Przejdź do głównej zawartości

„Warto pomagać – wywiad z Weroniką Trybą jedną z liderek DKMS na Uniwersytecie Śląskim”




W związku ze zbliżającą się akcją DKMS na Uniwersytecie Śląskim postanowiłem poprosić Weronikę Trybę, jedną z liderek wydarzenia, o wywiad, którym rozbudzi naszą ciekawość i zmotywuje do pogłębiania wiedzy na temat nowotworów krwi, opowie o organizacji. jaką jest DKMS oraz zachęci nas do pomagania innym.

 

Jakub (J): Może na sam początek opowiedz czytelnikom o sobie. Kim jest Weronika Tryba?

 

Weronika (W): Jestem studentką 4 roku psychologii. W przyszłości pragnę ukończyć kurs psychoterapii poznawczo-behawioralnej, a następnie pomagać ludziom zmagającym się z chorobami somatycznymi, depresją, stanami lękowymi oraz zaburzeniami odżywiania. Bardzo podoba mi się dziedzina psychodietetyki i mam nadzieję, że uda mi się w niej pracować. Poza studiami również mam jakieś życie. Pracuję na co dzień jako copywriterka. Piszę teksty na różne strony internetowe oraz prowadzę Instagramy. Pozwala mi to na rozwój w wielu nowych kierunkach.  Prywatnie uwielbiam sport, jogę, książki oraz seriale i filmy.

 

J: Dlaczego lubisz pomagać?

 

W: Uwielbiam pomagać! Usłyszałam kiedyś, że nie ma czegoś takiego jak bezinteresowna pomoc,  bo z każdego naszego pozytywnego działania płynie ogromna satysfakcja. I ja bardzo uwielbiam uczucie, kiedy wiem, że zrobiłam coś dobrego dla drugiego człowieka. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkim da się pomóc, ale na tyle, na ile mogę, chcę to zrobić. Mam nadzieję, że moja pomoc przynosi zauważalne zmiany, jeżeli chodzi o czyjeś życie.

 

J: Jestem pewien, że Twoje działania są zauważalne i zmieniają życie innych. Skoro nasi czytelnicy wiedzą, kim jesteś, przejdźmy teraz do akcji DKMS, która w najbliższym czasie będzie miała miejsce na naszym uniwersytecie. Wytłumaczysz proszę naszym czytelnikom, czym są nowotwory krwi?

 

W: Wyróżniamy dwa rodzaje nowotworów krwi, białaczkę oraz chłoniaki. Białaczka jest nowotworem, który atakuje białe krwinki w szpiku kostnym, dlatego potrzebny jest przeszczep. Wyróżniamy cztery typy białaczki. Białaczka przewlekła szpikowa jest łagodną odmianą choroby. Przebiega ona długo, jednak mamy największe szanse na jej wyleczenie. Jest ona typem białaczki wywołanej zmianą chromosomową. Co ważne, w momencie, w którym dostajemy diagnozę, podejmujemy najpierw leczenie chemioterapią. W momencie, kiedy leczenie tradycyjne nie daje odpowiednich rezultatów, lekarze kwalifikują osobę chorą do przeszczepu. Kolejną odmianą białaczki jest ostra białaczka szpikowa. To już niestety jest nowotwór złośliwy, którego istotą jest zahamowanie dojrzewania i różnicowanie komórek prekursorowych spowodowane mutacją genetyczną. Ten rodzaj białaczki odpowiada za najwyższy odsetek zachorowań wśród osób dorosłych. Ostra białaczka limfoblastyczna najczęściej diagnozowana jest u osób do trzydziestego roku życia. Bardzo często występuje ona u dzieci w wieku od dwóch do dziesięciu lat i stanowi trzy czwarte zdiagnozowanych chorób w tej grupie wiekowej. Jest ona również nowotworem złośliwym i cechuje się gwałtownym przebiegiem. Najczęściej osoby, u których zdiagnozuje się ten rodzaj, kwalifikowane są od razu do przeszczepu. Czas jest tutaj niezwykle ważny, dlatego staramy się cały czas zachęcać ludzi do zapisywania się do bazy dawców.

