Real Madryt gra z Atletico, w meczu nie padła jeszcze bramka, zbliża się
końcówka dogrywki. Rywale nacierają na siebie i szukają sytuacji bramkowych.
Przed jedną z nich staje Morata, jest sam na sam z bramkarzem. Niesamowitym
przyspieszeniem popisuje się Valverde, dogania przeciwnika i wjeżdża mu w nogi.
Jak skończy się to spotkanie?
Wyobraź
sobie, że oglądasz mecz. Nie jest to zwykły mecz. Jest to jedno z bardziej wyjątkowych
spotkań. Nie mówię tu o finale Pucharu Europy, Pucharu Świata czy Ligi
Mistrzów. Mam na myśli derby między odwiecznymi rywalami. Derby jednego miasta
– Madrytu. Mecze między Realem a Atletico od zawsze wzbudzały wielkie emocje.
Nie tylko ze względu na to, że obie drużyny należą do światowego szczebla, lecz
dlatego, że oba kluby reprezentują odmienne warstwy społeczne. Królewscy są
oczywiście przedstawicielami wyższych klas, natomiast El Atleti reprezentują
ubogich. Tym razem oba zespoły spotkały się w finale Superpucharu Hiszpanii.
Było to niezwykłe wydarzenie ze względu na kilka okoliczności. Pierwszą z nich
jest pokonanie przez Atletico Barcelony w półfinale 3:2. Do tej pory Diego
Simeone, szkoleniowiec klubu z Madrytu, nie potrafił wygrać z Dumą Katalonii.
Drugą jest niesamowity przebieg spotkania. Mecz nie zakończył się w
regulaminowym czasie i doszło do dogrywki, w której emocje sięgnęły zenitu, a
nazwisko Valverde było na ustach całego piłkarskiego świata.
Po
90 minutach rozbrzmiewa gwizdek sędziego. Na tablicy wynik 0:0, spotkanie toczy
się dalej. Zawodnicy schodzą z murawy. Galacticos minimalnie przeważają. W
szatni ostatnie rozmowy i instrukcje przed dogrywką. To wielki dzień, oba kluby
wiedzą, że jeden z nich przejdzie dziś do historii. Zawodnicy wychodzą na
boisko. W powietrzu czuć napięcie, kibice nie oszczędzają gardeł. Dochodzi 115.
minuta spotkania, kontratak Atletico. Defensywa Realu popełnia ogromny błąd.
Napastnik El Atleti, Alvaro Morata, jest sam na sam z bramkarzem. Biegnie po zwycięstwo,
piłka przy jego nodze, dobrze wie, że jeśli strzeli, jego drużyna zdobędzie
mistrzostwo. W ostatniej chwili dogania go Federico Valverde i bez
zastanowienia wjeżdża w nogi przeciwnika. Gwizdek sędziego, wielkie zamieszanie
i gwar na stadionie. Zawodnicy Atletico rzucają się na pomocnika Realu. Arbiter
podbiega, żeby załagodzić sytuację, nie ma wyjścia, musi pokazać czerwoną
kartkę. Valverde bez dyskusji schodzi z boiska. Jedna połowa stadionu
wygwizduje go, druga skanduje jego imię. Trener drużyny przeciwnej, Diego
Simeone, ze spokojem klepie młodego zawodnika po ramieniu. Dogrywka nie
wyłoniła zwycięzcy, dochodzi do serii rzutów karnych, w których Real wygrywa i
cieszy się ze zdobytego pucharu. Bohaterem spotkania i jednocześnie najlepszym
zawodnikiem meczu zostaje nie kto inny, jak Urugwajczyk Federico Valverde. Ty
przed telewizorem już wiesz, że te niesamowite derby przejdą do historii.
Valverde
podjął się faulu taktycznego. Wiedział, że do końca meczu zostało mało czasu i
musi się poświęcić. „Przeprosiłem Moratę, wiem, że źle zrobiłem, ale nie miałem
innej opcji. Próbowałem szukać czegoś innego, ale nie dałem rady, bo on jest
bardzo szybki. Moi koledzy pogratulowali mi, gdy opuszczałem boisko”, mówił
Federico na konferencji prasowej po finale. Do tej pory w piłce nożnej wielu
zawodników decydowało się na faul taktyczny, aby uratować swoją drużynę, lecz
tym razem stało się to w finale między odwiecznymi rywalami. Oczywiście faul
Federico spotkał się z różnymi opiniami, wiele osób może go nienawidzić, ale
trzeba przyznać, że swoją odwagą i poświęceniem wygrał finał. Tylko zawodnicy
wysokiej klasy i z dużym doświadczeniem mogą tak szybko zbadać sytuację, aby w
ułamku sekundy podjąć odpowiednią decyzję.
Urugwajczyk swoim wspaniałym występem zapewnił sobie także miejsce w pierwszym składzie. Zinedine Zidane miał wybrać się na zakupy w zimowym okienku transferowym, plotki głosiły, że do Królewskich ma przejść Paul Pogba lub Christian Eriksen. Teraz włodarze klubu nie muszą szukać nowego pomocnika, gdyż Valverde pokazał się z jak najlepszej strony. Niesamowite, jakie skutki pociągnęło za sobą jedno spotkanie.
Urugwajczyk swoim wspaniałym występem zapewnił sobie także miejsce w pierwszym składzie. Zinedine Zidane miał wybrać się na zakupy w zimowym okienku transferowym, plotki głosiły, że do Królewskich ma przejść Paul Pogba lub Christian Eriksen. Teraz włodarze klubu nie muszą szukać nowego pomocnika, gdyż Valverde pokazał się z jak najlepszej strony. Niesamowite, jakie skutki pociągnęło za sobą jedno spotkanie.
Federico
Valverde swoim poświęceniem uratował drużynę, która ostatecznie zwyciężyła
Superpuchar Hiszpanii. Został ogłoszony najlepszym zawodnikiem meczu i dowiódł
swojej wartości, gwarantując sobie miejsce w pierwszym składzie Królewskich.
Jeden mecz, który na zawsze przejdzie do historii i być może jeden mecz, który
przesądził o karierze młodego zawodnika. Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, że
czyn Valverdego świadczy o jego bohaterstwie i poświęceniu, warto przypomnieć
słowa Diego Simonego, trenera przegranego w finale Atletico Madryt:
„Powiedziałem mu, żeby się nie martwił. I że każdy zachowałby się tak samo w
takiej sytuacji. Ja też zrobiłbym to samo. Nie mam wątpliwości, że jego
interwencja zapewniła Realowi wygraną, a jemu tytuł MVP”.
Jakub
Pietrowicz
kubuspietro@gmail.com
kubuspietro@gmail.com
Źródła:
1.Federico
Valverde. (pl.wikipedia.org/wiki/Federico_Valverde);
2.Real Madryt: Krótkie zawieszenie Fede Valverde
za faul na Moracie. (transfery.info/aktualnosci/real-madryt-krotkie-zawieszenie-fede-valverde-za-faul-na-moracie/132553);
3.„Historyczny” faul Valverde. Został MVP!
Simeone: Wygrał Realowi ten mecz.
(www.sport.pl/pilka/7,65082,25592404,historyczny-faul-valverde-zostal-mvp-simeone-wygral-realowi.html);
4.Atletico Madryt. (pl.wikipedia.org/wiki/Atl%C3%A9tico_Madryt).