Przejdź do głównej zawartości

Co powinniśmy zrobić z pijanym żeglarzem, czyli Morskie Opowieści

Rok 1839, północny Atlantyk, rejs okrętu wielorybniczego znajdującego się wówczas na końskiej szerokości, która charakteryzuje się szczególnymi warunkami niesprzyjającymi żaglom. Żar lejący się z nieba, statek niemal niewzruszony i załoga marynarzy przeżywających kolejny długi dzień podczas wielomiesięcznej wyprawy. Nie marnując zatem czasu, żeglarze biorą się za szorowanie pokładu. Aby nadać rytm pracy podśpiewują charakterystyczne, dynamiczne piosenki, znane również jako szanty morskie, które jednocześnie umilają wysiłek.

Szanty śpiewało się głównie a cappella, jednakże odpoczywając po ciężkiej pracy przygrywano melodie na kościach, drumli, flażolecie czy też zastawie stołowej. Nie było mowy o pogwizdywaniu, gdyż gwizdkiem bosmańskim były wydawane polecenia i rozkazy. Takie mylenie załogi było zakazane i karane stawianiem marynarza na rei masztu w czasie sztormu.


Żeglarskie rozrywki

Drunken Sailor to utwór, w którym pada nieskończenie wiele propozycji odpowiedzi na pytanie: „Co zrobimy z pijanym żeglarzem?”. Shantyman proponuje m. in. umieścić go w wartowni, w szalupie bądź w koi z córką kapitana. Pierwszy rzekomy ślad powstania szanty odnotowano w relacji z ów rejsu wielorybniczego żaglowca pochodzącego z New London w stanie Connecticut:

Ho! Ho! and up she rises.
Ho! Ho! and up she rises.
Ho! Ho! and up she rises,
Early in the morning.


Unikalny utwór?

Bezpośredni twórca tekstu jest nieznany, choć wzmiankę o finalnej wersji opublikowano w fikcyjnym dziele autorstwa Charlesa Dickensa pt. Two Dinner Failures w 1855 roku. Melodię Drunken Sailor zapożyczono od tradycyjnej irlandzkiej piosenki ludowej Óró, Sé Do Bheatha ‘Bhaile.

Gdy John Masefield opublikował tekst w 1906, nazwał go „bękarcią odmianą szant”, gdyż była ona rzadko spotykana w tym stylu. Mowa o szancie z rodzaju stamp and go czy też nazywanej przez Masefielda runaway, używanej podczas halsowania na statkach z dużą liczbą załogi, śpiewaną w szybkim tempie. Odtąd żeglarze weterani toczyli spory o to, do jakiego gatunku zaliczyć Drunken Sailor. Dominowało przekonanie, że jest to szanta hand over hand, śpiewana przy wykonywaniu lżejszych zadań związanych z wybieraniem czy luzowaniem lin. Jednak byli też tacy, którzy sądzili, że szanta ta służyła do podnoszenia windy kotwicznej lub kabestanu. Według Kapitana W. B. Whall’a, żeglarza w latach 60. i 70. XIX wieku, była ona jedną z dwóch szant dozwolonych w Królewskiej Marynarce Wojennej Wielkiej Brytanii.


Współczesna szanta

Wyjątkowy charakter i rytm utworu sprawił, że w łatwy sposób przedostał się do popkultury. Inicjatorem jego promocji na lądzie była brytyjska szkoła Eton College, która przyjęła go do swego repertuaru w szkolnym chórze. Następnie w 1906 roku Percy Grainger nagrał Charlesa Roshera z Londynu w Anglii, śpiewającego What shall we do with the drunken sailor?, dzięki czemu szanta dotarła do entuzjastów z Ameryki i reszty świata. W latach 20. XX wieku nadmiar publikowanych pism i nagrań piosenek żeglarskich przyczynił się do wzrostu zainteresowania śpiewem szantowym na lądzie dla celów rozrywkowych i komercyjnych. Szantę przedstawiali na swój indywidualny sposób artyści: Ferre Grignard, Pete Seeger, Mike Settle, a także zespoły: King’s Singers, The Blaggards, UK Subs, The Irish Rovers i wielu, wielu innych. Utwór wykorzystano m.in. w grze wideo Dishonored z 2012 roku, Assassin’s Creed IV: Black Flag z 2013 roku czy w serialu telewizyjnym produkcji Nickelodeon SpongeBob SquarePants (w wersji akordeonowej).

Szanta doczekała się tłumaczeń w wielu językach, również w języku polskim, znana pod nazwą Morskie Opowieści. Autorem tekstów pierwszych wersetów był Jacek Kasprowy, natomiast obecnie utwór posiada ponad 500 zwrotek w polskiej wersji anonimowego autorstwa. Nic dziwnego, w końcu piosenka ta posiada stały rytm, a każda ze zwrotek składa się z czterech wersów.


Daria Grudziądz

dariia.grudziadz@gmail.com


Źródła:

Wikipedia: (en.wikipedia.org/wiki/Drunken_Sailor), (en.wikipedia.org/wiki/Sea_shanty).

Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy...

Czy anime to tylko hentai?

„Azjo-zjeby”, „mango-zjeby” – tak laik często określa miłośników japońskiej popkultury, głównie komiksów. Mimo to zdobyły one ogromną rzeszę fanów w całej Europie, a więc również w Polsce. Osoby, które nigdy nie miały do czynienia z anime ani mangą, mogą je kojarzyć z pornografią. Jak jest naprawdę? Manga współcześnie oznacza japoński komiks, a anime jego adaptację w formie kilkunastu odcinków, filmu lub OVA, czyli miniserialu. Mangę drukuje się zazwyczaj na czarno-białym papierze i czyta się, ku zdziwieniu nowicjuszy, od prawej do lewej strony. Publikowana jest regularnie w magazynach, a jeśli autor zyska uznanie i komiks będzie pojawiał się przez dłuższy czas, zostanie wydany w formie tomików zwanych tankōbon (jap. „niezależnie pojawiająca się książka”). Zarówno mangę, jak i anime cechuje charakterystyczna kreska, postacie niekiedy rysowane są bardzo prosto i schematycznie, mają często ogromne oczy i długie włosy. Jednak trzeba przyznać, że nie można im odmówić urody. ...

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z ...