
Mówi się, że potrzeba jest matką wynalazków, a ludzie w XIX
wieku potrzebowali rozrywki. Być może sami o tym nie wiedzieli, dopóki kino na
stałe nie zagościło w naszej kulturze. Jedno jest pewne – pomysł stworzenia
filmu był strzałem w dziesiątkę!
Obecnie oglądanie filmów stanowi bardzo szeroko
dostępną rozrywkę. Ich wybór jest ogromny, niezależnie od tego, czy szukamy
czegoś w internecie, przeglądamy program telewizyjny czy chcemy się po prostu
wybrać do kina. Filmowcy mają również coraz trudniej. Teraz bystre oczy widzów
potrafią wychwycić najdrobniejsze błędy, a same ich wymagania stawiają bardzo
wysoką poprzeczkę do pokonania. Wszystko dlatego, że kino od początku swojego
istnienia wciąż się rozwija. Gdy wydawało się, że można by powiedzieć: „mamy
wszystko”, pojawiali się kolejni twórcy, którzy robili to jeszcze lepiej. W ten
sposób od ruchomego zdjęcia kino z czasem zaczęło dostarczać nam dłuższą
fabułę, w latach 20. pojawił się dźwięk, później nadeszły czasy technikoloru,
bluescreena, greenscreena itd. Aż docieramy do momentu gdy nawet efekt
trójwymiarowości tego, co oglądamy, nas już nie zaskakuje. Twórcy filmowi stają
na głowie, by zadowolić grymaśnych odbiorców, tymczasem nawet najdrobniejszy
błąd jest w stanie przechylić wszystko na stronę porażki. A jak było to 100 lat
temu? Czy wówczas kluczowy problem stanowiły błędy w montażu i niedociągnięcia
fabularne? Przyjrzyjmy się dokładniej początkom kina i problemom, jakie
napotykali na swojej drodze innowatorzy filmu.
Historyczna premiera
Czerwony dywan, wschodzące gwiazdy oraz ikony kina,
celebryci i artyści, dookoła masa dziennikarzy. Aktorki prezentują swoje
kreacje na ściankach, każdy chce się pokazać jak najlepiej, ponieważ premiera
to już nie tylko sam film. To okazja dla każdego, by w jakiś sposób
„zabłysnąć”. Mogłoby się wydawać, że pierwsza premiera filmowa w historii była
tą najważniejszą. Owszem, była, ale wówczas nikt sobie z tego nie zdawał
sprawy. Obecnie 28 grudnia 1895 roku jest datą, która stanowi początek
światowego kina. Ówcześnie natomiast ten historyczny pokaz filmu Augusta i
Ludwika Lumière pt. Wyjście robotników z
fabryki Lumière w Lyonie widziało raptem 35 osób.
Prezentacja odbyła się w Salonie Indyjskim w podziemiach
paryskiej Grand Caffe. Właściciel sali był sceptycznie nastawiony do realizacji
projektu, nie chciał się więc zgodzić na dwadzieścia procent uczestnictwa w
zyskach. Zawarł z braćmi roczną umowę, według której za udostępnienie
pomieszczenia będzie otrzymywał po 30 franków dziennie. Nie miał pojęcia, jak
bardzo będzie tego żałować…
Opłata za seans wynosiła jednego franka za osobę, wobec
czego nawet 35 osób dziennie byłoby w stanie sprawić, że koszty zwróciłyby się.
Tymczasem już po trzech tygodniach dzienne wpływy wzrosły z 35 do 2500 franków.
Ale nie ma co się dziwić właścicielowi. Tak naprawdę sami bracia również mieli
wątpliwości co do powodzenia wynalazku. „Jako naukowa ciekawostka, może jeszcze
przez pewien czas intrygować, ale przyszłości handlowej – nie ma żadnej” –
mówił ojciec braci Lumière o kinematografie. Nikt nie wiedział, czego się
spodziewać, ale na pewno nie zakładał, że wynalazek przyniesie tak ogromny
sukces.
