Przejdź do głównej zawartości

Poeta z getta


Andrzej Poniedzielski powiedział kiedyś, że poezja potrafi pokazać to, czego nie odda nawet rocznik statystyczny. Władysław Szlengel nie mógł tego słyszeć, ale jego wiersze idealnie oddają uczucia i przeżycia czasów, w których było dane mu żyć i umrzeć.


19 kwietnia 1943 roku to jedna z ważniejszych dat wojennej Warszawy, ponieważ to właśnie wtedy w getcie warszawskim wybuchło powstanie. Pierwsze powstanie w stolicy, w którym okupantowi nie przeciwstawili się Polacy, ale Żydzi, którzy do 1939 roku byli integralną częścią polskiego społeczeństwa. Niewiele osób przeżyło te wydarzenia. Zginęli albo w mieście, albo zostali zagazowani w pobliskiej Treblince czy innych obozach niemieckich. Pod koniec tego powstania przez okupantów został zamordowany poeta Władysław Szlengel – wybitny autor tekstów kabaretowych, dziennikarz, a w czasie okupacji – kronikarz życia w getcie. Dziś się go nie docenia – nawet więcej – przez większość w ogóle nie jest znany.

„Mam okno na tamtą stronę, bezczelne żydowskie okno”
Przy okazji 75. rocznicy powstania w getcie warszawskim Teatr Telewizji Polskiej przedstawił spektakl muzyczny w reżyserii Artura Hofmana pt.: Okno na tamtą stronę. Jest on w całości inspirowany tekstami Szlengela, które są recytowane lub śpiewane. To doskonała okazja dla aktorów na pokazanie swojego kunsztu teatralnego. Ale do nich jeszcze wrócimy, bo obsada tak naprawdę składała się z samych pereł. Zacznę jednak od tekstów, których adaptacji podjął się reżyser. Mimo że Szlengel wcześnie był twórcą kabaretowym, to nie znajdziemy tutaj wiele tekstów, które by wzbudzały głośny śmiech. Na początku trwania spektaklu usłyszymy kilka utworów literackich sprzed wojny, ale im dalej, tym więcej w tych tekstach śmiechu przez łzy i takiego… czarnego humoru. Dużo o tym, co ich śmieszyło, mówi fraszka, którą w spektaklu recytuje Wojciech Solorz (wcielający się w rolę Władysława Szlengela):

„Z czterech powodów
nasze życie żydowskie
jest dziś czekoladowe,
po prostu… Wedlowskie:
Primo – że w bloku,
po drugie – że w proszku,
po trzecie – że gorzkie,
a po czwarte, gdy ci tego mało,
że nam się życie jak czekolada
                …z kakao…”

„Dziś widziałem Janusza Korczaka, jak szedł z dziećmi w ostatnim pochodzie.”
Tak jak napomknęłam wcześniej – w spektaklu zachwycają aktorzy. Nie są to twarze z pierwszych stron gazet – i dobrze! Gdybym miała ich podsumować całościowo, to naprawdę nie mam żadnych zarzutów do tego, jak śpiewali czy recytowali. Widać, że to są aktorzy bardziej teatralni niż telewizyjni i takie formy ekspresji mają we krwi. Im po prostu się wierzy. Przynajmniej ja tak mam, a to znaczy, że bardzo dobrze wykonują swoją pracę. Zacznę od małej radości. Na ekranie mogliśmy zobaczyć Artura Barcisia, który już tak rzadko pojawia się w telewizji, że naprawdę się ucieszyłam, że mogłam go tam zobaczyć i posłuchać. Zagrał fenomenalnie – jak to on.

Na scenie pojawiły się również trzy perły męskie (dlatego nie perełki). Po pierwsze – Marcin Przybylski. Miałam okazję oglądać go na żywo w Teatrze Narodowym, ale w telewizji ten jego urok sceniczny nie ucieka – wczucie się w postać na pełnym gazie i ten głos – głęboki, jakby wychodził z podziemi. Potrafi w człowieku wzbudzać niesamowite emocje. Jego recytacja Nihil novi sprawiła, że miałam na ciele dreszcze, a jego wykonanie piosenki Cylinder wywołało u mnie szczery uśmiech. Ze skrajności w skrajność.

Po drugie – Wojciech Solarz, który idealnie  nadawał się do roli autora tekstów, bo on ma taką wojenną urodę. Jest trochę jak Maja Ostaszewska, która swoją aparycją pasuje do każdego filmu wojennego. Wojtek ma naprawdę interesującą barwę głosu, jednak osobiście bardziej wolałam, jak recytował. Całościowo – bardzo na plus i mam nadzieję, że będę mogła go jeszcze zobaczyć w jakiejś produkcji Teatru Telewizji.