Przewlekła białaczka limfocytowa powstaje, gdy dochodzi do niekontrolowanej poliferacji, gromadzenia się we krwi i szpiku kostnym zmienionych nowotworowo białych krwinek. W miarę postępu choroby zmienione limfocyty wypierają zdrowe krwinki. Przy łagodnym przebiegu choroby czas życia pacjenta wynosi dziesięć do dwudziestu lat. Chłoniaki zaś są liczną i zróżnicowaną grupą nowotworów, które wchodzą w układ limfoidalny, czyli chłonny. Pod wpływem różnych czynników komórki mogą ulegać przemianom nowotworowym. Prowadzi to do nieprawidłowego i niekontrolowanego przez organizm namnażania się zmutowanej linii komórkowej. Przemianom najczęściej ulegają limfocyty B, limfocyty T i komórki NK (naturalne komórki cytotoksyczne), czyli w głównej mierze komórki odpowiadające za nasz układ odpornościowy oraz redukcję stresu. W zależności od tego, z jakich komórek układu chłonnego wywodzi się nowotwór, może powodować różne objawy i zajmować różne narządy. Wśród chłoniaków wyróżnia się chłoniaki nie-Hodgkina/nie-Hodgkinowskie (nieziarnicze, NHL – non-Hodgkin lymphoma) i chłoniaka Hodgkina (ziarniczego, HL – Hodgkin lymphoma). Chłoniaki dzielą się na powolne, agresywne oraz bardzo agresywne. Największy wzrost zachorowalności obserwuje się w wieku około trzydziestu oraz pięćdziesięciu lat. Szacuje się, iż w Polsce występuje kilkanaście nowych zachorowań na chłoniaki nieziarnicze na 100 000 mieszkańców rocznie. Co czterdzieści minut pada diagnoza nowotworu krwi.

 

J: Warto podkreślić to, że taka diagnoza pada co czterdzieści minut i dotyczy ona wyłącznie nowotworów krwi, nie nowotworów ogólnie. Bardzo przykra statystyka. Czy mogłabyś opowiedzieć, czym objawia się ta choroba? Na co zwracać uwagę?

 

W: Niepokój powinno wzbudzać bezbolesne powiększenie węzłów chłonnych (średnica powyżej dwóch centymetrów), tendencja do zrastania się ich w tak zwane „pakiety”, samoistne zmniejszenie się węzłów chłonnych oraz ich ból po alkoholu. Do objawów możemy zaliczyć także ból brzucha, krwawienie z przewodu pokarmowego, błon śluzowych nosa, żółtaczkę, zmiany skórne, świąd skóry czy objawy neurologiczne spowodowane uciskiem nerwów. Części osób może towarzyszyć gorączka, 38 stopni Celsjusza przez okres powyżej dwóch tygodni, nocne poty, utrata masy ciała. Chłoniaka nie zdiagnozujemy sami, musimy bacznie obserwować swój organizm, regularnie się badać i pozostawać w kontakcie z lekarzem. W przypadku białaczki do głównych objawów należą częste, nawracające infekcje, zaburzenia liczby leukocytów, niedokrwistość, zaburzenia krzepliwości, osłabienie, senność, bladość, ciągłe uczucie zmęczenia. Są to objawy, które również łatwo zbagatelizować z uwagi na to, że są niezwykle powszechne.

 

J: Kiedy już wiemy, czym są nowotwory krwi i czym się objawiają, teraz pozwolę sobie Ciebie zapytać o opinię. Jak ocieniasz poziom edukacji w Polsce na temat nowotworów krwi? Bo wiem, że osiemnastego września wypada Dzień Dawcy Szpiku i internet jest wtedy zalewany informacjami na temat choroby, wszyscy oznaczają DKMS, robią sobie zdjęcia z przypinkami, kartami dawcy czy patyczakami do wymazu, ale czy ten jeden dzień wystarczy?

 

W: Nie będę ukrywać, że edukacja jest na niskim poziomie. Sama, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat choroby, musiałam wejść na stronę fundacji (www.dkms.pl). Zamiast uczyć się w szkole ciągle o tym samym, powinniśmy zagospodarować odrobinę czasu na zajęcia, które zwrócą naszą uwagę na zdrowie i wyczulą nas na potencjalne objawy choroby. W przypadku nowotworów niezwykle ważna jest szybka diagnoza. DKMS robi bardzo dużo, edukuje społeczeństwo w miarę swoich możliwości, ale potrzebna jest fundacji pomoc. Wiedza w zakresie nowotworów krwi powinna być powszechna. W polskich miastach coraz częściej pojawiają się billboardy informacyjne. Dla nas zaś ważne powinno być to, że rozmowa z najbliższymi o chorobie nie powinna znajdować się w grupie tematów tabu.

