Przejdź do głównej zawartości

Powrót rodziny superbohaterów. Recenzja Iniemamocnych 2




Każdy z nas ma w swojej głowie zapewne kilka animacji, których tytuły potrafiłby podać bez większego zastanowienia, gdyby zapytano go o „bajki dzieciństwa”. Nie zdziwię się również, jeśli większość młodszych wymieni co najmniej jedną, jeśli nie kilka bajek studia Pixar. Twórcy pracujący w tej należącej obecnie do Disneya firmie od wielu lat udowadniają, że pod warstwą humoru i komputerowych efektów potrafią dostarczyć widzom naprawdę dobre kino. W tym roku postanowili zaprezentować kontynuację jednego ze swoich najsłynniejszych tytułów, czyli Iniemamocnych 2.
Premiera pierwszej części filmu o rodzinie posiadającej nadzwyczajne umiejętności miała miejsce jeszcze w 2004 roku. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że fani mieli sporo obaw, co do tego, jak na tle oryginału wypadnie nadzwyczaj długo oczekiwana kontynuacja. I choć Pixar spisał się na medal przy okazji Toy Story 3, tworząc jeden z najlepszych filmów 2010 roku, to jednak studio zaliczyło po drodze także drobne wpadki, jak choćby przy okazji Dobrego dinozaura oraz serii Auta
Jakby minęła minuta 
Akcja Iniemamocnych 2 zaczyna się dokładnie w momencie, w którym zakończyła się poprzednia część. Widzowie mogą zatem odnieść wrażenie, że 14 lat oczekiwania na film było zaledwie przesadnie długą przerwą reklamową. Rodzina Iniemamocnyh walczy z wyłaniającym się z podziemi Człowiekiem Szpadlem. Szybko okazuje się, że straty, jakie przy okazji wyrządzili, są według społeczeństwa zbyt duże w porównaniu z korzyściami. Superbohaterowie zostają zatem (po raz kolejny) zdelegalizowani i muszą ukrywać się wśród zwykłych ludzi. Pan Iniemamocny nie potrafi się z tym pogodzić, dlatego z łatwością przystaje na ofertę tajemniczego biznesmana i jego siostry, którzy chcą pokazać światu, że to tylko media wyolbrzymiają winy ludzi o supermocach. Zaskoczeniem dla głównego bohatera jest jednak fakt, że bogate rodzeństwo w swoich planach uwzględniło… jego żonę, Elastynę, a nie jego samego. Mimo to namawia ją do przyjęcia oferty, a sam obiecuje zająć się dziećmi i domem. Prowadzi to oczywiście do licznych, zarówno dziwnych, jak i zabawnych sytuacji.
Zabawnie, ale inteligentnie
Poziom historii opowiedzianej w Iniemamocnych 2 jest bardzo zbliżony do tego z części pierwszej. Nie niesie ze sobą bardzo głębokiego przesłania, jednak w nienachlany sposób próbuje pokazać, że każdy może być sobą. Również sam humor utrzymany jest w bardzo podobnym stylu. Żarty rozbawią zarówno najmłodszych, jak i starszych widzów, którzy dostrzegą drugie dno wielu tekstów. Co jednak ważne, nie ma tutaj żadnych podtekstów (jak było np. w przypadku Shreka), a raczej inteligentne odniesienia do codziennego życia. Ani przez moment, jako osoba dorosła, nie czułem zażenowania poziomem humoru i przypominał mi on bardzo to, co oglądać można było w pierwszej części Iniemamocnych. Kontynuacja ma nawet podobną wadę. Mianowicie niektóre zwroty akcji można przewidzieć o wiele szybciej, aniżeli zapewne zależało na tym twórcom. Nie niszczy to jednak w żaden sposób radości płynącej z seansu. Na sali kinowej, znów mogłem poczuć się jak dziecko, które 14 lat temu oglądało film rozbudzający wyobraźnię i będący inspiracją dla wielu zabaw. Szczególnie ciekawe wydaje się to, że animacja Pixara ma swoją premierę w czasie największego zainteresowania produkcjami komiksowymi Marvela i DC. Niemalże wszystkie te filmy poświęcone są właśnie superbohaterom. Iniemamocni 2 wypadają na ich tle nadzwyczaj dobrze i pokazują, że oprócz wielu niesamowitych scen akcji kino superbohaterskie potrzebuje także dobrych i przemyślanych historii, nawet jeśli nie są one nadzwyczaj ambitne i oryginalne. 
Techniczny majstersztyk
Pixar od samych swoich początków nazywany jest pionierem animacji komputerowej. Po seansie ich najnowszego dzieła tytuł ten powinien się tylko umocnić. O ile sama stylistyka bajki nie kładzie dużego nacisku na realizm i jest utrzymana w tym samych duchu, w jakim stworzona została część pierwsza, tj. świat i postaci wyglądają niczym wyjęte z komiksów, to jednak ilość detali i jakość tekstur to zdecydowana ekstraklasa. Padające na bohaterów i otoczenie cienie, gra światłem, a także dopracowanie nawet najdrobniejszych szczegółów sprawiają, że w czasie seansu nie da się nie zauważyć ogromu pracy, jaki został włożony w stworzenie tego filmu. Za muzykę odpowiedzialny został po raz kolejny (tworzył także ścieżkę dźwiękową dla części pierwszej) Michael Giacchino. Znany już motyw przewodni Iniemamocnych został tutaj wielokrotnie wykorzystany, jednak uzupełnienie go o całkowicie nowe utwory sprawiło, że ani przez moment nie czujemy przesytu charakterystyczną dla serii muzyką. I choć żaden kawałek nie wpadł mi szczególnie w ucho, to jednak całość bardzo dobrze podkreśla akcję na ekranie i podsyca zarówno momenty bardziej emocjonalnych rozmów bohaterów, jak i wartkich scen akcji. 
Iniemamocni 2 to naprawdę bardzo dobry film, który zdecydowanie trzyma poziom swojego poprzednika – nie dźwiga poprzeczki zdecydowanie wyżej, ale też bez problemu pokonuje tę, która ustanowiona została 14 lat temu. Nie jest to zatem najlepsza produkcja Pixara w historii (choć wątpię, by za taką obiektywnie można uznać „jedynkę”), ale zdecydowanie zalicza się do grona tych lepszych. Fani oryginału nie powinni poczuć się rozczarowani i podobnie jak nowi widzowie powinni spędzić miłe 2 godziny w kinie, które minęły mi niesamowicie szybko – pełne śmiechu, radości, ale też lekkich wzruszeń i przemyśleń. Miejmy nadzieję, że obecna bardzo dobra forma Pixara sprawi, że za rok otrzymamy rewelacyjne Toy Story 4. Tymczasem jednak warto dać porwać się superrodzince Iniemamocnych i znów poczuć się jak dziecko.
Ocena: 8+/10
Zalety:
+ inteligentny humor
+ powrót do bohaterów z lat dzieciństwa
+ przemyślany, logiczny scenariusz
+ niesamowity poziom animacji
Wady:
– lekka przewidywalność


