Swój własny teatr mam na co
dzień... Jak to możliwe? Moje życie to jedno wielkie przedstawienie, a ja
codziennie spełniam się w roli aktora. Za te role powinnam już dawno dostać
Oscara! Rodzina, przyjaciele, znajomi -
to moja publiczność. Zwykle
zadowoleni, choć czasem bywa, że coś im się nie podoba. Ale dziś opowiem Wam o
prawdziwym teatrze i jego publiczności.
Teatr? Dawno mnie tam nie było.
Przez internet kupiłam bilet na wieczorny spektakl – premierowy, o godzinie
20:00 - i tym samym zaplanowałam wieczór.
Godzinę przed wyjściem ogarnęła mnie kobieca panika typu „nie mam się w co
ubrać!”. Na pewno znacie to uczucie, szczególnie Wy, kobiety! Długo nie
musiałam myśleć - przecież to TEATR, a
więc ubiór powinien być adekwatny do miejsca z klasą, elegancją oraz dużym
zapleczem kulturowym. Zawsze tłumaczono nam, wtedy jeszcze dzieciom, aby
dobierać odpowiedni strój do miejsca czy okoliczności. Uznałam, że ubiorę się
klasycznie: szpilki i nie za krótka, elegancka sukienka, wszystko w stonowanym,
czarnym kolorze, ponieważ nie chciałam się zbyt wyróżniać.
Tradycja czy krzykliwa moda?
Częściej wolimy chodzić do kina - być może dlatego, że wyjście do teatru (w
porównaniu z wyskoczeniem do multipleksu) powinno wiązać się z odpowiednio
dobranym ubiorem. Tymczasem, jak się okazuje, preferowany w tych miejscach styl
ubierania powoli ulega zmianie. I to wzbudziło moje ogromne zaskoczenie. Gdy
weszłam do teatru, ujrzałam tłumy w kolejce do kas biletowych i szatni. Panowie
byli ubrani w spodnie różnego koloru, do tego koszula lub biały T-shirt oraz
marynarka. Ale czy ten strój możemy traktować jako wieczorowy? Myślę, że nie.
Na randkę idealny! Nic więcej! Panie... Tutaj... no właśnie, tutaj odbył się
pokaz rewii mody - czy o to chodziło?
Jeśli była to klasa i elegancja - owszem,
ale gdy widzę znów dżinsy i biały, gruby golf, czuję zażenowanie. Obecnie coraz
częściej bywalcy teatrów coraz częściej odchodzą od stricte wieczorowych
kostiumów na rzecz mniej klasycznych kreacji. Przyczyn tej zmiany jest wiele - od ogólnego rozluźnienia obyczajów
związanych z ubiorem poprzez fakt, że teatry w wojnie o widza starają się to
akceptować. W konsekwencji zapominamy o tradycji. Jedno jest pewne:
swobodniejszy, aczkolwiek elegancki ubiór nie uchodzi już za rażący grzech
przeciwko ustalonemu zwyczajowi.
Ograniczanie prywatności...
W wielkim drewnianym holu wisiało
ogromne lustro, a w nim młodzi ludzie robili sobie zdjęcia. Pewnie, o przyjściu
do teatru musi dowiedzieć się cały świat. Ale czy to ma sens, że wrzucamy
wszystko do internetu, nawet jak spędzamy swój wolny (prywatny) czas? Chcemy
się tym pochwalić, że jesteśmy pierwszy raz w teatrze po dłuższej przerwie, czy
może, że stać nas na bilet do niego? Absurdalne było już dla mnie to, jak grupa
osób zaczęła krzyczeć: „ Robimy selfie!”. Jesteśmy w miejscu, gdzie powinna
panować kultura, wykwintność naszych osobowości, a nie młodzieńcze okrzyki.