 

J: Czym jest DKMS?

 

W: DKMS jest fundacją non-profit, która indeksuje bazy dawców. Kiedy osoba dowiaduje się o diagnozie i kierowana jest na przeszczep, baza jest uruchamiana i przeszukiwana w celu odnalezienia bliźniaka genetycznego. Oprócz tego fundacja angażuje się w opiekę zdrowotną oraz transport szpiku. Pamiętajmy, że możemy zostać dawcą osoby, która żyje na drugim końcu świata. Fundacja trzyma pieczę nad całym procesem, pilnuje, aby szpik bezpiecznie został pobrany i przetransportowany do osoby potrzebującej oraz żeby wszystko dobrze się skończyło.

Fundacja DKMS działa w Polsce od 2008 roku, posiada status Organizacji Pożytku Publicznego oraz Ośrodka Dawców Szpiku w oparciu o decyzję Ministra Zdrowia. W ciągu ponad 11 lat Fundacja zarejestrowała w Polsce ponad 1 700 000 potencjalnych dawców, co daje nam piąte miejsce na świecie pod względem liczby osób w bazie. Ten wynik powinien stanowić powód do dumy i zachęcać nas do dalszej pracy. Wszystko rozpoczęło się od jednej rodziny walczącej o uratowanie życia ukochanej osoby. Kiedy Mechtild Harf dowiedziała się, że jedynym możliwym leczeniem w przypadku białaczki, na którą cierpiała, jest przeszczepienie szpiku kostnego, okazało się, że nikt z jej rodziny nie kwalifikuje się do przeszczepu. W tym czasie w Niemczech było zarejestrowanych zaledwie 3000 potencjalnych dawców. W obliczu trudności ze znalezieniem odpowiedniej osoby Peter Harf, mąż Mechtild, zaczął zastanawiać się nad tym, jak mógłby zwiększyć szanse jej przeżycia oraz innych pacjentów znajdujących się w podobnej sytuacji. Odpowiedź wydawała się oczywista: im więcej niespokrewnionych dawców, tym większe szanse dla wszystkich pacjentów w potrzebie. 28 maja 1991 roku Peter, wspólnie z opiekującym się jego żoną lekarzem transplantologiem – Gerhardem Ehningerem założyli DKMS. W pierwszym roku działalności fundacji liczba dawców w rejestrze wzrosła z trzech tysięcy do sześćdziesięciu ośmiu tysięcy. Niestety pomimo wysiłków rodziny Mechtild zmarła. Jednak zanim odeszła, poprosiła Petera, aby przyrzekł jej, że nie przestanie walczyć, dopóki każdy pacjent nie będzie miał zgodnego dawcy i tym samym drugiej szansy na życie. Od tego czasu Peter i jego córka Katharina Harf wiceprzewodnicząca Rady Fundacji DKMS dotrzymują złożonej obietnicy. Do 1995 roku DKMS stał się największym na świecie rejestrem dawców krwiotwórczych komórek macierzystych i nieprzerwanie realizuje misję poprzez podarowanie drugiej szansy na życie jak największej liczbie pacjentów z nowotworem krwi.

 

J: Przejdźmy teraz do Twoich działań. Dlaczego zostałaś liderką DKMS?

 

W: Tak szczerze – zobaczyłam sponsorowane wydarzenie na portalu społecznościowym. Byłam wolontariuszką DKMS na uczelni w ubiegłych latach, bardzo miło to wspominam. Od tego z resztą zaczęła się moja przygoda z wolontariatem w ogóle. Widząc to ogłoszenie stwierdziłam, że to musi być znak, żeby spróbować działać w tej akcji w inny sposób niż dotychczas. Nie ukrywam, że chciałabym działać szerzej w DKMS. Fundacja jest bardzo dobrze prowadzona, pomaga realnie osobom w potrzebie, a to z kolei napędza mnie do działania.

 

J: Jak przebiegł proces szkolenia i organizacji wydarzenia?

