Czy przypominasz sobie sytuację, w której ktoś Cię o coś
prosi, ale Ty nie masz najmniejszej ochoty tej prośby spełnić? Już otworzyłeś
usta, aby odmówić, ale nagle słyszysz, że wydobywa się z nich: „Jasne, nie ma sprawy”,
i niezadowolony przystępujesz do spełnienia żądań rozmówcy. Z pewnością
przypominasz sobie, jak zły byłeś na siebie, że znowu dałeś się w coś wrobić.
Asertywność, bo o niej mowa w tym artykule, jest trochę jak język obcy
– im więcej praktykujesz, tym łatwiej się porozumiewasz. Tak
samo jest z mówieniem „nie”.
Gdybyśmy zapytali przypadkowych osób
o to, czym jest asertywność, z pewnością wielu odpowiedziałoby, że to sztuka
mówienia „nie”. Oczywiście jest w tym sporo prawdy i to nie odpowiedź błędna. Jest
jednak niepełna, ponieważ asertywność nie odnosi się jedynie do narządu mowy,
to nie tylko słowne wyrażanie odmowy. Są to wszelakie zachowania (a więc także gesty
i sposób życia), które wyrażają pewne uczucia, postawy, życzenia i prawa w
bezpośredni sposób, jednocześnie respektując uczucia, opinie i prawa innych ludzi.
Ważne jest, aby zachowanie było stanowcze i uczciwe, dalekie od agresji, która
wywołuje poczucie krzywdy i wrogości w stosunku do rozmówcy.
Asertywność przydaje się nie tylko
wtedy, kiedy ktoś prosi nas o coś, a my nie mamy ochoty spełnić prośby.
Umiejętność ta bardzo często używana jest w różnego rodzaju negocjacjach –
biznesowych, zawodowych, gospodarczych. To doskonałe narzędzie w sytuacji,
kiedy jedna strona chce zdominować drugą poprzez wywieranie presji psychicznej
lub wykorzystanie nierówności stron. Zachowania asertywne przynoszą jednak wiele
problemów. Trudności te spowodowane są przez poczucie winy, które odczuwane
jest po dokonaniu odmowy, a także przez obawę przed obrażeniem rozmówcy.
Jak mówić „nie”?
„Nie” to słowo składające się tylko
z trzech liter, których wymowa trwa zaledwie ułamek sekundy, a jednak
większości z nas z trudem przechodzi ono przez gardło. Powodem tego problemu
jest obawa przed urażeniem czy rozgniewaniem osoby, której chcemy (a nie
potrafimy) odmówić.
Niejednokrotnie, gdy ktoś już się
przełamał i wykrztusił z siebie to słowo, towarzyszyło mu poczucie winy lub
niepokój. Nie jest to powód, dla którego powinniśmy nauczyć się sztuki mówienia
„nie”, bo jednorazowe uczucie podenerwowania nie przynosi praktycznie żadnych
szkód. Wyobraźmy sobie jednak, gdy taka sytuacja nastąpi nie raz, a kilkanaście
lub kilkadziesiąt razy. Wówczas zaczynają nami targać negatywne emocje, wzbiera
się w nas złość, a osoba, której nie potrafimy odmówić, jest dla nas skreślona
– czujemy wobec niej gniew, a koniec końców będziemy chcieli zemścić się za
naruszenie naszego terytorium psychologicznego i czasem może to zaboleć naszego
rozmówcę o wiele bardziej niż powiedzenie „nie”. Nie ma sensu zamieniać się w
potwora. W zamian za to warto nauczyć się stawiać warunki, zgadzać się lub
odmawiać według własnej woli, wybierać… Podstawą jest zrozumienie i
wprowadzenie w swoje życie motta: „Żyj tak, jak chcesz żyć, dopóki nie
krzywdzisz tym innych”.
Asertywności uczą się już trzylatki,
kiedy to zyskują świadomość tego, że są rzeczy na tym świecie, na które nie
mają wpływu, na przykład to, że mama wychodzi do pracy pomimo tego, iż dziecko
chciałoby, aby z nim została. Są też takie sytuacje, gdy to one są stawiane
przed jakimś wyborem, na przykład czy zjeść zupkę, czy nie. Takie właśnie
wybory, a więc momenty, w których dziecko może czegoś odmówić, kształtuje
granice między nim a światem zewnętrznym. Możemy więc wziąć przykład z
trzylatków i jak najczęściej mówić słowo „nie”.
Ale jak mówić to „nie”? Jak umieć
odmawiać? Co taka odmowa powinna w sobie zawierać? Przede wszystkim musimy
przeprosić się z tym słowem. Nie można traktować tego wyrazu jak imienia
Voldemorta, którego nie wolno wypowiadać w obawie, że spotka nas straszna kara
za jego używanie. Tak jak wymawianie imienia Sami-Wiecie-Kogo było oznaką
wielkiej odwagi czarodziejów, tak samo jesteśmy odważni, kiedy mówimy „nie”.
