Przejdź do głównej zawartości

Pol’and’Rock (Woodstock) – jak go (nie) widzą, tak go piszą.


W tym roku odbył się 24. Pol’and’Rock Festival w Kostrzynie nad Odrą – czyli dawny Przystanek Woodstock. Wzięło w nim udział ponad pół miliona osób. Opinie na jego temat są podzielone – dla jednych to piękny festiwal łączący muzykę, wolność i miłość, a dla drugich to zbiorowisko dziwnych ludzi i miejsce wszechogarniającego ich brudu. Postaram się przybliżyć atmosferę imprezy oraz odpowiedzieć na pytanie: czy faktycznie jest tak, jak o nim piszą?

Przymierzając się do wyjazdu na festiwal, brałam pod uwagę, że sporo rzeczy może mnie zszokować, zdziwić, ba, nawet obawiałam się, że to ja będę tam rzucać się w oczy swoim „zwykłym” wyglądem. Nie wiem dlaczego, ale na zdjęciach i filmach oglądanych w internecie częściej widziałam osoby w różnokolorowych włosach, wytatuowanych, w specyficznych przebraniach, taplających się w błocie – można powiedzieć, że wizerunkowo „bardziej szalonych” niż ja. Teraz śmieję się sama z siebie, skąd to mylne przekonanie.

To miejsce dla brudasów!
Opinie dotyczące całego festiwalu, które można znaleźć w internecie, dotyczące wyglądu przebywających na festiwalu osób – że to odmieńcy, dziwni, brudni, nienormalni, wyzywająco ubrani ludzie, mogą zniechęcić niejednego laika. Przyznam szczerze, że takie słowa potrafią zrodzić trwogę u osoby, która właściwie nie przyciąga wzroku swoją odmiennością, ale też nie ocenia ludzi na podstawie wyglądu. Jakież było moje zdziwienie, gdy na Pol’and’Rock spotkałam osoby zarówno w kolorowych włosach, przebraniach, jak i w klasycznych ubraniach z sieciówek, co powodowało, że osoby te wyglądały tak jak ja. Owszem, można tam spotkać człowieka przebranego za postać z kreskówki, rycerza, jaskiniowca, osoby mające umalowane twarze, a nawet mężczyznę z sankami czy ciągnącego na sznurku kilka puszek. Tak, są tam tacy ludzie z wielką wyobraźnią, ale – co najważniejsze – nikt nie ocenia tego negatywnie. Jest wręcz przeciwnie – z mężczyzną z sankami w trzydziestostopniowym upale wszyscy robili sobie zdjęcia, a z mężczyzną przebranym za hot doga wszyscy przybijali piątki. Na każdym kroku czuło się serdeczność i przyjazną atmosferę – nikt nie wytykał nikogo palcami. Jako „świeżaka” bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło – to, że każdy był tam życzliwie traktowany. A jak byłoby w centrum miasta? Zapewne taki osobnik zostałby wyśmiany i zwyzywany tylko dlatego, że ma śmieszne przebranie, kolorowe włosy lub mocniejszy makijaż. Zastanawiało mnie nawet, jak bardzo i czym Woodstock (pozwolę sobie używać również tej nazwy) różni się od innych festiwali. Na pewno wolnością wyrażania siebie. Może właśnie tego ludzie dzisiaj potrzebują – aby ich nie oceniać, nie narzucać im, jak mają wyglądać, poczucia, że śmiać można się zawsze i wszędzie. Prawdopodobnie tego brakuje nam we współczesnym świecie, ale jedynie garstka ludzi umie mówić o tym głośno.