 

W: To były dwa dni szkolenia po cztery godziny. Szkolenie prowadzono online, jednak było ono bardzo profesjonalne i niezwykle ciekawe. Oprócz koordynatorów – Alicji, Aleksa i Bartka – poznaliśmy szereg specjalistów oraz innych gości. Całość szkolenia była podzielona na sekcje, w których dowiedzieliśmy się wielu informacji na temat choroby, przygotowania wolontariuszy czy nawet promowania wydarzenia marketingowo. Poznaliśmy historie pacjentów i osób bardzo zaangażowanych w działanie DKMS. Po szkoleniu mieliśmy meeting w pokojach na Zoomie, co było naprawdę fajnym doświadczeniem. Nasze społeczeństwo jest dość podzielone, a to był jeden z tych momentów, które nas spajają. Mimo tego, że się różnimy, byliśmy skoncentrowani na jednym punkcie – pomocy drugiemu człowiekowi.

 

J: Czy uzyskałaś odpowiednie wsparcie ze strony najbliższego otoczenia oraz uniwersytetu podczas organizacji wydarzenia?

 

W: Od mojej rodziny i przyjaciół otrzymałam ogrom wsparcia. Ciągle udostępniają posty i wydarzenia, a oprócz tego mój tata objął nas patronatem. Dzięki temu mamy część nagród, które pozwalają bardziej zaangażować się wolontariuszom i potencjalnym osobom dawczym. Moi przyjaciele sami zaangażowali się w wolontariat, ciągle proponują dodatkową pomoc. Praca z uniwersytetem układała się bardzo dobrze. Kiedy dzwoniłam do różnych działów, aby dopytać o potrzebne mi informacje, spotykałam się z ogromną sympatią i zaangażowaniem ze strony pań, które odbierały telefon. Same często proponowały mi pomoc w promocji wydarzenia, dając kontakt do Biura Spraw Studenckich. Wszelkie papiery potrzebne do organizacji udało się ogarnąć w sposób zdalny, co pozwoliło mi zaoszczędzić mnóstwo czasu. Nasze działania wsparły również studenckie koła naukowe – Studenckie Koło Psychoterapii i Treningu Psychologicznego oraz Studenckie Radio Egida. Jestem ogromnie wdzięczna za każdą otrzymaną pomoc.

 

J: Wsparcie w charytatywnej pracy jest niezwykle potrzebne. Zwłaszcza, jeśli dotyczy ona tak obciążającego tematu, jakim jest nowotwór. Opowiesz teraz o tym, jak zostać dawcą? Jak wygląda cały proces od samego początku?

 

