Dziewięć
– tyle dni potrzebowaliśmy, by wraz z grupą przyjaciół zauroczyć się pięknem
Chorwacji. Położony nad Adriatykiem niewielki kraj zachwyca bajecznymi
krajobrazami łączącymi morze i góry. Niewielkie państwo zamieszkują
uśmiechnięci i serdeczni ludzie o wielkich sercach, które na czas naszego
pobytu rozpalała zaraźliwa mundialowa euforia.
Jeszcze
dwadzieścia siedem lat temu Chorwacja, wraz z kilkoma innymi państwami,
współtworzyła Jugosławię, której rozpadowi towarzyszyła wojna domowa na tle
religijnym i narodowościowym. Bolesna historia tych terenów ciągle widoczna
jest w niektórych miejscach kraju. Zwłaszcza w głębi, gdzie na skupionych w
niewielkie wioski budynkach wciąż widać znamiona tamtych lat. Gdzieniegdzie
stoją uszkodzone i opuszczone domy o podziurawionych miejscami, jakby od kul,
ścianach.
Dwa
oblicza Chorwacji
Pomijając
relikty smutnej przeszłości, widoki środkowej Chorwacji, przez którą mieliśmy okazję
przejeżdżać, przypominały nam rodzinne zakątki Polski. W krajobrazie dominowały
pola, lasy i łagodne wzniesienia. Im jednak dalej posuwaliśmy się na południowy
zachód, tym wyraźniej wyczuwalny był śródziemnomorski klimat, zaś oczy cieszyły
malownicze widoki wybrzeża dalmatyńskiego. Ten osobliwy krajobraz powstał w
wyniku zalania przez morze gór ułożonych równolegle do linii brzegu. Proces ten
doprowadził do powstania wielu wysepek leżących wzdłuż wybrzeża, między którymi
znajdują się obecnie liczne cieśniny i zatoczki tworzące wspólnie bajeczną
riwierę Chorwacji.
Wielki
Wodospad w Parku Narodowym Jezior Plitwickich
Kraina
jezior
Zanim
jednak dotarliśmy nad morze, objazdowe wakacje postanowiliśmy rozpocząć od
zatrzymania się w uroczej górskiej miejscowości Smoljanac w środkowej części
kraju. Już pierwszego dnia pobytu na chorwackiej ziemi przekonaliśmy się o
gościnności jej mieszkańców. Gospodyni naszego noclegu poczęstowała nas na
powitanie wiśniówką, której smak udowodnił nam, że co jak co, ale alkohole, a zwłaszcza
domowe nalewki, Chorwaci wytwarzają wyborne.
Jeziora Plitwickie
Celem
naszego przystanku w Smoljancu był położony nieopodal najstarszy i największy
park narodowy Chorwacji, czyli Górne i Dolne Jeziora Plitwickie. Kaskadowo
połączony ze sobą system zbiorników wodnych ukrytych
wśród lasów i skał rozpościera się na terenie niemal 300 km kwadratowych. Widoki
te urozmaicają finezyjnie opadające wodospady. Turkusowe jeziora krasowe są
domem dla wyjątkowych okazów fauny i flory, które można podziwiać, spacerując
niespiesznie drewnianymi kładkami. Przechadzka po tej wodnej krainie zajmuje
parę godzin, lecz to nie zniechęca turystów, którzy każdego roku tłumnie
przybywają w to osobliwe miejsce.
Pasmo górskie Velebit
Słodka
Seline
Z
Jezior Plitwickich udaliśmy się na południowy zachód Chorwacji w kierunku
wybrzeża. Im dalej posuwaliśmy się naprzód, tym coraz wyraźniej odczuwaliśmy
zmianę klimatu, nie tylko ze względu na wzrost temperatury i wilgotności, ale
także z powodu charakterystycznej dla krajów śródziemnomorskich śnieżnobiałej
architektury. Zielone wzgórza i lasy systematycznie ustępowały miejsca posępnym
surowym pasmom górskim, gdzieniegdzie porośniętym sucholubną roślinnością.