W spektaklu pojawił się również Krzysztof Szczepaniak – aktor młodego pokolenia, ale dzięki ostatnim występom w programie Twoja Twarz Brzmi Znajomo jego kariera telewizyjna rozwija się coraz prężniej. Bo jako aktor teatralny jest już naprawdę bardzo znany. Czas, by na jego talencie poznali się widzowie telewizyjni, i to powoli ma miejsce. Postrzegam go jako artystę kompletnego – i zaśpiewa, i zatańczy, nawet krzesło zagrałby wspaniale. Czym mnie zaskoczył w tym spektaklu? Wzruszył mnie. Tak jak zawsze wzbudzał we mnie tylko śmiech, to teraz, kiedy słyszałam jak recytuje wiersz o tym, jak Janusz Korczak wraz ze swoimi dobrowolnie idzie na śmierć, robił to z takim przekonaniem, z taką pewnością w głosie, że moja reakcja była jedyna i oczywista.

„A powiedz, mamo kochana, co to znaczy: dawno…”
A z kobiet – dwie Kasie i jedna Ada. Dąbrowska, Żak i Gruszka. Przyznam, że początkowo z Katarzyną Dąbrowską miałam problem, bo moim zdaniem pierwsza piosenka wyszła jej trochę słabo. Ale później – po prostu jakby nagle dostała oświecenia, jak to ma jednak wyglądać. Wystrzeliła jak z armaty i trzymała naprawdę bardzo wysoki poziom do samego końca spektaklu. Zaskoczyła mnie również tym, że tak bardzo dobrze śpiewa, bo dotąd znałam ją tylko od strony aktorskiej. Ma bardzo interesująca barwę głosu w tych dolnych rejestrach. Katarzyna Żak – tak samo jak Artur Barciś – dawno nie widziana w większych produkcjach telewizyjnych. Wiem, że gra w teatrach i to widać – pełne zaangażowanie w tekst. Trzymała poziom od samego początku do końca, tak samo jak Adrianna Gruszka. Ta aktorka wcześniej była mi znana tylko z twarzy, a kiedy gra jest naprawdę bardzo intrygująca. Tych dwóch pań było trochę mniej, ale swoimi wykonaniami skutecznie wryły się w moją pamięć.

„Motyka, piłka, laska, bucik, też minęło i nie wróci…”
Całość dopełnia idealnie dobrana muzyka i scenografia przedstawiająca warszawskie getto. Z technicznych spraw, na które bardzo rzadko zwracam uwagę (chyba, że mi przeszkadzają), bardzo podobała mi się gra światłem i cieniem, która podkreślała tutaj pewne sytuacje – doskonale to widać w piosence Rzeczy. Nie mogę pominąć również autora muzyki do większości tekstów Szlengela, czyli Hadriana Filipa Tabęckiego, który spisał się wzorowo. Do tego stopnia, że póki nie zobaczyłam napisów końcowych, to myślałam, że te melodie w większości są oryginalne, a tu taka niespodzianka. Oczywiście, bardzo pozytywna.

To nie jest lekki spektakl. Trudno żeby taki był, gdy w większości opowiada o zagładzie istnienia ludzkiego. Myślę, że na ogromny plus gra tutaj forma spektaklu. Oparcie go tylko i wyłącznie o teksty poetyckie było bardzo dobrym pomysłem. Pokazało, że wierszami można wyrazić naprawdę wiele, można nawet opowiedzieć historię.

Katarzyna Zych
katarzynazych7@gmail.com

Źródła:
1.      W. Szlengel: Co czytałem umarłym
2.      M. Stańczuk: Władysław Szlengel. Poeta nieznany. Wybór tekstów






Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy...

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z ...

Elvis – największa rewolucja kulturalna XX wieku

Każdy o nim słyszał i każdy kojarzy jego wizerunek – niezależnie od tego, czy chodzi o naszych dziadków, rodziców czy młodsze pokolenia. Legenda, marka, rewolucja, a przede wszystkim człowiek, który podbił i zmienił na zawsze kulturę całego świata.   Artyści tworzą coś, co nawet po ich śmierci doskonale funkcjonuje i dzięki temu zapisują się na stałe w ludzkiej podświadomości. Nieśmiertelność może dać muzyka, obrazy, wynalazek. Tymczasem w tym konkretnym przypadku mówi się: „Elvis wiecznie żywy”. Nie tylko jego muzyka – rock and roll, nie tylko strój czy taniec. To stwierdzenie wskazuje, że Elvis Presley nie jest symbolem jednej, konkretnej dziedziny. Wystarczy się rozejrzeć – znajdziemy go niemal wszędzie. Jego podobizny znajdują się na koszulkach, kubeczkach, plakatach, muzykę można usłyszeć w najróżniejszych miejscach, a nawiązania do stylu występowania na scenie dostrzec w wielu filmach. Na świecie można się spotkać z tysiącami jego naśladowców – podczas...