W: Zarejestrować można się na akcji, jak nasza studencka, albo pobrać cały pakiet rejestracyjny ze strony DKMS. Na stronie fundacji znajdziemy wszelkie potrzebne informacje na temat tego, jak wypełnić formularz oraz pobrać wymaz. Cały pakiet przychodzi do nas do domu po kilku dniach. Pobrania wymazu nie trzeba się obawiać, gdyż jest zupełnie bezbolesne i nie towarzyszy mu żaden dyskomfort. Co do formularza ważnym jest, aby podać dane kontaktowe, które będą pewne przez dłuższy czas. Dlatego starajmy się unikać podawania w telefonie kontaktowym namiarów na partnera, z którym nie jesteśmy w stałej relacji czy adresu wynajmowanego mieszkania. Jeśli nasze dane się zmienią, musimy pamiętać o ich aktualizacji na stronie fundacji. Warto informować fundację również o ciąży, chorobach czy dłuższych wyjazdach. Dobra komunikacja z organizacją jest bardzo ważna z uwagi na czas. W wielu przypadkach odgrywa on ogromną rolę. Kiedy nasz bliźniak zachoruje, DKMS przez dwa tygodnie będzie próbował się z nami skontaktować. Nie musimy się niczego obawiać, ciężko będzie przeoczyć próby kontaktu ze strony fundacji. Oczywiście taki kontakt nie zobowiązuje nas do oddania szpiku. Mamy prawo się rozmyślić, jednak lepiej w takim momencie odebrać telefon i odmówić, ponieważ fundacja będzie mogła wykorzystać ten czas na poszukiwanie innego dawcy. Jeśli jednak się zgodzimy, zostaje przydzielony nam koordynator, który przeprowadzi nas przez cały proces dawstwa. Nie musimy się niczym wtedy martwić, gdyż jesteśmy w naprawdę dobrych rękach. Koordynatorzy są bardzo pomocni i sympatyczni, a przede wszystkim niezwykle kompetentni. Przydzielona nam również zostanie klinika, w której wykonamy badania krwi. Po wykonaniu tych badań lekarze stwierdzają, czy na pewno możemy zostać dawcami. W przypadku pozytywnej weryfikacji, po około 3 tygodniach zostajemy poddani kompletnym badaniom, które wykluczą wszelkie choroby, o których mogliśmy nie mieć nawet pojęcia. Po tym wszystkim grupa lekarzy podejmuje decyzje o sposobie pobrania szpiku. Może się to odbyć dwojako, z krwi lub talerza kości biodrowej. Oczywiście możemy odmówić pobrania w dany sposób. Jeśli inna metoda nie będzie możliwa, fundacja poszuka kolejnego dawcy. Przed pobraniem szpiku musi nastąpić wzrost czynnika G-CSF odpowiedzialnego za namnażanie komórek szpiku. Jest on produkowany w naszym organizmie, jednak zostając dawcą musimy mieć go więcej. W tym celu przez cztery dni co dwanaście godzin przyjmujemy odpowiednie zastrzyki. Oczywiście nie musimy się niczego obawiać, zostaniemy do tego specjalnie przeszkoleni i nie będziemy musieli odwiedzać dwa razy dziennie żadnej kliniki w celu przyjęcia zastrzyku. Biorąc pod uwagę czynnik wzrostu, powinniśmy na jakiś czas zrezygnować z uprawiania sportu, ponieważ w wyniku przeciążenia może dojść do pęknięcia śledziony. Pobieranie szpiku z krwiobiegu może trwać maksymalnie dwa dni. W przypadku pobrania go z talerza kości biodrowej musimy się liczyć z dłuższą hospitalizacją – około dwóch do trzech dni. Po oddaniu szpiku zostajemy pod opieką lekarską przez okres dziesięciu lat. Nasze zdrowie, a przede wszystkim poziom szpiku są regularnie monitorowane. Co rok przez dziewięć lat wypełniamy ankietę medyczną. Pierwsze badania mamy już po miesiącu od przeszczepu, drugie po sześciu miesiącach. Jeśli w badaniach wyjdzie coś niepokojącego, diagnostyka się pogłębia. Specjaliści są naprawdę profesjonalni i czuwają nad naszym zdrowiem.

 

J: A jakie informacje możemy uzyskać na temat naszego bliźniaka?

 

W: Po oddaniu szpiku otrzymujemy niewiele informacji. Poznajemy wiek, płeć i kraj pochodzenia biorcy. Po około trzech miesiącach dostajemy również informację, czy nasz biorca żyje, kiedy został wypisany ze szpitala oraz podstawowe informacje na temat jego stanu zdrowia. Takie same informacje otrzymuje o nas druga strona. Dane pozostają anonimowe z uwagi na to, że szpik może okazać się jeszcze potrzebny. Budując relację pomiędzy dawcą i biorcą możemy wywołać emocje, które wpłyną na decyzje dawcy o kolejnym przeszczepie. Dane odtajane są dopiero po dwóch latach i wtedy może dojść do kontaktu, jednak takie sytuacje są w Europie zabronione prawnie. Dawcy otrzymują legitymacje i odznaki oraz zniżki ambulatoryjnej opieki zdrowotnej, a jeżeli oddano szpik więcej niż jeden raz dawca dostaje odznakę na oficjalnej gali. Dawcy tworzą społeczność, istnieje nawet klub dawcy. Wielu jego członków angażuje się w akcje DKMS jako wolontariusze.

 

J: Ile osób chciałoby się zarejestrować? Czy masz jakieś prognozy na ten rok?

 

W: Obserwując zarchiwizowane wydarzenia z poprzednich lat, mogę powiedzieć, że liczby z dzisiaj są naprawdę obiecujące. Jednak staram się niczego nie prognozować. Trzeba wziąć pod uwagę, że studiujemy w trybie hybrydowym, a to wpłynie na pewno na ostateczną liczbę zrejestrowanych.  Staramy się jednak dotrzeć do jak największej liczby osób. W czasie pandemii COVID-19 rejestracja wyglądała zupełnie inaczej. Każdy z liderów zbierał grupę dziesięciu wolontariuszy, a ci z dziesięcioma pakietami rejestracyjnymi zbierali dane i wymazy od osób z najbliższego otoczenia. Mamy przez to wiele osób niezarejestrowanych na roku pierwszym oraz drugim. Liczymy na to, że te osoby zechcą przyłączyć się do akcji. Oprócz tego, że będziemy na wydziałach, nasze stanowiska będą znajdować się również w CINiBie oraz w Galerii Katowickiej (daty i miejsca na dole artykułu).
Każde stanowisko jest dedykowanie nie tylko studentom, ale wszystkim osobom, które zechcą się zarejestrować. Należy tylko pamiętać o reżimie sanitarnym.