Każdy jest zadowolony
Tegoroczny Pol’and’Rock przyciągnął rzesze fanów różnorodnej muzyki – od rocka, reggae po jazz, alternatywę czy blues. Każdy znalazł tam coś dla siebie – nawet dzieci, na które czekało wiele warsztatów i zajęć. Trudno było wybrać jedną z tak obszernej listy atrakcji. W zaplanowaniu sobie czasu pomocna okazała się aplikacja Pol’and’Rock, która podawała wszystkie niezbędne informacje. Dzięki podziałom na dni każdy wiedział, co będzie się działo dzień po dniu – jakie warsztaty są organizowane, jacy artyści występują. Każdy mógł też wybrać koncert ze względu na podział gatunkowy – aplikacja pokazywała, jakie i gdzie odbędą się koncerty rockowe, bluesowe etc. Z jej pomocą uczestnicy uzyskiwali również informacje dotyczące rozmieszczenia punktów gastronomicznych – co i gdzie możemy kupić, jakie są ceny. Dodatkowym atutem była mapka, dzięki której mogliśmy sprawdzić, w którym miejscu aktualnie się znajdujemy, którędy dojść do scen i wioski Akademii Sztuk Przepięknych, a także gdzie są ubikacje. Oprócz tego aplikacja umożliwiała wstawienie znacznika swojego namiotu – wówczas każdy mógł oszacować, jak daleko znajduje się szukany przez niego obiekt oraz jak trafić do własnego obozu czy namiotu.


Zaraz będzie czysto!
Jadąc jako „świeżak”, byłam przerażona tym, co mogę tam zastać. Nie oszukujmy się, każdy wyobraża sobie miejsce festiwalu jako jeden wielki brud, śmietnisko czy trudne w użytkowaniu toi toie. Otóż nie, byłam pozytywnie zaskoczona. Owszem, po kilku dniach na polu, gdzie są różni ludzie – ci bardziej dbający o porządek wokół siebie oraz ci trochę bardziej „wyluzowani” ­– zauważało się sterty śmieci. Jednak każdy starał się odkładać zużyte kubki, reklamówki i papierki w jedno miejsce. Powstawały wtedy miniśmietniska – ale lepsze to niż brodzenie w tych śmieciach w upale, który towarzyszył nam w tym roku. Nie było tak tragicznie, jak sobie wyobrażałam, lecz nie było też idealnie. Niestety pod koniec festiwalu drobnych śmieci była masa – ciągle mnie nurtowało, jaki to problem wyrzucić swój kubek chociażby na tę górę śmieci, w jedno miejsce? Denerwowało mnie to lenistwo niektórych uczestników, przez których ta impreza jest odbierana i komentowana tak, jak jest. Ale cóż, podobno kiedyś było gorzej, a z roku na rok jest coraz lepiej! Jako laika ogromnie przerażała mnie przed wyjazdem także kwestia sanitariów – jak to wygląda, gdy kilkaset tysięcy ludzi musi skorzystać z toi toi, których pewnie ciągle jest za mało. Jakież było moje zdziwienie, gdy widziałam naprawdę normalne warunki – w miarę czysto, dużo toalet i całkiem małe kolejki do nich. Nie było źle! Oczywiście w trakcie festiwalu jest też możliwość korzystania z prysznicy: są dostępne za opłatą, zamykane – prawie jak w domu! – oraz umiejscowione niedaleko scen – bez krzty prywatności, ale w zabawnym towarzystwie. Dla osób podróżujących autem polecam prysznice turystyczne – można je zawiesić na drzewie, przywiezionym ze sobą słupku lub czymkolwiek innym –  i ma się prysznic na wyłączność. Przyznam, że udało mi się mieć swój i byłam w siódmym niebie. okropny upał, wszędzie kurz – w takich momentach woda to wybawienie. To była moja najlepsza inwestycja podczas festiwalu!

