Każda rodzina ma swoje mniejsze lub większe tajemnice, jednak niektóre potrafią być wyjątkowo mrożące krew w żyłach i powinny zostać nieodkryte. Jednym z filmów przedstawiającym nam takie obrazy jest właśnie Dziedzictwo. Hereditary.
Idąc na wieczorny seans
zastanawiałam się, co mnie czeka, głównie z powodu coraz słabszych produkcji
kina grozy, powielających się schematów. Po zdecydowanie wyróżniającym się
zwiastunie i intrygującym plakacie spodziewałam się naprawdę wiele od tej
produkcji. Nie ukrywam, że liczyłam na coś świeżego, innego. Pomimo długo
rozkręcającego się początku i dosyć rozbudowanego wprowadzenia w fabułę, który
według mnie był tu w zupełności usprawiedliwiony, Dziedzictwo jest warte obejrzenia.
Dzięki takiemu, a nie
innemu wprowadzeniu poznajemy bohaterów, ich problemy, historie z przeszłości –
głównie Annie, matki. Nie są to obrazy typowe, jak w dramatach rodzinnych w
stylu „Jestem lekarzem. Mam trzy kredyty. Moje dzieciństwo nie było lekkie, co
odbija się na moich dzieciach, ale są dla mnie najważniejsze”. Film prezentuje skrywane
od lat wzajemne żale oraz zachowania postaci adekwatne do ich charakterów,
odpowiadające aktualnej akcji na ekranie, które w pewnym momencie zaczynają się
odbijać na relacjach całej rodziny. Zapoznajemy się dzięki temu z zachowaniami budującymi
postać, ich wartości oraz demony z przeszłości.
Wszystko zaczyna się,
gdy seniorka rodu umiera. Po tym zdarzeniu w domu naszych bohaterów zaczynają
pojawiać się niepokojące wydarzenia. Stare blizny zaczynają się otwierać, a
coraz to nowsze i straszniejsze dramaty odciskają piętno na psychice wszystkich
jej członków. Do przykrych zdarzeń dochodzą jeszcze tajemnice skrywane od lat
przez wcześniej wspomnianą babcię.
Nie da się ukryć, że
mocną kartą tego filmu jest córka, Charlie, która od samego początku wprowadza
do projekcji pewien wyczuwalny niepokój za każdym razem gdy pojawia się na
ekranie. Jej zachowania i przyzwyczajenia budzą odrazę. Dziwactwa, takie jak
spędzanie nocy w domku na drzewie czy zainteresowanie zdechłym gołębiem, nie
pozwalają czuć się komfortowo. Ewidentnie widzimy, że jest z nią coś nie tak.
Dodatkowo dostajemy
obraz dojrzewającego chłopaka, Petera, który chce być normalnym nastolatkiem i
tak też się zachowuje, do czasu. Wyczuwalny konflikt między nim a matką aż
prosi się o rozwiązanie.
Jeżeli mówimy już o
postaciach, to głowa rodziny została w pewnym sensie ominięta. Jest to element,
który nieco mnie zawiódł, ponieważ Steve pełnił odrobinę rolę osoby, która
starała się łagodzić wszelkie waśnie. W porównaniu z resztą rodziny wiemy o nim
najmniej, a mimo wszystko budzi sympatię i wprowadza dozę normalności i
racjonalności w całym szale zdarzeń.
Jest to obraz ukazujący
rozpacz matki, a także dramat rodziny w zupełnie innej otulinie. Film z całą
pewnością zawiera w sobie bardzo dużo wątków psychologicznych. Jest to
fragment, a właściwie jego bardzo duża część składowa, która może nie przypaść
do gustu widzom, którzy wydali pieniądze na bilet w nadziei na obejrzenie
kolejnego filmu typu Piła. Nie
znajdziemy w nim przez bardzo długi czas elementów jumpscare, do których
odbiorcy są przyzwyczajeni. Natomiast jeżeli interesujemy się okultyzmem i onirycznymi
klimatami, czy też lubimy sami domyślać się kolejnych zdarzeń i rozwiązywać
zagadki zawarte w fabule – będzie to coś dla nas.
W mojej opinii jest to
film wywierający największe wrażenie na wrażliwych osobach, które będą i chcą
wczuć się w przedstawioną historię. Pomaga temu nietypowa praca kamery, swoją
drogą będąca majstersztykiem, czego przykładem są chociażby sceny przybliżenia
domku dla lalek, doskonały montaż, a także muzyka budująca napięcie przez całą
projekcję.
Jest to jedna z tych
produkcji, którą warto obejrzeć kilka razy, ponieważ za pierwszym nie jesteśmy
w stanie wyłapać wszystkich niuansów. Za każdym obejrzeniem znajdziemy coś
nowego, jakieś nawiązanie do rozwijającej się akcji. Również wyczuwalny zalążek
paranoi powinien być dla nas argumentem, aby zapoznać się z Hereditary.
Dziedzictwo. Hereditary. Reż. Ari Aster, 2018.
Adrianna Sałecka
ada.sal@o2.pl