 

J: W związku z sytuacją pandemiczną jesteście na pewno odpowiednio przygotowani, rejestrujący nie muszą się niczego obawiać.

 

W: Oczywiście, każda osoba pełniąca wolontariat będzie w maseczce oraz zachowa odpowiednią odległość. Mamy też dużo płynu do dezynfekcji. Nie ma się czego obawiać. Kiedyś każdy rejestrujący dostawał informacje od nas, teraz razem z pakietem otrzymuje odpowiednie materiały, z którymi na spokojnie i bezpiecznie może się zapoznać. Jednak w razie pytań zawsze służymy pomocą.

 

J: Dlaczego warto zostać wolontariuszem? Dlaczego warto zostać dawcą?

 

W: Wolontariuszem warto zostać na pewno dla uczucia, że realnie pomagamy ludziom. Być może osoba, od której przyjmujemy pakiet rejestracyjny, zostanie dawcą rzeczywistym i da komuś drugie życie. Do tego gwarantujemy ciekawe szkolenie oraz organizujemy konkurs dla najbardziej zaangażowanych wolontariuszy. Każdy wolontariusz otrzyma certyfikat od samej fundacji, który z pewnością będzie ciekawą pozycją w CV. Jeżeli chodzi o zostanie dawcą, to nadal ich brakuje. Co piąta osoba na świecie nie ma swojego dawcy, a niestety tylko 25% chorych ma możliwość pobrania szpiku od członka rodziny. Milion siedemset tysięcy to naprawdę dobry wynik, jednak nie możemy spocząć na laurach. Pomagajmy dalej, pamiętajmy, że to nic nas nie kosztuje!

 

J: Być może ten artykuł trafi w ręce osoby, która zmaga się z chorobą, czy masz jakieś przesłanie dla osób, które na co dzień żyją z nowotworem krwi?

 

W: Ważnym jest, żeby nie tracić nadziei, fundacja i osoby z nią współpracujące robią wszystko, co w ich mocy, żeby pozyskać nowych dawców. Szanse na znalezienie bliźniaka wzrastają. Osoby chore muszą pamiętać, że nie są same. Po ich stronie stoi masa ludzi, którzy starają się odmienić ich los. Jeśli przeczytają to osoby, które nie są jeszcze w kontakcie z fundacją, to zachęcamy do zainteresowania się całą akcją. Fundacja dostarcza ogromne wsparcie nie tylko medyczne, ale też psychologiczne.

 

J: Na zakończenie pozwolę sobie powiedzieć jedno hasło, które powinno się pojawiać wszędzie, bo niestety słowo „rak”czy nowotwór budzi u nas strach, a jednak RAK, TO NIE WYROK.
Dziękuję Ci za tę rozmowę i życzę Ci dużo siły i wytrwałości w dążeniu do wyznaczonych celów. Wykonujesz kawał dobrej roboty!

 

W: Dziękuję.

 

WAŻNE!

Amelia ma 13 lat. W grudniu 2020 r, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, zdiagnozowano u niej białaczkę. Lekarze dają jej półtorej roku do przeszczepu szpiku, który może uratować jej życie. Jednak w rodzinie Amelki, jak i bazie danych składających się trzydziestu dziewięciu milionów zarejestrowanych, nie ma jej bliźniaka genetycznego. Być może Ty, czytelniku, okażesz się jej wsparciem i uratujesz jej życie. Zarejestruj się na akcji DKMS lub pobierając pakiet na stronie.

Cała historia Amelii: (https://www.dkms.pl/dzialaj/dolacz-do-akcji/dawca-dla-amelii).

 

Lista akcji DKMS przygotowanych przez liderki Uniwersytetu Śląskiego:

W dniach od 6-11 grudnia znajdziesz nas Uniwersytecie Śląskim w godzinach od 9:00 do 15:00, będziemy aż na 5 wydziałach:

 

Wydziale Nauk Społecznych (ul. Bankowa) w dniach 6-10 grudnia,

Wydziale Nauk Społecznych (ul. Grażyńskiego 53) 6-9 grudnia,

Wydziale Humanistycznym (ul. Uniwersytecka 4) 6-8 grudnia,

Wydziale Humanistycznym (ul. Generała Stefana Grota-Rowieckiego 5, Sosnowiec) 6-8 grudnia,

Wydziale Prawa i Administracji 7-9 grudnia.