Patryk Godula
patryk.godula@gmail.com



Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy...

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z ...

Elvis – największa rewolucja kulturalna XX wieku

Każdy o nim słyszał i każdy kojarzy jego wizerunek – niezależnie od tego, czy chodzi o naszych dziadków, rodziców czy młodsze pokolenia. Legenda, marka, rewolucja, a przede wszystkim człowiek, który podbił i zmienił na zawsze kulturę całego świata.   Artyści tworzą coś, co nawet po ich śmierci doskonale funkcjonuje i dzięki temu zapisują się na stałe w ludzkiej podświadomości. Nieśmiertelność może dać muzyka, obrazy, wynalazek. Tymczasem w tym konkretnym przypadku mówi się: „Elvis wiecznie żywy”. Nie tylko jego muzyka – rock and roll, nie tylko strój czy taniec. To stwierdzenie wskazuje, że Elvis Presley nie jest symbolem jednej, konkretnej dziedziny. Wystarczy się rozejrzeć – znajdziemy go niemal wszędzie. Jego podobizny znajdują się na koszulkach, kubeczkach, plakatach, muzykę można usłyszeć w najróżniejszych miejscach, a nawiązania do stylu występowania na scenie dostrzec w wielu filmach. Na świecie można się spotkać z tysiącami jego naśladowców – podczas...