Ilu znamy „chłopaków z gitarą” o pięknym głosie i z mnóstwem ckliwych piosenek? Założę się, że mnóstwo. Jednak mimo to można wśród tego tłumu znaleźć takie perełki jak on. Dziś trochę o artyście, który dla mnie jest dobry na wszystko. Wycisza, pozwala przemyśleć parę rzeczy lub całkowicie odciąć się od świata oraz obecnych w nim zmartwień czy smutków. Przedstawiam wam Bena Howarda. Pochodzi on z Kornwalii. Już jako dziecko zetknął się z muzyką twórców takich jak Bob Dylan czy Joni Mitchell, głównie dzięki rodzicom, którzy też kochali muzykę. Już w wieku ośmiu lat sięgnął po gitarę. Przełomowym dla niego momentem był rok 2011, kiedy podpisał kontrakt z wytwórnią i wydał swój debiutancki album pod tytułem Every Kingdom. Został on nagrany w przerobionej na studio stodole. Po wypuszczeniu albumu muzyk spotkał się z niesamowitym uznaniem mediów. Płyta dostała się do pierwszej dziesiątki w Wielkiej Brytanii. Howard po takim sukcesie wsiadł do vana i ruszył w trasę po Wielkiej Bryta