To był jeden z najsmutniejszych sezonów PlusLigi. I nie dlatego, że system rozgrywek wołał o pomstę do nieba. I nie ze względu na poziom sportowy – on akurat w tym sezonie był dość wysoki. Ale dlatego, że w tym sezonie karierę zawodową skończyli najlepsi z najlepszych. I choć w niektórych przypadkach wiek jest uzasadnionym odejściem, to w przypadku Michała Winiarskiego problemy zdrowotne, ciągnące się od prawie czterech lat, uniemożliwiły dalszą sportową karierę. Człowiek, który mógłby wygrać jeszcze nie jeden turniej, został zmuszony do przedwczesnego zakończenia swojej pięknej, sportowej kariery. Według mnie ten sezon był wyjątkowy. Niespodzianki (zarówno te pozytywne, jak i negatywne) przychodziły tak szybko, że czasu na refleksje było niewiele. Decyzje zawodników o zakończeniu karier wychodziły jak grzyby po deszczu. Jeszcze nie zdążyliśmy pożegnać jednego, a już dowiadywaliśmy się o kolejnym. Niestety to, co dobre, szybko mija. Kibicom pozostaną wspomnienia, bo o nich tak