Inni też próbowali
Inni też próbowali
„Byłem wraz z bratem twórcą filmu francuskiego, ale
istniał również pewien Polak, niejaki Kazimierz Prószyński, który nas znacznie
wyprzedził” – stwierdził August Lumière. Obecnie niewiele osób słyszało o
Prószyńskim. Tymczasem gdy na przełomie lat 80. i 90. XIX wieku wielu uczonych
pracowało nad stworzeniem aparatu odtwarzającego ruch, on to zrobił. Pleograf
powstał już w 1894 roku. To był wynalazek, który – jak przyznaje sam Lumière –
wyprzedził wszystko inne. Niestety w maszynie zawiodła synchronizacja, a
Kazimierz Prószyński potrzebował na naprawę pieniędzy, których nie miał, przez
co wszystko rozciągnęło się w czasie. Udało mu się to dopiero w 1898 roku,
kiedy to stworzył udoskonalony sprzęt – biopleograf, którym nagrał filmy takie
jak Ulica
franciszkańska, Aleja
Ujazdowska, Ślizgawka
w Łazienkach czy komedię z 1902 roku – Powrót
birbanta. Premierowy pokaz pierwszego filmu Prószyńskiego odbył się w
1899 roku. Jego wynalazek podobno nie migał przy zmianach zdjęć oraz nie
hałasował tak jak inne aparaty. Nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie gdy
Prószyński naprawiał owe urządzenie, bracia Lumière zdążyli zademonstrować swój
film i w ten sposób to oni są dziś nazywani prekursorami kina.
„Panowie, stoi przed wami pierwszy człowiek w
kinematografii, ja jestem dopiero drugi” – w ten sposób Ludwik Lumière wskazał
na Kazimierza Prószyńskiego podczas posiedzenia Francuskiej Akademii Nauk.
Jest wielu wynalazców, którzy próbowali osiągnąć efekt
ruchomych obrazów. Skupię się tutaj tylko na dwóch przykładach, ponieważ wydają
mi się najbardziej wyjątkowe. Pierwszym był opisany wyżej wyścig Kazimierza
Prószyńskiego i braci Lumière, drugim zaś – działalność znanego Amerykanina –
Thomasa Alvy Edisona. Jego pierwsze pokazy filmowe zostały zorganizowane
już 14 kwietnia 1894 roku. Różniły się jednak od pokazów braci tym, że z
urządzenia Edisona mogła korzystać w tym samym momencie tylko jedna osoba.
Miało ono bowiem formę skrzynki, a w jej wnętrzu był wyświetlany projekt, który
oglądało się przez specjalny okular. To nie było to samo, co wyświetlenie
obrazu na dużym formacie dla większej publiczności, jednak wynalazca podejmował
próby przywłaszczenia sobie tytułu twórcy kinematografu. Jak sami możemy ocenić
po tych wszystkich latach – z marnym skutkiem.
Nie wszystko naraz
Nowe zjawisko technologiczne zostało przyjęte. Chciano więc
kręcić kolejne filmy, bracia zaczęli zatrudniać współpracowników,
specjalizujących się w poszczególnych, pomocniczych kategoriach. Jedni
zajmowali się samym wyświetlaniem filmów lub organizowaniem nowych sal do ich
projekcji, a inni poszukiwali kolejnych tematów do nagrania. Zaczęły się
wyodrębniać zawody takie jak realizator.
Przemysł filmowy szedł do przodu, ale dalej nie uaktywnił
pojęcia „fabuła”. Przedstawiał zdarzenia zwykłe, codzienne, które tak naprawdę
w całości opisywał już sam tytuł, m.in. Śniadanie dziecka, Gra w karty ze
znajomymi, Barki
wypływające z portu czy Łowienie ryb.
Mimo to dalej cieszył się zainteresowaniem i dużym zaangażowaniem ze strony
widza, co najlepiej obrazuje fakt, że podczas wyświetlania filmu Wjazd pociągu na
stację w La Ciotat z sali wybiegło kilkoro ludzi, „ratując się” przed
jadącym pojazdem. Ci, którzy zostali, nie mogli oprzeć się piskom i uczuciu
przerażenia. To też idealnie pokazuje, że „magia kina” istniała w nim od samego
początku.
Z czasem widzowie stawali się coraz bardziej znudzeni
zjawiskiem „coś się rusza”. Trzeba było zadbać o utrzymanie ich
zainteresowania. Rozpoczęło się eksperymentowanie z tym, co było nagrywane,
zaczęto to planować. I tak powstał słynny Polewacz polany,który
przedstawiał pierwszy filmowy „gag”. Śmiech i radość ludzi była zachętą do
kontynuowania tego rodzaju filmów i w ten sposób stworzono gatunek
rozpowszechniony jako komedia.