Pewna pani z dzieckiem
Bilety sprawdzone. Weszłam na salę,
każdy zajmuje miejsce, publiczność się zbiera. Wybiła godzina 20:00. Proszono
nas o wyłączenie telefonów komórkowych i nierobienie zdjęć. Ze środka kurtyny
wychyliła się męska głowa porośnięta długą, siwą brodą. Wzrok mężczyzny
przemierzał całą salę, a jego policzki zaczęły różowieć. Być może to pierwsza
rola w życiu tego aktora. Zaczęło się. Kurtyna rozsunięta, muzyka gra, aktorzy
wychodzą na scenę. Cisza. I nagle wielki huk drzwi, każdy zapewne myśli, że to
celowo zaplanowana część spektaklu. A jednak nie. Obok mnie było puste miejsce,
ale za chwilę usiadła na nim kobieta z dzieckiem na ręku! Spóźnienie? W dniu
premiery? Każdy skierował na nią wzrok, a więc swój cel osiągnęła. Zabierać
dziecko na taką sztukę? Co prawda nie było tam scen nieodpowiednich dla
najmłodszych, lecz sądzę, że obecność małego dziecka nie miała sensu. Sztuka
trwała, a mój wzrok skierowany był na jednego aktora. Czyżby był tak
przystojny? Owszem, ale przyciągnął moją uwagę także dlatego, że był bardzo
podobny do kobiety siedzącej obok mnie. Po dłuższym czasie uświadomiłam sobie,
że to jego mama, która tak bardzo chciała przyjść na sztukę syna, że była
zmuszona wziąć dziecko. Może nie miała go z kim zostawić. Pomyślałam, że
właśnie ta publiczność jest moim seansem, będę obserwować ich reakcje. Pani
siedząca obok mnie wyszła. Szkoda, że musiała opuścić salę, powinna mieć
możliwość pospacerowania tutaj z dzieckiem, powinno być zapewnione takie
miejsce, aby najmłodszy widz mógł chwilkę pochodzić tak, jak w kościele na
mszy. Ale jeśli miałabym zwizualizować publiczność, na której najbardziej mi
teraz zależy, to jest to właśnie ta kobieta, która przyszła tego wieczoru do
teatru. Czyż to nie wspaniałe? Akcja na scenie nabierała tempa, ona usiadła, a
dziecko oglądało sztukę z niesamowitym zainteresowaniem, bałam się tylko, aby
nie straciło swojej uwagi.
Nieodłączny gadżet!
Nagle moją ciekawość przyciągnęło
rażące światło w czwartym rzędzie. Padało ono jakby od podłogi na twarz
mężczyzny. To był telefon leżący na jego kolanach. Jak żyć bez telefonu?
Przecież się nie da! No bo jak? Ignorowanie aktora poprzez odpisywanie komuś na
SMS-a graniczy z brakiem kultury. Oczywiście, zrozumiałabym, gdyby to był jeden
SMS, ale nie kilka, gdzie w efekcie mężczyzna nic nie wie ze sztuki, którą
ogląda. Moje myśli brzmiały: „po co on tu przyszedł? Przecież pisać SMS-a może
w domu na kanapie przed telewizorem, a nie tutaj... Nie... Pewnie to te zdjęcia
robione przed spektaklem z młodą panią siedzącą obok niego go tu przyciągnęły - oraz chęć pokazania się znajomym (patrzcie,
jaki jestem uduchowiony kulturowo)'. O
treści tych SMS-ów możemy sobie gdybać, czy naprawdę były tak ważne, aby nie
oglądać sztuki, na którą przyszliśmy? Czy zwyczajnie odpisywane do żony na
pytanie „gdzie jesteś?” jest tak ważne?
Odpowiedź na przykład brzmiała, że jest na meczu z kolegami, podczas gdy
może tuż obok niego siedziała kochanka.
W żółtym swetrze!
Mój wzrok powędrował dalej. Na
drugim końcu sali siedziała kobieta w wyciągniętym, żółtym swetrze. Czyżby taka
moda? Nawet jeśli tak, to tę panią troszkę poniosło. W teatrze nie wypada! A
może w szkolnych latach ominęła lekcje o stosownym ubieraniu się? Spektakl
skończony, aktorzy wyszli na scenę, ukłonili się w naszą stronę, wszyscy bijemy
brawo, a ta kobieta wychodzi... Dlaczego? Czyżby w ten sposób okazała, że jej
się nie podobało? Nie rozumiem... Choć to było zbyt banalne, bo przecież aktor
też mógł stanąć i powiedzieć, że mu się nie podoba jej jaskrawy sweter.
Zastanówmy się, czy warto
upowszechniać teatr w taki sposób jak inne miejsca typu kino, gdzie przyjęte
jest bardziej swobodne zachowanie. Kino to tylko film, już nagrany, odtwarzany
tysiące razy. Aktor na ekranie zawsze tak samo się uśmiechnie, przejdzie tyle
samo kroków, nawet gdy wiatr rozwieje włosy, to one zawsze będą wyglądać
identycznie. Teatr to jedna wielka chwila. Przecież aktorzy uczą się dla nas kilometrowych
ról na pamięć. W teatrze nie można powtórzyć sceny i zagrać jej od nowa, gdy
trwa spektakl. Uszanujmy choć trochę tych aktorów. Okażmy im szacunek
przynajmniej poprzez elegancki strój i odpowiednie zachowanie.
Anita Banaś
e-mail: anita.ban@op.pl
Zdjęcie: www.shutterstock.com