Śródlądowa droga niespiesznie zmieniała się w nadmorską trasę biegnącą wzdłuż
oślepiającej tafli Adriatyku. Przy niej usytuowany był kolejny cel naszej
objazdówki – Seline – mała miejscowość położona u stóp gór Velebit, których
południowo-wschodnie pasmo wchodzi w skład Parku Narodowego Paklenica. Planowany
w nim trekking uniemożliwiła nam burzowa aura, lecz rozczarowanie tym faktem
wynagrodziły wycieczka do Zadaru, słynącego z najpiękniejszych zachodów słońca,
oraz ponownie okazana przez Chorwatów gościnność. Tym razem objawiła się ona w
postaci wspaniałych słodkości domowej roboty, z czekoladowymi ciasteczkami oraz
naleśnikami na czele.
Stare miasto w Zadarze
Mundialowe
szaleństwo
Z
zakwaterowania w Seline udaliśmy się do oddalonego o półtorej godziny jazdy
Trogiru. Położony w zatoce kurort, nazywany ,,Małą Wenecją”, przywitał nas
widokami pięknego portu, a także potężnym korkiem paraliżującym główną drogę
miasta, wiodącą do przepięknej starówki osadzonej na wyspie. Jak się szybko
okazało, utrudnienia na tym odcinku były stałym elementem trogirskiego
krajobrazu. Tkwiąc parę razy w przymusowym postoju, mieliśmy okazję poznać,
czym jest „drogowa kultura” Chorwatów, a raczej… jej brak, który irytować mógł
tylko zmotoryzowanych gości z zagranicy. Zdumienie wymieszane z frustracją
mijały jednak po kilku dniach pobytu i nawet wariaci jadący skuterami pod prąd
nie byli w stanie wstrząsnąć człowiekiem, który z czasem zaczynał oddawać się
śródziemnomorskiej atmosferze luzu.
Stare miasto w Trogirze
Nasz
pobyt w Trogirze urozmaicała także mundialowa gorączka towarzysząca emisji
ćwierćfinałowego pojedynku, w którym
Chorwaci mierzyli się z gospodarzami turnieju – Rosjanami. Tuż przed godziną dwudziestą
uliczki miasta wyludniały się. Można było na nich dostrzec jedynie
spacerujących turystów z zagranicy, zaś miejscowi gromadzili się przed
telewizorami w domach i w knajpkach. Mecz, którego losy ważyły się w konkursie
rzutów karnych, oglądaliśmy w apartamencie, stojąc jedną nogą na balkonie. W
ten sposób nasłuchiwaliśmy, jak opóźniony sygnał telewizyjny falami doprowadzał
Chorwatów do euforii po strzeleniu przez Ivana Rakiticia zwycięskiej bramki.
Awans do półfinału miejscowi świętowali całą noc. Dźwiękom klaksonów skuterów i
samochodów nie było końca. Ulice opanowały radosne śpiewy i tańce mieszkańców, trzymających
w dłoniach narodowe barwy.
Chorwacja
pachnie lawendą
Po
Trogirze naszym wakacyjnym celem była typowo turystyczna niewielka miejscowość
Baska Voda. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się w Splicie. Drugie co do
wielkości miasto w Chorwacji przywitało nas początkowo morzem bloków
mieszkalnych, jednak po kilku kilometrach naszym oczom ukazała się słynna
nadmorska promenada będąca sercem życia towarzyskiego Splitu. Przechodząc
wzdłuż portu porośniętego palmami, odbiliśmy pospiesznie w poboczne uliczki w
poszukiwaniu cienia. Urokliwe alejki zaprowadziły nas w stronę starego miasta.
Jego główną atrakcją są pozostałości po potężnym Pałacu Dioklecjana, którego
fragmenty rozrzucone są na terenie niemal całej starówki.
Przystań w Baskiej Vodzie
Po
zwiedzeniu Splitu ruszyliśmy do Baski. Droga do celu wiodła przez bajeczną
trasę nadmorską. Podziwialiśmy płynące wraz z nami pasma górskie, które stromo
opadały do oblewającego wybrzeże Adriatyku. Miejsce docelowe okazało się równie
urzekające, jak wiodąca do niego droga. Każdej nocy w porcie odbywały się
kulturowe wydarzenia – koncerty oraz jarmarki pachnące lawendą i Rakiją, czyli
chorwacką nalewką domowej roboty, którą straganiarze bardzo chętnie częstowali
turystów.