Ile głów, tyle pomysłów
Lumière rozsyłali po świecie swoich operatorów, którzy
otwierali nowe kina i demonstrowali urządzenie. Potrzebne były jednak nowe
filmy, do których kręcenia wykorzystywano m.in. wynalazek Kazimierza
Prószyńskiego. W 1909 roku stworzył on aeroskop – pierwszą na świecie ręczną
kamerę filmową. Była ona napędzana sprężonym powietrzem, więc nie wymagała już
kręcenia korbką podczas filmowania. Nie był potrzebny również ciężki statyw do
jej utrzymania. Urządzenie się przyjęło i zaczęto je produkować na skalę
przemysłową. Niestety ówcześnie o wynalazkach Polaka bardziej mówiło się w
świecie niż w Polsce, przez co – tak jak wspominałam – pamięć o nim bardzo się
zatarła.
Ręczna kamera znacznie poszerzyła możliwości filmowców,
dając początek m.in. reportażowi i filmowi dokumentalnemu. Takie właśnie
gatunki kręcił kolejny Polak – Bolesław Matuszewski, jeden z operatorów braci
Lumière. Nagrał on np. koronację Mikołaja II i londyński jubileusz królowej
Wiktorii. Matuszewski podjął się również sfilmowania różnych przypadków medycznych
dla paryskich lekarzy, co było pierwszym zwiastunem kinematografii naukowej.
Innym znanym podróżującym operatorem był Promio. On z
kolei, stojąc na balkonie, uwiecznił pogrzeb królowej Wiktorii. Pewnego razu
płynąc wenecką gondolą, doszedł do wniosku, że zamiast nagrywać ruchome obiekty
nieruchomą kamerą, można by ruszać kamerą i zapisywać nią mijany obraz. Taki
był początek dla jazd kamer.
Wszystkie te przykłady przywołałam, by pokazać, jak wiele
czynników, drobnych sił powoli tworzyło film. Cały proces doskonalenia kina był
bardzo powolny i opierał się na przeróżnych doświadczeniach wielu osób, i tak
naprawdę trwa to w ten sposób do dziś.
Czarodziej kina
Pierwsze filmy były pozbawione akcji. Tzw. „kino
jarmarczne’’ zwyczajnie wiało nudą, więc często za ich odbiorców brano tylko te
najniższe, niewykształcone, a co za tym idzie – niewymagające warstwy
społeczne. Poruszający się obraz stanowił ciekawostkę dla bogatszych tylko do
czasu. Gdyby kino zatrzymało się na poziomie filmów braci Lumière, dzisiaj
chyba nikt by już o nim nie pamiętał. Perspektywę na rozwój kinematografii
rozszerzył na przełomie XIX i XX wieku francuski iluzjonista George Méliès.
Dopiero jego filmy można było nazwać „widowiskiem”.
Méliès nie miał żadnej podstawy do stworzenia nowego
gatunku kina. Pewnego razu podczas filmowania ruchu pojazdów na chwilę zaciął
się jego aparat. W ten sposób na filmie jadący omnibus nagle zmienił się w
karawan. W końcu aparat nie mógł zatrzymać tego, co działo się na drodze. To
dało zalążek efektów specjalnych oraz jakże uwielbianego obecnie gatunku
fantasy. Pomysł zrodził się przypadkiem, ale ten „przypadek” trafił w
odpowiednią osobę, która wiedziała, jak to wykorzystać. I tak efekty możemy
oglądać m.in. w filmach Zniknięciedamy czy Kopciuszek, a
trik znikania, pojawiania się i przemieniania wyodrębniono jako nowy filmowy
gatunek – feeria.
W ten sposób Méliès na stałe połączył się z
kinem, odkrywając w nim kolejne środki, takie jak scenariusz filmowy, sztuczne
oświetlenie czy charakteryzacja. Poza feerią wprowadził do kina obrazy
skwalifikowane jako aktualności, będące inscenizowanym przez aktorów reportażem
(np. Koronacja
Edwarda VII), oraz obrazy określone jako fantastyka naukowa, które polegały
na zbudowaniu świata przedstawianego, pokazaniu czegoś, co nie jest realne, np.
przemiana kobiety w kwiat za pomocą magicznej maszyny. Dobrym przykładem tego
trzeciego gatunku jest jeden z najpopularniejszych obrazów Mélièsa i chyba
jeden z najbardziej rozpoznawalnych filmów z owego okresu, czyli Podróż na księżyc (1902).
Obecnie oglądamy go z rozrzewnieniem i lekkim przymrużeniem oka, tymczasem dla
kina – on i inne produkcje Mélièsa – są niewątpliwą rewolucją.
