Historia o powstaniu
Ziemi i miejscu Układu Słonecznego w kosmosie nie przyniosła ze sobą prawie
nic. Kreatywna wizja autora wymieszana w mikserze z wiedzą, z którą każdy z nas
zmierzył się w podstawówce daje nam tę oto książkę… Tylko po co to wszystko?
Powstanie
Ziemi to zagadnienie, na które jeszcze nikomu nie udało się odpowiedzieć.
Ludzie przedstawiają tezy, teorie, które mogą przybliżyć nas do rozwiązania. Każdy
opiera się na jakichś badaniach czy dowodach. Ryszard Prościński podszedł do
tego w inny sposób i postanowił przedstawić swój pomysł w formie książki.
Kiedy
nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, warto wymyślić odpowiedź. Właśnie w tych
słowach mogłabym streścić całą fabułę, by niczego nie zdradzić. Czy to jest coś
złego? Niekoniecznie. Przynajmniej do czasu, kiedy nie są to tylko spekulacje.
A niestety Samotna planeta jest nimi
wypełniona po brzegi.
Wizualnie
nie robi wielkiego wrażenia. Książka ma niewielki format i posiada ponad 80
stron. Okładka prezentuje się bardzo dobrze. Rzekłabym nawet, że wyśmienicie. Błękitna
planeta zawieszona w otchłani kosmosu, otoczona chmurami. Przyciąga uwagę, ale
nie odwraca uwagi od tytułu. Wręcz przeciwnie − współpracuje z nim. Wizualizuje
nam to, co byśmy chcieli odnaleźć w tej książeczce.
Plusy
kończą się na oprawie, w środku już jest trochę gorzej. Duża czcionka przy
takiej drobnej książeczce zaczyna upodabniać ją do broszury informacyjnej.
Grafiki, które mają urozmaicać treść i pomóc nam ją przyswoić, wydają się
słabej jakości. Czarno-białe rysunki wyglądają tak, jakby zostały przeskanowane
z oryginalnego wydruku i wrzucone do projektu stron. Są one czytelne, jednak
sprawiają wrażenie niewyraźnych. Przedstawiają najważniejsze informacje, co jest
najistotniejsze. Lecz po zderzeniu z piękną błękitną okładką pozostawiają
pewnego rodzaju rozczarowanie.
Ilość
opisów sugerujących piękno i niezwykłość zachodzących zdarzeń jest wielka. Tak
samo jest z wykrzyknikami, które uderzają nas w twarz emocjonalnością autora.
Wszystko wydaje się tak bardzo bajkowe. Wraz z treścią, jaką pokazują pierwsze
rozdziały, coraz bardziej budzi się we mnie przekonanie, że nie jest to
rzetelna wiedza. Prędzej wyobrażenie świata przedstawionego w powieści
młodzieżowej z gatunku si-fi. Takie opisy pozwalają człowiekowi wyobrazić sobie
krajobraz pełen fikcji. Równocześnie w pewnym stopniu odbiera możliwość
utożsamiania przedstawionej w książce wizji ze światem rzeczywistym.
Co powoduje takie wrażenie? Mimo tego, że pojawiają się w tekście różne liczby, opisy, definicje, to nie są one niczym poparte. Rzucone na wiatr gubią się w lirycznym potoku i zaczynają pełnić rolę uzupełnienia, które ma tylko sprawiać wrażenie wiarygodnego. A jest to tylko pierwsza część książki. W drugiej nie jest lepiej. No chyba, że oczekujemy dawki wiedzy nie większej, niż ta, którą otrzymaliśmy w gimnazjum/podstawówce. Nie licząc niezwykle barwnych opisów i wyobrażenia autora o powstaniu świata nie dowiedziałam się niczego nowego.
Nie
wszystko jest tak złe, jak mogłoby się wydawać. Samotna planeta napisana jest w przyjaznym i przystępnym języku.
Wszystkie trudne opisy skomplikowanych zdarzeń są zrozumiałe i nie trzeba zbyt
długo się nad nimi zastanawiać. Tak samo grafiki pomagają zobrazować zachodzące
zjawiska. Widać, że autor chciał trafić do szerokiego grona odbiorców.
Kreatywne
opisy i mnogość wykrzykników, o których pisałam powyżej, mają też pozytywny
efekt. Sprawiają, że książkę czyta się sprawnie, a także budują wrażenie. Dają
poczucie tego, że działo się coś niesamowitego i niezwykłego. Coś, co zapiera
dech w piersiach, co każdy z nas pragnąłby zobaczyć. W moim przypadku wzbudziło
to trochę melancholijne odczucia. Tęsknotę za czymś, czego nigdy w życiu nie
przeżyłam i nie przeżyję.
Podsumowując,
książka bardzo rozczarowała mnie swoją treścią. Wizja powstania świata nie
została poparta żadnymi teoriami. Nie ma w książce żadnych odniesień do innych
źródeł. Jest po prostu wymyśloną przez autora możliwością. Jednak każdy z nas
byłby w stanie stworzyć taką wizję, posiadając podstawową wiedzę wyniesioną ze
szkoły i odrobinę kreatywności. Poza tym niektóre z tych pomysłów wydają się
być tak abstrakcyjne, że w trakcie czytania zapominamy o tym, że mamy w rękach
książkę z gatunku literatury popularnonaukowej.
Rozdziały
są króciutkie. Duża czcionka niepotrzebnie zwiększa obszar książki, która i tak
kończy się bardzo szybko. Nim zdążyłam dowiedzieć się czegoś nowego, skończyłam
czytać. Książka, która ma opowiadać o naszej pięknej planecie i Układzie
Słonecznym, nie przekazała zbyt wiele wartościowej wiedzy i pozostawiła po
sobie niesmak.
Nikola Kotecka
nikkot1220@gmail.com
Źródła:
R.
Prościński: Samotna planeta. Wydawnictwo
Novae Res. Gdynia 2015.