Aby
zacząć w ogóle opowiadać o Wielkim Bracie, należy uzmysłowić sobie, do jakiego
gatunku ten program należy. Określenie reality show w języku polskim nie ma
swojego odpowiednika, ale znaczy tyle co „program rozrywkowy na żywo”. Istnieje
kilka przyczyn powstania takiego gatunku. Nie jest nowością fakt, że większość
stacji telewizyjnych ściga się ze sobą o to, która najszybciej poda informację
odbiorcy. Każda z nich chce być na miejscu, gdy dochodzi do jakiegoś ważnego
wydarzenia, a jednocześnie odbiorca tych wiadomości chce jak najszybciej się o
nich dowiedzieć. Stąd wzięły się programy nadawane na żywo. Pragnienie
natychmiastowości dotyczy przeróżnych aspektów życia, chociażby gastronomii – stąd jedzenie typu fast food albo popularność
mikrofalówek czy kawy rozpuszczalnej. Kultura fast dotyczy także stworzenia telefonów komórkowych, które
przyspieszają komunikowanie się, czy operacji plastycznych dających niemal natychmiastowy
efekt idealnego ciała.
Kolejny
powód, dla którego powstały programy typu reality show, to po prostu ciągłe
poszukiwanie ekscytacji. Życie ludzkie polega teraz na nieustannej pogoni za
ekstremalnymi doznaniami, a dzień bez jakichkolwiek wrażeń to dzień stracony.
Jednak nie wszyscy ludzie mogą pozwolić sobie na podniecające życie, a więc ich
oczy kierują się w stronę odbiorników telewizyjnych.
Rozrywka
na żywo
Programy
reality show cechują się tym, że w
przeciwieństwie do filmów czy seriali nie zawierają w sobie fikcji, a to, co
oglądamy, dzieje się na żywo. Moc telewizji polega na tym, że pewne sceny
wyjęte z życia codziennego mieszkańców są w pewien sposób wyselekcjonowane
poprzez różne zabiegi, np. spowolnione pokazywanie zdjęć, dodanie
charakterystycznej muzyki. A więc magia reality show łączy sceny obyczajowe
(które tak naprawdę nie są ewenementami i każdemu z nas mogą się przytrafić,
tak jak np. kłótnia z domownikiem albo intymna relacja z podobającą się nam
osobą) z elementami rozrywki. Ale omawiany tutaj Big Brother nie jest reality show w czystej postaci, ponieważ w tym programie dochodzi do
„wymieszania” tego, co dzieje się naprawdę, oraz tego, co zostało
wyreżyserowanie przez jego twórców. Należy również zauważyć, że show Wielkiego
Brata nie polega tylko i wyłącznie na oglądaniu życia uczestników zamkniętych w
jednym domu. Mamy tam do czynienia z częścią studyjną, gdzie dziennikarze i
zaproszeni goście komentują wydarzenia, które miały miejsce.
Istnieje
także możliwość decydowania o tym, kto w programie zostaje, a kto powinien z
niego odpaść. Polega to na głosowaniu (co oczywiście jest płatne) na osoby,
które nie przypadły nam do gustu, a więc widz ma realny wpływ na scenariusz
programu.
Potrzeba podglądania
innych
Oglądając
perypetie mieszkańców domu Wielkiego Brata, możemy nie tylko zauważyć, że w
dzisiejszych czasach szczególnie młodzi ludzie lubią chwalić się swoim życiem. Jako
użytkownik przeróżnych portali społecznościowych niejeden z nas może pochwalić
się, że wie, co dzieje się u osoby, z którą dawno temu zerwał kontakt. Czy jest
to pozytywne zjawisko? Ciekawe wnioski dostarczają wyniki pewnej ankiety
przeprowadzonej wśród poznańskich studentów. Aż 66% z nich uznało, że programy
typu reality show, a więc podglądanie cudzego życia, nie mają pozytywnego
wpływu na młodzież. Jednak skoro młodzi ludzie tak uważają, to dlaczego program
ogląda aż tak wiele osób? Usprawiedliwień jest wiele: nuda, rozrywka, chęć
zabicia czasu, uboga oferta telewizyjna. Można więc powiedzieć, że za
powodzeniem Big Brothera stoją dosyć
niskie pobudki telewidzów, a to oznacza, że marnotrawienie czasu najwyraźniej jest
dla nas przyjemne.
Jednak
istnieją też pozytywne aspekty śledzenia wydarzeń z domu Wielkiego Brata. Po
pierwsze, jesteśmy bardziej skłonni do autorefleksji – czy w podobnej sytuacji
zachowalibyśmy się tak samo? Po drugie, programy reality show uświadamiają odbiorców o tym, że dany problem
rzeczywiście istnieje. Przykładem jest np. 16
and Pregnant, który edukował oglądające go nastolatki o skutkach wczesnego
rodzicielstwa. Takie programy rozrywkowe są o wiele bardziej wiarygodne przez
to, że uczestnicy to prawdziwi ludzie, a nie opłaceni aktorzy.
Dzielenie się
prywatnością
Dlaczego
więc tak bardzo lubimy chwalić się swoim życiem nawet przed ludźmi, z którymi
już dawno nie mamy kontaktu? Jedną z teorii jest to, że czujemy się po prostu
samotni. Niepowodzenia w życiu zawodowym, uczuciowym czy nawet rodzinnym
sprawiają, że chcemy doznać pewnego rodzaju rekompensaty w życiu wirtualnym w
postaci lajków. Taka forma ekshibicjonizmu nie jest jednak rozwiązaniem,
ponieważ w cyberprzestrzeni też może na nas czyhać pewien rodzaj samotności –
samotność w sieci.
Prawdziwe
życie nie jest łatwe i ciekawe, a więc brak atrakcyjności dnia powszedniego
chcemy zastąpić jego podkoloryzowaną wersją w sieci. To dlatego tworzymy swoje
alter ego, które jest zabawniejsze, ładniejsze i bogatsze.
Dzielić się czy nie
dzielić? Oto jest pytanie!
Pojawia
się zatem pytanie, czy dzielić się swoją prywatnością, czy nie? Czy wrzucić to
zdjęcie na Facebooka z wakacji? Czy umieścić na Twitterze wpis, w którym
napiszę, co sądzę o strajku nauczycieli, czy nie? Odpowiedź na to pytanie
zależy od nas. Najbezpieczniej będzie ustalić sobie granice dotyczące
publikowanych treści. Rozsądne rozwiązanie to umieszczanie na tablicy zdjęć czy
postów, które nie odbiegają od tego, kim naprawdę jesteśmy.
Katarzyna
Zofińska
k.zofinska@gmail.com
Źródła:
1.M. Spławska-Murmyło: Obawy, krytyka, obrona – „Wielki Brat” w
tekstach prasowych. „Zeszyty prasoznawcze” 2002, nr 3–4;
2.O zjawisku podglądania na podstawie programu Big Brother (www.nauki-spoleczne.info/o-zjawisku-podgladania-na-podstawie-programu-big-brother);
3.Z.
Kloch: Reality show i kultura masowa. „Pamiętnik
Literacki” 2004, nr 3;
4.W
Sienkiewicz: Ucieczka od wolności w
globalnym społeczeństwie informacyjnym. „Polska Wszechnica Informatyczna” 2005,
nr 2;
5.Z.
Melosik: Mass media, tożsamość i
rekonstrukcje kultury współczesnej.
Zdjęcie: Anna
Czarnota