zjeby” – tak laik często określa miłośników japońskiej popkultury, głównie komiksów. Mimo to zdobyły one ogromną rzeszę fanów w całej Europie, a więc również w Polsce. Osoby, które nigdy nie miały do czynienia z anime ani mangą, mogą je kojarzyć z pornografią. Jak jest naprawdę? Manga współcześnie oznacza japoński komiks, a anime jego adaptację w formie kilkunastu odcinków, filmu lub OVA, czyli miniserialu. Mangę drukuje się zazwyczaj na czarno-białym papierze i czyta się, ku zdziwieniu nowicjuszy, od prawej do lewej strony. Publikowana jest regularnie w magazynach, a jeśli autor zyska uznanie i komiks będzie pojawiał się przez dłuższy czas, zostanie wydany w formie tomików zwanych tankōbon (jap. „niezależnie pojawiająca się książka”). Zarówno mangę, jak i anime cechuje charakterystyczna kreska, postacie niekiedy rysowane są bardzo prosto i schematycznie, mają często ogromne oczy i długie włosy. Jednak trzeba przyznać, że nie można im odmówić urody. Co t