Przejdź do głównej zawartości

Sztuka wyboru – czy książka jest lepsza od filmu?


Ile razy słyszymy po wyjściu z seansu: „Dobry, ale nie to, co książka...”? Czy to tylko kwestia gustu, czy za podobną opinią kryje się coś więcej? Odpowiedź na to pytanie znaleźć można nawet poza tematyką filmową.

Podczas oglądania filmu często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jest to owoc skomplikowanej pracy. Stawiamy wymagania, bez pochylania się nad technikaliami. A jak w praktyce „ożywia się” nasze ulubione książki?

Wizja pierwotna
Analiza reakcji widzów opuszczających kino jest jednym z bardziej miarodajnych środków opiniotwórczych na temat danego dzieła. Z masy krótkich zdań łatwo wyprowadzić średnią ocenę, lecz należy pamiętać, że nadal będzie to tylko statystyka. Jeśli z podobnym założeniem chcielibyśmy poznać opinię o najnowszej ekranizacji pewnej bardzo znanej książki, moglibyśmy się jeszcze bardziej minąć z prawdą niż w przypadku zwykłego błędu statystycznego. Adaptacje filmowe mają bowiem to do siebie, że przenoszą wykreowany świat z kart książki na wielki ekran. Jest to więc jedna interpretacja konkretnej historii, którą twórcy prezentują gronu odbiorców. W tym miejscu należy zauważyć, że „projekcja” książki w naszej głowie ma miejsce każdorazowo podczas jej odczytu i, co ważne, za każdym razem obraz może być inny od poprzedniego wyobrażenia przez, dajmy na to, inną temperaturę wpływającą na fantazję czytelnika. Zmierzam do tego, że książki mogą mieć różną opinię w społeczeństwie, ale na pewno mają jedną zaletę – dają dowolność interpretacji zastanej sytuacji. Na kolejnych kartach dzieła napotykamy niezliczone opisy postaci czy sytuacji, które dla jednego czytelnika mogą być diametralnie odmienne w odbiorze niż w przypadku innych ludzi. Idąc tą drogą, można stwierdzić nawet, iż wyobraźnia ludzka jest o tyle lepszym środowiskiem dla opowiadanych historii, że nie zna żadnych granic. Jest to teza jak najbardziej prosta i oczywista nawet do tego stopnia, że w wielu przypadkach zdarza się nam, jako odbiorcom, o tym zapominać. Reflektujemy się dopiero wtedy, gdy zwracamy uwagę na ograniczenia, z jakimi mamy do czynienia w szarej rzeczywistości.

Selekcja
Pierwsze, na co twórcy powinni zwracać uwagę, to wybór odpowiednich scen, które posłużą do ożywienia opowieści. Niestety adaptacja filmowa książki z zasady różni się od oryginału. Niektóre wątki są wręcz z wielu względów celowo pomijane. Wśród nich czas gra dość ważną rolę, bo jeśli przyjmiemy 90 minut za standard kinowy, to trudno jest w tak krótkim „momencie” zawrzeć wszystkie dokładne opisy i wątki. Podczas pisania skryptu scenarzysta musi wziąć pod uwagę te sceny, które wydają się najbardziej atrakcyjne dla odbiorcy, a tym samym ich użycie nie będzie wymagało wykorzystania zupełnie innych sytuacji, co rzutowałoby na długość całego filmu. Sam czas, wspominany już wyżej, ma ogromne znaczenie dla produktu końcowego. Bo jeśli twórcy będą chcieli skupić się w większej mierze na tzw. „obrazkach” (dobrych jakościowo ujęciach), to zabraknie już miejsca na dopieszczone sceny dialogowe czy doprecyzowanie kompozycji pod kątem czysto logicznym. Dzisiaj ograniczenia danego formatu wynikają z tej ogólnie przyjętej formy, chociaż zdarzają się wyjątki. Jednym z nich jest trylogia Hobbit w reżyserii Petera Jacksona. Co prawda rozbicie jednej powieści na trzy długie filmy miało wiele przyczyn, jak na przykład zwiększenie wpływów ze sprzedaży kolejnego cyklu spod znaku Tolkiena. Trzeba jednak przyznać, że dzięki zaplanowaniu dość obszernej trylogii Jackson miał szansę pokazać widzom o wiele więcej Śródziemia niż w przypadku kompresji wątków do nawet bardzo wydłużonego, ale nadal jednego filmu.