Oprócz tego, będziemy również od 6 do 7 grudnia w Galerii Katowickiej, od 7 do 8 grudnia w CINiBie oraz na meczu siatkówki GKS Katowice dnia 11 listopada o 17:30.


Autor: Jakub Knapik

Popularne posty z tego bloga

Jakże łatwo wpaść w hedonistyczny młyn

Dzisiejszy świat pędzi z dnia na dzień coraz bardziej, a my nie potrafimy zatrzymać tego procesu. Gonimy za realizacją coraz wyżej stawianych poprzeczek, chcąc spełnić swoje wymagania lub te, które zostały narzucone nam przez najbliższe otoczenie. Pniemy się po drabinie osiągnięć, która przecież nie ma końca. Czasem warto zadać sobie pytanie, ile to wszystko jest tak naprawdę warte? Praca zajmuje nam mnóstwo czasu. W końcu jest źródłem dochodu, ale także drogą do realizacji marzeń czy pogłębiania relacji międzyludzkich. Czy istnieje złoty środek, który pozwoli nam się w niej realizować, a jednocześnie nie zaniedbywać innych ważnych aspektów naszego życia? Znaczenie wykształcenia i pracy w życiu młodych dorosłych Zainteresowana tematem znaczenia pracy w życiu młodych mieszkańców naszego kraju przeprowadziłam ankietę dla ludzi w przedziale wiekowym 18–35 lat. Wzięło w niej udział 80 osób, z czego najchętniej wypełniali ją 20– oraz 21–latkowie (42,5%). Jeśli chodzi o wy

Obejrzyjmy Aspergera

W wielu znanych produkcjach filmowych i telewizyjnych występuje charakterystyczny bohater – niechętny kontaktom towarzyskim, zachowujący się rutynowo, ale i mający genialny umysł. Aby stworzyć intrygującego bohatera, reżyserzy wybierają cechy przypisane chorobie, która zwie się zespołem Aspergera. Zespół Aspergera nazywany jest najłagodniejszą odmianą autyzmu. To zaburzenie rozwoju o podłożu neurologicznym, którego przyczyny jeszcze nie są w pełni znane, jednak może być ich wiele. Osoby cierpiące na tę chorobę znajdują się w normie intelektualnej, choć zazwyczaj są też dodatkowo utalentowane. Zespół Aspergera mają częściej mężczyźni niż kobiety, i zobaczymy również tę zależność w wymienionych niżej produkcjach. Wielu bohaterów w filmach czy serialach ma jedynie cechy podobne do Aspergera, choć zdarzają się również zdiagnozowani aspergerowcy. Pomaga to w kreacji postaci, która swoją osobą zainteresuje publiczność. W artykule przytoczę jedynie cechy bohaterów, które wiążą się z

„Pan mąż” i „szanowny artysta” w jednej osobie

Marek Grechuta nie od dziś jest dla mnie synonimem fenomenalnej dykcji. Zachęcam do podważenia mojej tezy – zapewniam, że wybitny krakowski artysta nadal pozostanie niedoścignionym mistrzem w swym fachu. Gdy daję ponieść się jego twórczości, w uszach dzwoni mi każda głoska, a on nad wyraz precyzyjnie nadaje kolor przyrodzie i miłości, oplata je czule ramionami, powierzając poświęcone im teksty opiece ciepłej barwy głosu.  Uznawany za najważniejszego przedstawiciela polskiej poezji śpiewanej, Marek Grechuta odszedł 9 października 2006 roku. W pamięci słuchaczy pozostał między innymi jako członek formacji Anawa czy Grupy WIEM. Stworzył nieśmiertelne utwory takie jak Dni, których nie znamy , Korowód (mający już stałe miejsce w Topie Wszech Czasów radia Trójka), czy Ocalić od zapomnienia z tekstem Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Jest jeszcze co najmniej jeden wyjątkowy utwór, przy którym warto się zatrzymać. Chodzi mianowicie o I Ty, tylko Ty będziesz moją panią – czy kiedykolwiek