Po nitce do kłębka
Po nitce do kłębka
Pierwszą na świecie wytwórnię filmową stworzył wspomniany
już przeze mnie George Méliès. Jego marka Star Film, dzięki innowatorskim
pomysłom założyciela, prosperowała naprawdę dobrze. O sile pomysłów
iluzjonisty, poza tym, o czym pisałam powyżej, może świadczyć również fakt, jak
wiele jego sposobów kręcenia przetrwało do dziś. Są wśród nich m.in. nakładanie
na siebie klatek, które dają efekt przenikania (tak „tworzono” np. duchy), czy
robienie zdjęć samej inscenizacji małych modeli (np. nagrywanie małych statków
pływających w basenie, co daje efekt morskiej bitwy).
Obok firmy Mélièsa powstały dwie inne wielkie,
konkurujące ze sobą wytwórnie: Pathé oraz Gaumont. Swoje nazwy
zawdzięczały one założycielom, których możemy nazwać dzisiaj „pionierami
dystrybucji kina”. Oni bowiem przestali zajmować się tylko i wyłącznie
kręceniem filmu, a nawet wręcz przeciwnie – najczęściej powierzali to komuś
innemu. Wkrótce mieli już swoich własnych głównych reżyserów pracujących z daną
wytwórnią, a byli to Ferdinand Zecca (Pathé) i Alice Guy (Gaumont). Sami
założyciele natomiast zakładali kina oraz sprzedawali filmowe maszyny.
Ciekawym ugrupowaniem łączącym filmowych twórców w tamtym
okresie była szkoła z Brighton. To niewielka angielska formacja, która
zajmowała się w dużej mierze planami filmowymi. Reżyserzy z nią związani jako
pierwsi zaczęli stosować efekt zbliżenia (np. na twarz, rękę czy ważny dla
akcji przedmiot). Takie ujęcia musiały być odpowiednio wklejane między
pozostałe zdjęcia, by dobrze ze sobą współgrać. Możemy powiedzieć, że w ten
sposób zaczęto wykorzystywać montaż.
Podczas gdy w Europie królowały francuskie wytwórnie, w
Ameryce rozwijali się bardziej niezależni twórcy. Edison uznał wykorzystywanie
aparatów filmowych za plagiat jego dzieła i wynajął adwokatów oraz prywatną
policję, by zabierali je wszystkim posiadaczom i niszczyli je. Przez to wiele
amerykańskich filmów było kręcone w strachu przed nagłym napadem zbrojnym. W
końcu twórcy decydowali się na ucieczkę przed Edisonem i przenosili swoją
działalność na zachód Ameryki, gdzie mogli się dalej realizować. Obecnie owe
miejsce skupiające filmowców to słynne Hollywood.
Edison w międzyczasie podjął współpracę m.in. z Williamem
Kennedym Dicksonem nad rozwojem ruchomego obrazu. Założył również swoją
wytwórnię filmową, która tworzyła MPPC (Motion Picture Patents Company). Firma
Edisona upadła w 1918 roku, MPPC zostało rozwiązane, a pozostałe mniejsze
wytwórnie, które w nim działały – bankrutują. Część z nich została jednak
wchłonięta w późniejszym okresie m.in. przez znane, działające do dzisiaj
studio Warner Bros.W pierwszej połowie XX wieku zaczęły powstawać kolejne
wytwórnie, takie jak Paramount Pictures, Metro Goldwyn Mayer, Columbia
Pictures, które przetrwały próbę czasu i współcześnie logo każdej z nich jest
rozpoznawalne na całym świecie.
Kinem od samego jego stworzenia zajmowały się kolejne
osoby, z których każda odkrywała w nim jeszcze więcej, niż do tej pory było
pokazane, kolejni wizjonerzy, którzy udowadniali piękno filmowej sztuki.
Patrząc na inne dziedziny kultury towarzyszące światu od tysiącleci, takie jak
malarstwo, rzeźba czy sztuka pisania, zjawisko filmu rozwija się raptem ok. 125
lat. Mimo to stworzyło sobie pozycję, która wpływa na nasze nastroje, poglądy,
społeczeństwo, a czasem nawet na całe nasze życie.A teraz spróbujmy sobie
wyobrazić, jak smutny byłby dzisiejszy świat bez tej X muzy.
„Film to życie, z którego wymazano plamy nudy” ~ Alfred
Hitchcock
Katarzyna Koclęga
kesi.koclega@gmail.com
kesi.koclega@gmail.com
Źródła:
1.J. Płażewski: Historia filmu;
2.M. Przylipiak: Kino stylu zerowego.
1.J. Płażewski: Historia filmu;
2.M. Przylipiak: Kino stylu zerowego.
Zdjęcie: pixabay.com