Jakie życie wiedli celebryci ponad 200 lat temu? Czy sława ma
inny wpływ na ludzi dzisiaj, niż miało to miejsce w przeszłości? Tak naprawdę rzeczywistość
znanych osób wyglądała kiedyś podobnie, zmieniał się tylko czas i otoczenie.
Historia zna wielu
wybitnych twórców. Czy jest coś, co ich łączy? Może wydać się to dziwne, ale na
przestrzeni kilkuset lat jesteśmy w stanie znaleźć pomosty łączące klasycznych
mistrzów z dzisiejszymi awanturnikami muzyki rozrywkowej.
Klasyka
Mozart, Verdi czy
Czajkowski to legendy światowej muzyki, ale czy na pewno? W dzisiejszym świecie
emocje i jakość liczą się mniej, górują natomiast słupki statystyk. Co za tym
idzie – nie ma już czasu i miejsca dla muzyki klasycznej, chociaż bardziej
trafnym określeniem byłoby „muzyki dawnej”. Twórczość mistrzów sprzed wieków
jest często sprowadzana do rangi melodii z reklamy, którą wszyscy znają, a
jednocześnie nie znają. Jednakże wspomniana klasyka to mimo wszystko poważany
sektor kultury. Koncerty muzyki poważnej nierzadko bywają wyprzedane, i to za niemałe
pieniądze. Dla przykładu o dobre miejsca na operę w Bytomiu trzeba się starać około
miesiąc, a nawet więcej, przed datą wystawienia spektaklu. W dodatku, jeśli
chodzi o bardziej znane dzieła, takie jak Traviata, można mówić już nawet o walce o
miejsca, co dla ogółu może wydać się co najmniej dziwne. Bo co to za zabawa –
przez trzy godziny siedzieć i słuchać historii w niezrozumiałym języku, a do
tego momentami śpiewanej na tyle wysoko, że wielu nieprzywykłych słuchaczy
mogłyby rozboleć głowy. Najważniejsze kryterium to i tak czas, bo współczesne
standardy rozrywki idą bardziej ku skracaniu przekazu. Oczywiście cała opera
jest podzielona na kilka aktów, między którymi mają miejsce antrakty, lecz nie
da się ukryć, iż około trzy godziny spędzone w jednej sytuacji to dla
przeciętnego młodego człowieka odrobinę za dużo. Warto jednak spojrzeć na to
zagadnienie odrobinę szerzej, bo jakby nie patrzeć, twórca choćby wspominanej Traviaty także był kiedyś młodym
człowiekiem. Abstrahując od tego, jak niepoważne może wydawać się wyobrażenie
sobie na przykład Mozarta, który zmaga się z typowymi dla zwykłego człowieka
problemami, będąc legendarnym muzykiem, możemy dojść do wniosku, że jego życie
nie musiało różnić się aż tak bardzo od życia dzisiejszych topowych twórców. W
zasadzie nie trzeba sobie tego wyobrażać, a wystarczy obejrzeć film Amadeusz.
Współczesne spojrzenie
Alkohol, kobiety oraz
inne sprawy osobiste – właśnie z tego składało się życie Wolfganga Amadeusza
Mozarta. O dziwo zachowania ukazane w filmie Miloša Formana nie odbiegają aż
tak bardzo od dzisiejszych zwyczajów gwiazd. Oczywiście przez obecną etykietę
publiczną ludzie mogą sobie pozwolić na zdecydowanie więcej, lecz nie zmienia
to faktu, że ówczesne życie salonowe było przynajmniej tak samo szalone jak
niektóre dzisiejsze spotkania towarzyskie na wysokim szczeblu społecznym. Lecz
wróćmy na moment do nazewnictwa, bo rzeczona „klasyka” to nie tylko muzyka
poważna. Można bowiem spotkać się choćby z określeniem „klasyczny rock”, oznaczającym
twórczość zespołów takich jak Dire Straits, The Beatles czy Rolling Stones.
Niewątpliwie są to legendy naszych czasów, więc zacznijmy właśnie od mitów na
ich temat. Według jednego z nich John Lennon, wraz z zespołem podczas audiencji
w Buckingham Palace, rzekomo zamknął się w toalecie w celu wypalenia kilku
gramów marihuany. Oczywiście istnieje wiele tego typu opowieści na temat
wspomnianej formacji, lecz w tym przypadku ważny jest fakt, iż ludzie jak
najbardziej są w stanie w podobny przebieg sytuacji uwierzyć. Wynika to
oczywiście wprost ze stylu życia, jaki prowadzili muzycy w tamtych czasach.
Natomiast kolejny gigant muzyczny z Wielkiej Brytanii, jakim jest zespół The
Rolling Stones, miał okazję osobiście zaprezentować swój specyficzny charakter
na polskich ziemiach i to w czasach, kiedy granice były zamknięte, a wszelka
rozrywka podlegała cenzurze. Mowa tu o równie legendarnym co sama grupa koncercie
(a w zasadzie koncertach) z 1967 roku. W okresie głębokiej komuny za żelazną
kurtynę postanowiło przyjechać kilku chłopców z Anglii. Tym posunięciem
stworzyli temat do rozmów, który nie wyczerpuje się aż do dzisiaj. Dlaczego ten
koncert był tak specyficzny? Mianowicie Stonesi dopiero wprowadzali świat w erę
mocnego uderzenia, w tym również Polskę. Sam występ zapowiadał się w miarę
zwyczajnie – miejsca w pierwszym rzędzie w Sali Kongresowej mieli zająć działacze
partii oraz ich rodziny, tylko że zbyt długo na nich nie pozostali. Koncert na
początku nawet nie został przyjęty źle, widowisko okrzyknięto katastrofą!