Efekty specjalne
Przy okazji niemal w stu procentach wykreowanego przez autora uniwersum filmowego wypada wspomnieć także o kwestii technicznej. I to właśnie w tym punkcie kończą się marzenia o przedstawieniu całości obrazu nakreślonego przez literaturę. Biorąc na tapet wspomniane już dzieje Bilba Bagginsa – magia elfów, kopalnie krasnoludów, smoki i inne stworzenia nie z tej ziemi to elementy trudne do realizacji. Szczególnie w 2001 roku, czyli właściwe zupełnie innej epoce kina. Nie było wtedy dostępu do dzisiejszej zaawansowanej obróbki graficznej obrazu. A jednak właśnie wtedy miała miejsce premiera pierwszej części Władcy Pierścieni. Już podczas kręcenia serii Hobbit plany zdjęciowe były wypełnione zielonymi płachtami, które miały służyć do nakładania obrazu cyfrowo i manipulowania nim z poziomu komputera. Te zaawansowane działania są dzisiaj standardem, dzięki któremu nie trzeba stawiać wielkich konstrukcji imitujących nieistniejące stworzenia. Nieistniejące lub dawno wymarłe, jak w przypadku Parku Jurajskiego z roku 1993. Wtedy właśnie Steven Spielberg zapragnął odtworzyć majestatyczną scenę z tyranozaurem, którego po wielu próbach udało się postawić na planie. Był to jeden z większych robotów wykorzystanych w produkcjach filmowych w historii, a na pewno jeden z ostatnich takich pomysłów na realizację zdjęć. Bo już w ‘93 roku Spielberg posługiwał się komputerowo generowanymi i powielanymi obrazami dinozaurów, które w tamtych czasach zachwycały realizmem. I właśnie występ gigantycznego tyranozaura skłania do refleksji, bo gdyby trafiło na innego reżysera, ta legendarna dzisiaj, ale też inne bardziej problematyczne sceny z powieści Michaela Crichtona, mogłyby nawet nie ujrzeć światła dziennego.

Film czy książka?
Wiemy już, że nie warto mieć zbyt wygórowanych oczekiwań podczas wizyty w kinie, bo nawet w najdłuższych formatach mających po 2,5 godziny twórcy nie są w stanie zawrzeć całości wizji opowiedzianej na kartach książki. Co więcej, do adaptacji należy podejść z dystansem i często spodziewać się rozbieżności względem wcześniejszych wyobrażeń na temat przebiegu i samego wyglądu wydarzeń. Jednak czy można stwierdzić, że film jest gorszy od książki? Na ekranie telewizora czy w sali kinowej widz ma do czynienia z tworem pochodnym. Jeśli użyć tutaj stwierdzenia „pochodnym oryginału”, to odpowiedź nasuwa się sama. Lecz wyjściem najbardziej dyplomatycznym byłoby określenie filmu jako pewnego rodzaju rozszerzenie świata przedstawionego w powieści. W końcu zagorzały fan danej serii nie jest zmuszany w żaden sposób do oglądania czegoś, co działałoby na niekorzyść jego wizji wydarzeń, a w przypadku osoby chętnej do poszerzenia swoich doznań o inne kanały przekazu dzieło kinematograficzne staje się kolejnym powodem do pogłębiania swoich zainteresowań.

Kamil Ratajczyk
kamil.ratajczyk@onet.pl

Źródła:
1.A. Kołodyński, K. J. Zarębski: Słownik adaptacji filmowych;
2.Dlaczego czasem lepiej najpierw przeczytać książkę, a dopiero potem obejrzeć film? (www.czytamwszedzie.pl/inspirujemy/dlaczego-czasem-lepiej-najpierw-przeczytac-ksiazke-a-dopiero-potem-obejrzec-film/).

Zdjęcie: Aleksandra Olszówka 

Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy...

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z ...

Elvis – największa rewolucja kulturalna XX wieku

Każdy o nim słyszał i każdy kojarzy jego wizerunek – niezależnie od tego, czy chodzi o naszych dziadków, rodziców czy młodsze pokolenia. Legenda, marka, rewolucja, a przede wszystkim człowiek, który podbił i zmienił na zawsze kulturę całego świata.   Artyści tworzą coś, co nawet po ich śmierci doskonale funkcjonuje i dzięki temu zapisują się na stałe w ludzkiej podświadomości. Nieśmiertelność może dać muzyka, obrazy, wynalazek. Tymczasem w tym konkretnym przypadku mówi się: „Elvis wiecznie żywy”. Nie tylko jego muzyka – rock and roll, nie tylko strój czy taniec. To stwierdzenie wskazuje, że Elvis Presley nie jest symbolem jednej, konkretnej dziedziny. Wystarczy się rozejrzeć – znajdziemy go niemal wszędzie. Jego podobizny znajdują się na koszulkach, kubeczkach, plakatach, muzykę można usłyszeć w najróżniejszych miejscach, a nawiązania do stylu występowania na scenie dostrzec w wielu filmach. Na świecie można się spotkać z tysiącami jego naśladowców – podczas...