Grzeczna odmowa powinna zawierać w
sobie także wyjaśnienie, dlaczego nie zgadzamy się na daną prośbę. W ten sposób
nasze postępowanie będzie lepiej rozumiane przez rozmówcę. Na przykład: „Nie,
nie pójdę z tobą do kina, ponieważ mam w planach inne rzeczy na wieczór”. Jeżeli
osoba, która proponuje nam wyjście do kina, jest przez nas lubiana i chętnie
poszlibyśmy z nią do kina, ale w innym terminie, to tym bardziej powinniśmy
podkreślić to podczas naszej odmowy. Obecność komentarza podtrzymującego
pozytywną relację jest jak najbardziej mile widziany: „Nie, nie pójdę z tobą do
kina, ponieważ mam w planach inne rzeczy na wieczór, ale chętnie wybiorę się
tam z tobą w innym terminie”. W żadnym wypadku nie można przepraszać za to, że
czegoś odmawiamy, usprawiedliwiać się czy zawrzeć w takim zdaniu pretensji.
Takie zachowanie może prowadzić do dyskusji, długich nalegań lub roztrząsań
sytuacji. Najlepiej odwołać się do siebie i swoich preferencji lub postanowień,
na przykład: „Nie, nie pójdę z tobą do kina, ponieważ mam zaplanowane inne
rzeczy na wieczór. To dla mnie ważne, by te plany zrealizować”. Zero pretensji,
zero tłumaczenia, zero przepraszania.
A co z rzeczami, na które nie mamy
ochoty, ale naprawdę musimy się z nimi zmierzyć? Na przykład chodzenie do
pracy, wizyta u dentysty? Istotne jest to, aby przyświecał temu jakiś cel, by
nasze czyny były istotne dla wartości, jakie są przez nas wyznawane. Nie można
czuć się zmuszonym albo poddanym presji otoczenia.
Broń swoich praw
Problem z obroną swoich praw może
wynikać przede wszystkim z ich nieznajomości. Z czego to się bierze? Gdy
przekroczymy próg budynku użytku publicznego (urzędu, restauracji, fryzjera
itp.), mózg wysyła nam informację, że znajdujemy się w miejscu, które ma innego
właściciela, nie jest naszą własnością. W tej sytuacji stykają się ze sobą dwie
grupy ludzie – ci, którzy przychodzą na kilkanaście czy kilkadziesiąt minut,
załatwić jakąś sprawę, i pracownicy siedzący tam statystycznie osiem godzin
dziennie. Każdy przedstawiciel tych grup dąży do tego, aby przyporządkować
sobie terytorium w przypadku, kiedy interesy tych dwóch stron są sprzeczne.
Pracownicy dążą do narzucenia swoich praw na całym terytorium wymiany
społecznej (na przykład urzędnik, chcąc uciszyć tłum klientów, grozi, że jeśli
nie zapanuje cisza, nikt nie zostanie obsłużony), klienci zaś w celu jak
najdogodniejszego i jak najszybszego załatwienia spraw naruszają możliwości
adaptacyjne personelu (pospieszanie urzędnika, kąśliwe uwagi).
Niewątpliwie każdy ma prawo do
sprawiedliwego traktowania. Poniżej znajduje się kilka podstawowych praw, o
których wszyscy z pewnością wiedzą, ale nie zawsze mają ochotę ich użyć z
obawy, że takie zachowanie może kogoś urazić:
- prawo do szczegółowego zadawania pytań w sprawach bezpośrednio nas dotyczących;
- prawo do dokonywania wyboru zgodnie ze swoimi interesami – możemy przyjąć lub odrzucić oferowany towar/usługę;
- prawo do zadowolenia bądź niezadowolenia ze sposobu traktowania (dodatkowo możemy dać temu wyraz).
Bardzo ważne jest to, aby potrafić
rozgraniczyć sytuacje, w których mamy do czegoś prawo, a kiedy możemy liczyć na
dobrą wolę czy życzliwość pracownika. Asertywność bardzo pomaga nam w
egzekwowaniu swoich praw.
Kolejnym problemem, przez który nie
potrafimy bronić swoich racji, jest brak koncentracji na danej sytuacji i
skupianie się na partnerze dyskusji lub relacji, w których się z nim
znajdujemy. Przypuśćmy, że skorzystaliśmy z usługi hydraulika. Fachowiec po
wykonanej pracy żąda od nas wyższej opłaty, niż było to wcześniej ustalane.
Koncentrując się na tym, że kran wreszcie działa, dana osoba szybko oddaje
pieniądze hydraulikowi i w te pędy biegnie do zlewu umyć górę naczyń, która
piętrzy się od kilku dni. Jeżeli jednak skupimy się na relacji z fachowcem, od
razu zorientujemy się, że coś tu nie gra i natychmiast zaczniemy rozważać
intencje i reakcje na wytknięcie mu błędu. Może być tak, że hydraulik rozzłości
się na nas, uznając, że jesteśmy skąpcami i zależy nam tylko na pieniądzach, a
więc na pewno porówna nas do najniższych klas społecznych, gdzie nie stać nas
na podstawowe usługi. Takim rozważaniom może nie być końca, a jest to wynikiem
naszych kompleksów. Naszą reakcją będzie więc wybuch złości, nakrzyczenie na
hydraulika, byleby to on pierwszy nie podniósł na nas głosu. Osoba nieasertywna
może też zachować się zupełnie odwrotnie, a więc po prostu wręczyć wymaganą
sumę hydraulikowi i udawać, że nic się nie stało.