Miód na uszy
W czasie Pol’and’Rocku najważniejsze były koncerty. Podczas tegorocznego festiwalu mogliśmy usłyszeć takie zespoły i piosenkarzy, jak: Judas Priest, Farben Lehre, Frank Carter, Gojira, Goo Goo Dolls, Hunter, Bethel, Krzysztof Zalewski, Lao Che, Nocny Kochanek, Snowman, Tabu, The Analogs i kilkanaście innych, które idealnie wpisywały się w cały klimat. Niestety nie było fizycznej możliwości być na każdym koncercie – rozpiska była tak zorganizowana, że równocześnie trwały dwa lub trzy różne koncerty. Ale było to bardzo dobre rozwiązanie, wszak nie chodzi o ilość, lecz o jakość, a tym samym każdy mógł posłuchać innej muzyki. Nikt nie był „zmuszony” zostać na koncercie Tabu, bo nic innego się nie działo – w tym czasie mógł uczestniczyć w koncercie jazzowym i być zadowolonym. Poza tym imprezy trwały do późnych godzin nocnych i po aktywnym uczestniczeniu w trzech koncertach nie było siły, aby skakać na kolejnym, choć może znaleźli się tacy żelaźni fani? Na koncertach laureatów Złotego Bączka (nagrody publiczności dla najlepszego zespołu festiwalu) – Tabu i Nocnego Kochanka – frekwencja wynosiła ponad siedemset tysięcy widzów, a na Judas Priest – dwa razy tyle. Podczas festiwalu zbawienna okazywała się woda. Nawet podczas koncertów strażacy polewali nią publiczność, co dawało ulgę podczas przebywania wśród tak licznego tłumu. Teraz już wiem, że warto zabrać ze sobą chustkę lub maskę na twarz, ponieważ podczas upałów na polu było bardzo dużo piachu, co skutkowało ciągłym wdychaniem pyłu.


Wrócić?

Byłam pierwszy raz na Pol’and’Rock Festival – dawnym Woodstocku – i mogę teraz, po powrocie do domu, szczerze powiedzieć, że nie żałuję. Zauważyłam też, że wiele negatywnych informacji i niezbyt przyciągających zdjęć rozprzestrzeniają osoby, które nigdy nie brały udziału w festiwalu, a swoje opinie opierają jedynie na kilku złych kadrach. Po powrocie najbardziej brakowało mi panującego tam klimatu i widoku roześmianych ludzi – naprawdę przeżyłam wielki szok, gdy po powrocie poszłam do sklepu, do jakiegokolwiek miejsca publicznego, gdzie nie było tyle radości i serdeczności, co na festiwalu. W życiu codziennym wszyscy jesteśmy czasem smutni, przygnębieni, izolujemy się od ludzi, każdą inność odbieramy niekiedy jako złą lub nie na miejscu. Na festiwalu nie ma tego i chyba właśnie to przyciąga te setki ludzi co roku – ta wolność, serdeczność i przyjaźń, bijące od każdego i na każdym kroku. Również mnie to przyciągnęło. 


Karolina Trela
e-mail: karolinaa.trela@gmail.com

Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z

„Pan mąż” i „szanowny artysta” w jednej osobie

Marek Grechuta nie od dziś jest dla mnie synonimem fenomenalnej dykcji. Zachęcam do podważenia mojej tezy – zapewniam, że wybitny krakowski artysta nadal pozostanie niedoścignionym mistrzem w swym fachu. Gdy daję ponieść się jego twórczości, w uszach dzwoni mi każda głoska, a on nad wyraz precyzyjnie nadaje kolor przyrodzie i miłości, oplata je czule ramionami, powierzając poświęcone im teksty opiece ciepłej barwy głosu.  Uznawany za najważniejszego przedstawiciela polskiej poezji śpiewanej, Marek Grechuta odszedł 9 października 2006 roku. W pamięci słuchaczy pozostał między innymi jako członek formacji Anawa czy Grupy WIEM. Stworzył nieśmiertelne utwory takie jak Dni, których nie znamy , Korowód (mający już stałe miejsce w Topie Wszech Czasów radia Trójka), czy Ocalić od zapomnienia z tekstem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Jest jeszcze co najmniej jeden wyjątkowy utwór, przy którym warto się zatrzymać. Chodzi mianowicie o I Ty, tylko Ty będziesz moją panią – czy kiedykolwiek