Głośność, z jaką zagrali Brytyjczycy, przerosła ówczesne oczekiwania. Sam Keith
Richards w wywiadzie dla „Rolling Stone” wspomniał,
jak to przeganiał z pierwszych rzędów towarzystwo partyjne, które większość
występu przesiedziało z zatkanymi uszami. To jednak wciąż zaledwie ułamek szalonych
wybryków przeróżnych sław muzyki rozrywkowej minionego wieku. Ważny natomiast
jest fakt, że dzisiaj twórczość Stonesów bardziej pasuje do postaci starszego
wujka niż do tłumu młodzieży, chociaż z relacji z ostatniego ich koncertu w
Warszawie wynika, że młodzi ludzie nadal są obecni na ich koncertach. The
Rolling Stones w początkach swojej kariery grało jednak muzykę uznawaną ówcześnie
za coś w rodzaju popu, więc automatycznie mogli liczyć na większy odbiór. A jak
się miała sprawa z nurtem alternatywnym? Dokładnie tak samo. Jeśli ktoś był
wybitnym muzykiem, świat o nim nie zapomni już nigdy, a na takie miano
zdecydowanie zasłużył sobie Ozzy Osbourne.
Ciężkie życie
W autobiografii pisze bez
ogródek, że sam dziwi się, iż jeszcze żyje. Bo kiedy życie wkracza na tak
wysokie obroty, łatwo o utratę kontroli. Nawet nie opłaca się wymieniać jego
przygód podczas grania z Black Sabbath czy kariery solowej. Wszystko można
uprościć do stwierdzenia, że kiedy ma się wystarczająco dużo pieniędzy, nic nie
stoi na przeszkodzie do tego, żeby kupić piękny angielski zamek i zamknąć się w
nim w otoczeniu wszystkich substancji psychoaktywnych, do jakich tylko obecnie
jest dostęp. A to wszystko po to, żeby napisać kolejną hitową płytę.
Kiedyś i dziś
Łatwo więc zauważyć, że
biografie klasycznych mistrzów są jednak dosyć podobne do bardziej
współczesnych gwiazd sceny muzycznej. Nieważne jest więc to, w jakim stylu
wyrażamy swoje uczucia, a raczej to, jak dobrze to robimy. Swego czasu jazz był
uznawany nie za muzykę, a za gwałt na zmyśle słuchu. Dzisiaj uznaje się go za
jeden z bardziej zaawansowanych gatunków muzycznych. Podobnie rzecz się ma w
przypadku metalu, postrzeganego przez spore grono ludzi za zwykły jazgot. Jeśli
przyjrzymy się jednak mocnym brzmieniom od strony technicznej, zauważymy, że ambitniejszy
jest pod tym względem tylko wspomniany wyżej jazz. Przeróżne sposoby gry, a
szczególnie widowiskowe partie z zastosowaniem techniki legato, jak również
obecność przeróżnej elektroniki modyfikującej sygnał gitary dają w rezultacie
ucztę dla zmysłów. Przykładem na to może być między innymi zespół Dream Theater,
którego twórczość opiera się na tworzeniu rozbudowanych albumów koncepcyjnych
złożonych z równie rozbudowanych kompozycji.
Jak zostać legendą?
Kiedy jednak mowa o
przykładach tak odległych w czasie bądź miejscu, łatwo zatracić się w wielkich
słowach. Każdy znany człowiek jest w gruncie rzeczy podobny do zwykłego,
szarego obywatela. Doskonale obrazuje ten fakt film o jednej z polskich legend.
Mówili o nim „ostatni hipis”, a nazywał się Rysiek Riedel. Jego biografia
pokazuje, z czym wiąże się życie na szczycie i jakie są jego konsekwencje. To o
tyle ważne, iż twórczość Ryśka bezdyskusyjnie uznaje się dzisiaj za klasykę
polskiego brzmienia. Jednak wiele osób (w tym jego własny ojciec) pogardzało
nim, wytykając właśnie zły styl życia. Jedni mówili, że jest szalony, inni go
ubóstwiali. Dzisiaj przeważają uczucia pozytywne, co można zaobserwować na grobie
Riedla w Tychach. Fani w dalszym ciągu, od śmierci muzyka w 1994 roku, donoszą
nowe kwiaty i inne pamiątki. Jak widać wystarczy odrobina czasu, by historia
sama upomniała się o ludzi najbardziej wybitnych.
Kamil Ratajczyk
kamil.ratajczyk@onet.pl
Źródła:
1.M. Forman: Amadeusz;
2.O. Osbourne: Ja, Ozzy;
3.J. Wiederhorn, K. Turman:
Głośno jak diabli;
4.M. Jacobson: The Rolling Stones Warszawa ’67;
5.J. Kidawa-Błoński: Skazany na bluesa.
Zdjęcie: Aleksandra Olszówka