Jednak asertywny człowiek,
skoncentrowany na zadaniu, ani nie da się oszukać, ani porwać emocjom.
Spokojnie wytłumaczy hydraulikowi, na czym polega jego błąd, i zapłaci właściwą
kwotę za usługę.
Zaakceptuj siebie
Przyjmowanie pochwał albo nagan to
zawsze stresująca sytuacja. Ludzie rzadko wiedzą, jak sobie radzić z oceną.
Krytyka traktowana jest jak rodzaj wyroku. Rzadko kiedy jest tak, że się z nią
zgadzamy. Najczęściej uważamy, że negatywna opinia została wydana niesłusznie i
nas nie dotyczy. Wtedy zaczyna się walka o jej zmianę, na przykład za pomocą
gromadzenia kontrargumentów, usprawiedliwiania się czy odpowiadania atakiem na
atak. Te wszystkie zachowania prowadzą do skupiania uwagi na osobie ocenianej i
długich dyskusji, a w efekcie do otwartej wojny miedzy rozmówcami.
Również przyjmowanie pochwał sprawia
wielką trudność. Zazwyczaj osoby chwalone starają się nie dopuścić do przyjęcia
komplementów albo usiłują całą sytuację obrócić tak, aby pochwała nie dotyczyła
ich bezpośrednio. Często też takie osoby porównują się do innych w celu
pokazania, że ich sukces wcale nie był tak spektakularny. Przyjmowanie pochwał
jest problematyczne, ponieważ możemy poczuć się nie w porządku w stosunku do
innych ocen.
Jak zatem przyjmować jakąkolwiek
opinię? Trzeba zaakceptować siebie. To bardzo długi proces, wymagający niekiedy
pomocy specjalistów, ale jak już dojdziemy do wniosku, że „jesteśmy w
porządku”, będziemy mogli zgodzić się z oceną innych, czy to negatywną, czy
pozytywną. Przyjmując do wiadomości, że coś zostało zrobione przez nas źle,
będziemy mogli dokonać pewnych zmian albo pogodzić się z tym, że są osoby,
które mają o nas negatywne zdanie. To samo dotyczy pochwał – będziemy czuć się
w porządku, gdy ktoś powie głośno o naszych mocnych stronach. Ocenę można też
potraktować jako ocenę, czyli dopuścić do siebie fakt, że są osoby, które mają
na nasz temat zupełnie odmienne zdanie. Możemy na nią odpowiedzieć: „Ja też tak
o sobie myślę” lub „Myślę o sobie inaczej”.
Co wtedy, gdy nie wychodzi?
Jeżeli
zauważasz, że stajesz się coraz bardziej asertywny, to oznacza, że włożyłeś
bardzo dużo pracy w to, aby nauczyć się tej cechy. Nie jest to zadanie proste,
ponieważ nie ogranicza się do przyswojenia kilku formułek, ale do pokonania
pewnej bariery psychicznej. Czasem może być tak, że uda nam się nauczyć
mówienia „nie” w pracy, ale w domu, wobec krewnych, już nie jest tak łatwo.
Prawdopodobnie obawa przed tym, że nie będziemy dobrze postrzegani przez
członków naszej rodziny (a w konsekwencji utratę z nimi relacji) może budować
pewnego rodzaju tamę nieprzepuszczającą założeń asertywności. Nie oznacza to,
że brakuje w nas intelektu czy zrozumienia wyżej opisanych metod, ale jest to
duży problem, który tkwi o wiele głębiej – w naszej psychice. Czasem jest tak,
że w walce z własną uległością pomóc może nam terapia. Specjaliści, którzy
znają tajniki ludzkiej psychiki, rozwiązali już niejeden taki problem. Jest to
ostateczność, bo w większości przypadków można pomóc sobie samemu, między
innymi przez specjalne ćwiczenia, które dostępne są w internecie. Jeżeli jednak
czujemy, że nie dajemy sobie rady, warto zgłosić się o pomoc, zwłaszcza że jest
to walka o samego siebie.
Katarzyna Zofińska
k.zofinska@gmail.com
Źródła:
1.D. Gomnicka: Asertywność w praktyce;
2.M. Król-Fijewska: Stanowczo, łagodnie, bez lęku;
3.R. Poprawa: Asertywność. Główne założenia, zasady i procedury asertywnego radzenia
sobie w życiu;
4.E. M. Cenker: Negocjacje.
Zdjęcie: Anna Czarnota
Zdjęcie: Anna Czarnota