Port w Dubrowniku
Bajeczny
Dubrownik
Dwoma
ostatnimi punktami naszej wakacyjnej podróży było zwiedzanie Dubrownika oraz
nocleg w położonym nieopodal Zatonie. Po turystycznej perle Chorwacji
spodziewaliśmy się zarówno urzekających widoków starego miasta, będącego
mozaiką architektonicznych cudów różnych epok, jak i tabunu turystów z całego
świata.
Jedna z pobocznych uliczek Stradun
Spacerując
Stradun – główną ulicą starówki, łączącą północną i południową część starego
miasta – niespiesznie mijaliśmy poboczne zaułki ciasnych uliczek wyglądem
przypominających kadry wyjęte ze starych filmów. Alejki te pełne były turystów
chroniących się przed żarem lejącym z nieba. Trakt wiódł nas do portu, z
którego rozpościerał się widok na pobliskie wzgórza oraz mury miejskie znane,
m.in. z Gry o tron.
Mury miejskie w Dubrowniku
„Dzień dobry!”
Po
kilku godzinach zwiedzania Dubrownika udaliśmy się na nocleg do Zatonu. Po
popołudniu spędzonym na plaży wybraliśmy się do lokalnej knajpki, by móc ponownie
przeżywać piłkarskie emocje. Tym razem były one związane z półfinałowym pojedynkiem
Chorwacja – Anglia. W restauracji gościli Polacy, Francuzi, Niemcy, a także
Anglicy, z którymi chorwaccy kelnerzy serdecznie komentowali mecz. W lokalu
znajdowały się dwa telewizory – jeden dla gości wystawiony na tarasie, drugi
zaś we wnętrzu restauracji, gdzie relację śledzili rozemocjonowani pracownicy.
Pech chciał, że telewizor, na którym oglądaliśmy mecz, miał opóźnienie w
stosunku do drugiego i kiedy padały bramki, wiedzieliśmy o tym z wyprzedzeniem,
śmiejąc się z reakcji kelnerów.
Ostatni
gwizdek był szczęśliwym dźwiękiem dla Chorwatów, dlatego w Zatonie, podobnie
jak w Trogirze, eksplodowała wielka radość. Znad Dubrownika widać było sztuczne
ognie, a na ulicach Zatonu brzmiały dobrze nam znane klaksony samochodów
udekorowanych chorwackimi symbolami. Z kolei właściciel restauracji, w której
gościliśmy, był tak szczęśliwy, że postawił wszystkim gościom dwie kolejki
lokalnych alkoholi. Wiedząc, że jesteśmy Polakami, zawołał do nas radośnie „dzień
dobry!” i z uśmiechem dodał, że pijemy za przyjaźń naszych narodów. Tak więc
razem z przyjaciółmi wznieśliśmy pożegnalny toast za Chorwację, z nadzieją na
to, że ponownie uda nam się odwiedzić ten mały, lecz wielki sercem kraj.
Monika
Góra
m.gora95@o2.pl
Źródła:
1. Ł. Ropczyński: Split (www.kierunekchorwacja.pl/split-chorwacja);
2. Ł. Ropczyński: Park Narodowy Paklenica w Chorwacji (www.kierunekchorwacja.pl/park-narodowy-paklenica-chorwacja);
3. Jeziora Plitwickie (np-plitvicka-jezera.hr/en/about-the-park/general-information/);
4. Najbardziej
popularne atrakcje turystyczne Dubrownika (www.dubrownikchorwacja.pl/atrakcje-turystyczne.html);
5. Trogir
(www.adriagate.com/Chorwacja-pl/Trogir);
6. Współczesna historia Chorwacji (www.kierunekchorwacja.pl/wspolczesna-historia-chorwacji);
7. Wybrzeże dalmatyńskie (pl.wikipedia.org/wiki/Wybrze%C5%BCe_dalmaty%C5%84skie).
Zdjęcia - Monika Góra
zdjęcie główne: Plaża w Baskiej Vodzie










